Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Dzisiejszy dzień papież Franciszek poświęcił na wizytę w muzeum Auschwitz. Papież zapowiedział, że wizyta odbędzie się w ciszy, a w chwili, gdy z Panem rozmawiam, Ojciec Święty jest krótko po modlitwie w celi śmierci św. Maksymiliana Kolbego. O dzisiejszej wizycie w Auschwitz papież mówi: „Modlę się o łaskę płaczu”. Co dla nas oznacza papieska wizyta w tym miejscu i ta forma upamiętnienia męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana?

Prof. Jan Żaryn: Franciszek jest trzecim papieżem, który odwiedza Auschwitz. Spotkania z jedną z największych tragedii ludzkości- tragedią w tym sensie, że, wbrew Bogu, doprowadziła do niej ludzkość- rozpoczął Jan Paweł II, potem był Benedykt XVI, a dziś tę tradycję kontynuuje papież Franciszek. Myślę, że to także coś znaczy. Jeden z największych autorytetów na świecie, czyli Ojciec Święty, wie, że jest zobowiązany wobec tamtych cierpiących ludzi do dawania świadectwa pamięci, modlitwy. Cały świat skupiony na osobie Ojca Świętego, przez pryzmat jego modlitwy, jego stosunku do cierpienia tamtych ludzi, również współuczestniczył w tym akcie przekazanym przez całą ludzkość ofiarom, które zostały tam wymordowane. I mówię tu zarówno o Żydach, jak i Polakach czy przedstawicielach innych nacji. W związku z tym można powiedzieć, że mamy do czynienia z chwilą, gdy ludzkość musi zatrzymać się i towarzyszyć papieżowi w refleksji i zadumie nad kruchością ludzkiego sumienia, jeśli się o nie nie dba; kruchością ludzkiej kondycji, jeżeli zdradza się Boga, czy w ogóle nad kruchością człowieka, jeśli chce być uwolniony od Boskich przykazań. Z drugiej strony modlitwa w ciszy w celi św. Maksymiliana Kolbe to znów zwrot o 180 stopni, lecz równie ważny i równie prawdziwy przekaz. Dopiero, gdy spojrzymy na człowieczeństwo przez ten pryzmat totalnego zła, okazuje się, że człowiek z Bogiem w sercu staje się odważny i przepełniony miłością ponad człowieczą możliwość. Jego człowieczeństwo staje się tym, do którego wszyscy jesteśmy wezwani.

Fakt, że Światowe Dni Młodzieży odbywają się w tym roku w Polsce, to, jak przygotowaliśmy to wydarzenie, i jak je przeżywamy, wystawia dla nas świadectwo na cały świat. Wszystko to, co możemy zaobserwować, jest tak „po ludzku” piękne, zarówno przygotowanie tego niezwykłego spotkania Ojca Świętego z młodzieżą z całego świata, jak i emocje, jakie towarzyszą uczestnikom- radość, miłość, łzy wzruszenia. A „po chrześcijańsku”? Czy Polska w dzisiejszych, trudnych dla chrześcijaństwa czasach, może być zarzewiem duchowego odrodzenia Europy?

Jeżeli mamy szukać naszej wspólnotowej roli w świecie współczesnym, wszystko wskazuje na to, że nikt od Polaków nie oczekuje, żebyśmy byli wiodącym dawcą ideologii genderowej, są bowiem od nas „lepsi” we wprowadzaniu w świat jakichś postmarksistowskich poglądów czy innych, mniej lub bardziej liberalnych, de facto narzuconych Staremu Kontynentowi. Wydaje mi się, że właśnie od nas oczekuje się, byśmy byli świadkami chrześcijaństwa w Europie, trwałości tego porządku etycznego, i to świadkami czynnymi, czyli wzmacniającymi te wszystkie narody i społeczności, w których ludzie odczuwają potrzebę Boga, a świat zewnętrzny na te potrzeby nie reaguje, a wręcz odwrotnie, często zachowuje się wobec ludzi wierzących wręcz nietolerancyjnie. Mamy więc swoją rolę do wypełnienia. Mamy być dla Europy światłem. Historia pokazuje, że na ogół dobrze sprawdzaliśmy się w tej roli, tak jak pod Wiedniem czy w Bitwie Warszawskiej. Dziś nie trzeba chwytać lancy w dłoń. Wystarczy- tylko tyle lub aż tyle- być chrześcijaninem.