<<<< OTO JAK BÓG CHRONI NAS PRZED RÓŻNYMI NIEBEZPIECZEŃSTWAMI! >>>


Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Z okazji 73. rocznicy powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii ukraiński IPN wydał infografikę szkalującą Polskę. Wśród wrogów UPA jednym tchem wymieniono nazistów, komunistów i polskie podziemie niepodległościowe i zestawiono obok siebie symbol Wehrmachtu, sierp i młot oraz symbol Polski Walczącej.

Prof. Jan Żaryn: Trzeba liczyć się z tym, że mamy inne zdanie i inną wrażliwość na temat różnego rodzaju wydarzeń, struktur czy organizacji funkcjonujących w przeszłości. Jeżeli jednak chce się należeć do wspólnej cywilizacji, to ta różnica zdań nie może iść tak głęboko, by zrównywać przestępców z bohaterami i by manipulować historią bez żadnych konsekwencji ze strony tych, których wrażliwość się narusza. W przypadku historycznych relacji polsko-ukraińskich jest wiele sporów sięgających jeszcze wieków nowożytnych, dotyczących, między innymi, kozaczyzny. Mieszczą się one w pewnej logice dialogu między narodowymi wizjami własnej historii. Natomiast nie mieści się już w tej logice traktowanie morderców, którzy dokonywali ludobójczych zbrodni na terenach Wołynia i całych kresów południowo-wschodnich, jak bohaterów. Nie ma na to zgody. Podobnie, jak nie byłoby zgody na to, gdyby Niemcy nagle uznali, że Gestapo i SS to formacje, które należy w ich kraju honorować. To oznaczałoby, że niemieckie społeczeństwo – czy w omawianym wypadku społeczeństwo ukraińskie – jest gotowe do powtórzenia tej rzezi. Strona polska nigdy nie uzna morderczych działań UPA za zgodne z jakimkolwiek systemem wartości, który można byłoby podtrzymać jako pozytywny.

Czy Ukraińcy mają jakiekolwiek podstawy, by zestawiać Polaków walczących o wolność z Niemcami i Sowietami?

Manipulacja polega w tym przypadku na tym, że jest prawdą, iż polskie państwo podziemne, niemieckie władze okupacyjne na ziemiach polskich oraz Sowieci wchodzący na tereny kresów południowo-wschodnich w latach 1939 i 1944 nie były de facto zainteresowane powstaniem samodzielnego państwa ukraińskiego. My, Polacy, nie byliśmy też zainteresowani tym, by polskie ziemie dostały się pod obce panowanie. Uważaliśmy i uważamy, że ziemie polskie do Zbrucza się nam należały. Manipulacja polega więc na tym, że zestawia się tych, którzy mają na rękach zbrodnie – a więc przedstawicieli systemów totalitarnych – z narodem, który walczył o swoją niepodległość, zaatakowany właśnie przez te totalitaryzmy. Na takie manipulacje nie ma zgody. Oczywiście, rozumiem manipulatorów, trzeba jednak to rozbrajać i próbować prostować intencjonalne i nieprawdzie zestawienia.

Tymczasem ukraiński prezydent Petro Poroszenko ogłosił listę organizacji historycznych, na których wzorować się mają ukraińskie dzieci i młodzież. Wśród nich wymieniona jest także UPA.

Uznanie UPA za wzór godny naśladowania przez ukraińską młodzież oznacza zupełny brak komunikacji z jakimkolwiek narodem europejskim. A przynajmniej mam taką nadzieję, że żaden naród europejski nie jest zainteresowany honorowaniem ludzi, którzy w powszechnej edukacji proponują za wzór organizację mordującą w wyjątkowo obrzydliwy sposób Polaków, tylko dlatego, że byli Polakami. To nie mieści się w standardach cywilizacji europejskiej. Ukraina o tym, rzecz jasna, dobrze wie.  

Obrońcy prawa Ukraińców do honorowania UPA twierdzą, że Polacy nie powinni się tym przejmować, bo dziś pamięć o UPA ma charakter wyłącznie antyrosyjski. Zgadza się z tym pan profesor?

