Dokument przygotowany przez Donalda Tusk na posiedzenie Rady Europejskiej zostal bardzo negatywnie oceniony przez członków Rady. Jest on zbyt krótki, zbyt pobieżny, zwłaszcza jeżeli chodzi o podejście do kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Należy też zwrócić uwagę, że przewodniczący Rady Europejskiej nie zaprosił na posiedzenie Rady prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki.

Uważam, że jest to regres w stosunkach UE z Ukrainą. Prezydent Poroszenko uczestniczył już w takich spotkaniach, dotychczas sprawy ukraińskie omawiano z przedstawicielami Ukrainy. Czytając ten dokument można zresztą odnieść wrażenie, że Ukraina została zrównana z Rosją jako współwinna rozpętania konfliktu na Wschodzie. Widać, że Donald Tusk postarał się o to, aby dokument był bardzo zbalansowany, bardzo „poprawny politycznie”. To duży błąd, bo przecież nie mamy do czynienia z dwoma sprawcami konfliktu - mamy agresora i mamy ofiarę.

Stanowisko UE w sprawie Ukrainy musi być jasno wyartykułowane. Jeżeli kraje Unii nakładają na Rosję sankcje gospodarcze za jej działania militarne i wspierają Ukrainę na drodze do demokratyzacji, to i stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej powinno być jednoznaczne co do oceny stron konfliktu.

Ten dokument świadczy więc o pewnym regesie w relacjach UE z Ukrainą. Gdyby tego rodzaju treści zmieniły się w konkluzję szczytu, to byłoby to bardzo niebezpieczne.

Not. ed