Według scenariusza Putina, okoliczności jakie doprowadziły do tej tragedii dowodzą słabości państwa ukraińskiego, które jest kierowane przez nieudolną władzę, nie posiadającą kontroli nad własnym terytorium. Tak, jakby nie Putin był główną przyczyną dramatu jaki się obecnie rozgrywa na Ukrainie. Zresztą krytyka państwa ukraińskiego przez Putina ma się także wpisywać w ofertę kierowaną wobec Unii Europejskiej, szczególnie wobec Niemiec. Chodzi tu o pewien test podziału wpływów politycznych i gospodarczych między Unią Europejską na czele z Niemcami, a Rosją. Ta tragedia zostaje więc przez Putina wprowadzona do szerszego pakietu takiego naciskowego projektu politycznego skierowanego w stronę Unii Europejskiej, de facto przeciwko Ameryce, której interwencji obawialiby się Rosjanie.

W katastrofie malezyjskiego samolotu w znacznej większości zginęli obywatele Paktu Północnoatlantyckiego, głównie Holandii, co powoduje, że sprawą powinna zająć się niezależna komisja. Myślę, że Holandia wystapi z taką prośbą. Państwa NATO tworzą bowiem strukturę, której celem jest ochrona członków sojuszu. Podniesienie tej sprawy do rangi międzynarodowej może jednak doprowadzić do dramatyznych rozstrzygnięć, bowiem państwa NATO mogą ostro zaprotestować przeciwko kolejnej już próbie Rosji testowania ich wytrzymałości. Nie daj Boże, żeby ta odpowiedź miała powodować konsekwencje wojenne, wykraczające poza terytorium Ukrainy. Ale niestety, wykluczyć takiego scenariusza nie można, bo przecież zginęli obywatele NATO.

To wszystko dzieje się niedaleko od nas, więc w istotny sposób dotyczy naszych interesów. Polskie władze powinny się zdecydować na radykalne działania prewencyjne i mam nadzieję, że rozumieją to nawet najbardziej usłużni politycy wobec niemieckiej strategii politycznej. Jedynym wyjściem dla nas jest szukanie wsparcia u najsilniejszego natowskiego mocarstwa, czyli Stanów Zjednoczonych. Bo jakakolwiek w gruncie rzeczy próba dzielenia się przez Niemców i Rosję odpowiedzialnością za Europę środkowo-wschodnią będzie bardzo kosztowna dla tej części Europy.

Reakcje Rosji na zestrzelenie malezyjskiego samolotu przypominają mi poniekąd to, w czym mogliśmy w Polsce uczestniczyć po 10 kwietnia 2010 r. Z tą różnicą, że wtedy nasza ekipa rządząca zdławiła w zarodku pomysł na rozszerzenie udziału stron, które by uwiarygadniały śledztwo. Wręcz odwrotnie, państwo polskie wszystko oddało Rosjanom. W tym przypadku taki scenariusz jest wykluczony, mimo że separatyści rosyjscy chcieliby powielić poczynania naszego rządu wobec tragedii smoleńskiej i też przekazać sprawę do MAC. Podniesienie tej kwestii do racji stanu co najmniej kilku podmiotów międzynarodowych, daje większą szansę, że dowiemy się, kto rzeczywiście stoi za tym zamachem. Niestety, z możliwymi dramatycznymi konsekwencjami.

not. ED