Nie. Nie można wyciągać z kontekstu jednego fragmentu funkcjonowania danej struktury organizacyjnej i udawać, że nie ma dalszego ciągu historii związanej z jej działaniami. Nikt nie twierdzi, że UPA nie walczyła z sowiecką okupacją ziem kresowych. Oczywiście, że walczyła. Istotne jest jednak przede wszystkim to, że nie ma i nie może być polskiej zgody na honorowanie struktury odpowiedzialnej jednocześnie za przeprowadzenie brutalnej czystki etnicznej na ziemiach kresów południowo-wschodnich na Polakach, tylko dlatego, że byli to Polacy. Gdy jeździłem na Ukrainę w latach 90. spotykałem niekiedy historyków, którzy byli gotowi uznać mimochodem, że skoro Polacy byli tylko osadnikami – co jest nieprawdą – to im się należało, bo nie mieli prawa tam mieszkać. Pomijając kłamstwo, że nie żyli tam jedynie osadnicy z wojny roku 20., to nie wolno nikogo zabijać tylko dlatego, że jest innej narodowości, na dodatek w tak potwornie brutalny sposób. To abecadło cywilizacyjne. Nie ma cienia wątpliwości, że UPA nie będzie honorowana przez żadną państwową czy międzynarodową instytucję. Jeżeli Ukraińcy chcą widzieć się w Europie, a nie wśród narodów zbrodniarzy, to muszą to prędzej czy później zrozumieć.

Co powinien robić nowy rząd w sytuacji tak jednoznacznie niechętnych do pojednawczego z Polską dialogu władz ukraińskich? Trzeba na początek ogłosić rzeź Wołyńską ludobójstwem, co w Sejmie nie udało się w roku 2013 z winy Platformy Obywatelskiej?

Na polskich rządach od 1989 roku ciąży, można powiedzieć, grzech pierworodny. Polegał on na tym, że Ukraińcy mieli rzekomo dorosnąć do prawdy o swojej przeszłości, a tego procesu nie należało przyspieszać, tak, by zakompleksiony naród ukraiński nie odepchnął od siebie Polaków. Wiązało się to z doktryną Jerzego Giedroycia, według której z Ukrainą należy się związać za wszelką cenę przeciwko Rosji, niezależnie od prawdy historycznej. Dogmat ten, poza tym, że naiwny z punktu widzenia polityki, okazał się być też naiwny wobec rzeczywistości. Tymczasem bowiem, w zgodzie z logiką, naród ukraiński, nie będąc przez polskie władze w latach 90. i 2000. wyraźnie napominany, by nie honorował zbrodniarzy i nie kłamał, niczego w tej sprawie nie przedsięwziął. Bez presji ze strony Polski Ukraińcy nie szukali prawdy, woląc powielać kłamstwa. Ukraina sama z siebie nie okazała się zainteresowana zmianą zdania, wręcz odwrotnie. Wszystko wskazuje na to, że jeśli już chce coś zmieniać, to stronę polską, skłaniając ją do zaakceptowania kłamstw i tych kłamstw firmowania. Mam nadzieję, że niepodległy rząd Polski, każdy, który będzie odwoływał się do polskiej suwerenności, a więc także do pamięci o polskiej historii, nie będzie skłonny do wspierania kłamstwa historycznego lansowanego przez państwo ukraińskie.

Czy Ukraińcy żyjący w Polsce mogą być jakimś pomostem dla dialogu? Pytam zwłaszcza w kontekście startującego do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej byłego członka PZPR, obecnie działacza Związku Ukraińców w Polsce, syna Ołeksandra Sycza, skazanego na długoletnie więzienie za działalność w UPA.

Z tego, co wiemy – a jest to wiedza powszechna – pan Sycz ma w ogóle pewne problemy ze swoim życiorysem. Tak jak wszyscy, którzy otarli się bądź byli w PZPR, nie posiada skłonności do rozumienia, że nie wolno odseparować systemu wartości od polityki. Polityka jest służbą wobec ludzi i właśnie wobec systemu wartości, którego panowanie chcielibyśmy widzieć w życiu publicznym. Mam bardzo duże wątpliwości, czy były komunista, nie odżegnujący się od swojego dorobku z czasu PRL, jest w stanie przejść Rubikon i stać się demokratą. To raczej wątpliwe, zwłaszcza, jeśli nie ma sygnałów, które by o tym świadczyły.

Gdy idzie o Związek Ukraińców w Polsce, to trzeba powiedzieć, że jest to organizacja bardzo roszczeniowa. Dopomina się tylko i wyłącznie o to, by rzekomi polscy zbrodniarze powstydzili się własnej historii i ustawiali w rzędzie z przeprosinami wobec narodu ukraińskiego. Taki styl uprawiania dialogu polsko-ukraińskiego nie tylko jest przez Związek Ukraińców w Polsce kontynuowany, ale i uważany za oczywisty. Niestety, przez stronę polską kierownictwo tego związku nie zostało postawione na baczność. Nie wyjaśniono im, że z Polakami nie wolno w ten sposób rozmawiać, jeżeli chce się pozostać w jakiejkolwiek komunikacji. Chyba, że zakłada się, iż między Polską a mniejszością ukraińską w naszym kraju nie ma żadnego porozumienia. Warto się jednak zastanowić, czy nie uznawanie pryncypiów prawdziwej historii Polski opłaca się na dłuższą metę jakiejkolwiek mniejszości w Polsce żyjącej. 

Dziękuję za rozmowę.