Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Prezydent Trump w wojnie handlowej z Chinami wytacza potężne działa: w życie mają wejść przepisy blokujące chińskie inwestycje w sektor technologiczny USA, w planach są restrykcje ograniczające młodym Chińczykom możliwość studiów w USA. Co to oznacza w skali globalnej i dlaczego Trump tak restrykcyjnie traktuje Chiny?

Prof. Grzegorz Górski - prawnik, historyk, wykładowca akademicki: Administracja Prezydenta Trumpa po dokładnej analizie kierunków działania władz w Pekinie uznała, iż nadszedł moment podjęcia strategicznej konfrontacji z Państwem Środka. Wprawdzie Chińczycy niewątpliwie przyczynili się do osłabienia napięcia na odcinku koreańskim, ale kierowała tu nimi głównie kalkulacja na ostateczne odcięcie Rosjan z tego obszaru i stworzenia sobie solidniejszych przyczółków do wypchnięcia Amerykanów z półwyspu. Dlatego wstępnego złagodzenia sytuacji w tym regionie nie należy odbierać jako kwestii łączącej interesy Chin i USA.

Wymienione przez panią elementy nowej strategii amerykańskiej względem Chin są tylko niewielkim fragmentem wielopłaszczyznowych działań, które już są podejmowane albo zostaną w najbliższym czasie podjęte przez administrację amerykańską. Zapowiedź sankcji handlowych na gigantyczna skalę, jest tutaj wyrazem głębokości konfrontacji przed którą stoimy. Amerykańsko - chińska wojna handlowa będzie czynnikiem który odegra w najbliższych latach fundamentalną rolę w relacjach międzynarodowych.

Wszystko to oznacza, że stajemy u progu nowej zimnej wojny, ale inaczej niż w XX wieku w starciu pomiędzy USA i ZSRS jej główna areną nie będzie Europa. Konfrontacja odbywać się będzie przede wszystkim na Pacyfiku i na Oceanie Indyjskim, ale skutki jej będą nas dotykać w bardzo poważnym zakresie.

No chyba że władze w Pekinie zrozumieją, że w długotrwałej konfrontacji z Ameryką nie mają szans, a skutki porażki będą dla nich o wiele cięższe niż klęska Rosji u schyłku XX wieku.

Czy USA wytrzyma naciski ze strony Państwa Środka i innych państw, bo przecież konflikty trwają na kilku frontach - wojna handlowa z Unią (a realnie z Niemcami), zerwanie porozumienia z Iranem, sankcje wobec Rosji?

Jak wskazałem wyżej, Europa w tej grze się nie liczy. Nie ma żadnych realnych argumentów w tej konfrontacji. Nie liczy się militarnie, gospodarczo nie może sobie pozwolić na wojnę handlową z Ameryką i zacieśnianie więzów z Chinami. Oznaczałoby to gospodarczą katastrofę kontynentu w krótkim czasie. Bo tak naprawdę w tej konfrontacji interesy gospodarcze Europy są tożsame z interesami amerykańskimi a nie chińskimi. Do tego Europa bezproduktywnie zajmuje się sobą (tj. Polską czy Węgrami) czy promocją jakichś idiotycznych aberracji intelektualnych czy społecznych, wreszcie upada pod względem demograficznym i nie jest wstanie stawić czoła agresywnemu islamowi oraz szerzej, obcej kulturowo imigracji. Jest zdumiewające, jak europejscy pseudoliderzy zmarginalizowali znaczenie Europy, sprowadzili ją do roli nic nie znaczącego elementu rozgrywki, w ciągu zaledwie kilku lat. No ale jak się ma czas by trzeci rok zajmować się „naruszaniem praworządności w Polsce”, to oczywiste że nie ma już czasu na zajmowanie się realnymi problemami.

Które państwa mogą wesprzeć Stany Zjednoczone i jak na tym tle wygląda sytuacja Polski, która jest w UE?

Obawiam się, że w Polsce nikt nie dostrzega jeszcze faktu, iż w logice tej konfrontacji mieści się neutralizacji Rosji przez Amerykę. Na razie Trump używa tu kija, ale przyjdzie czas i na marchewkę. Z tego punktu widzenia jesteśmy do tego zupełnie nieprzygotowani. Polska nie ma szans na poważne traktowanie i uznanie w Unii Europejskiej. Możemy tam funkcjonować jedynie jako junior junior partner Berlina, bo na więcej nam nie pozwolą. Możemy liczyć się bardziej jako rozsądny aliant Ameryki w Europie. Rozsądny, to znaczy zdolny do zorganizowania Międzymorza, ale i wolny od skrajnie antyrosyjskiego zacietrzewienia.

Amerykanie nie pozwolą nas ruszyć Rosjanom, bo za bardzo zaangażowali się w Polsce i już tego nie odpuszczą. Ale to nie oznacza, że będą angażować się we wszystkie nasze antyrosyjskie pomysły. Już sama organizacja Międzymorza, na co mamy amerykańskie zielone światło, jest takim ładunkiem antyrosyjskim, że jeśli nam się to uda, to naprawdę nie musimy szukać na dłuższy czas dodatkowych pól konfrontacji. Bo nic nie ugramy, a jedynie będziemy irytować jedynego realnego sojusznika. Sojusznika któremu Rosja w konfrontacji z Chinami będzie w jakimś zakresie potrzebna. Jeśli będziemy mądrzy w tej rozgrywce, to zyskamy na długi czas najpoważniejsze gwarancje bezpieczeństwa, ale i spokojnego rozwoju we wszystkich wymiarach.

Czy prezydent USA chroni gospodarkę swojego kraju czy jak informują niektórzy - dba głownie o swoich partnerów biznesowych i wielkie korporacje amerykańskie oraz o lobby żydowskie, dysponujące wielkimi pieniędzmi?

Chiny dzięki protekcjonistycznym praktykom i manipulacjom walutowym, wysysają z Ameryki w nieuczciwym handlu rocznie 200 - 300 miliardów dolarów. Trump po prostu musi chronić biznes amerykański, bo on już od kilku lat ledwo zipał wskutek tej sytuacji. W efekcie całkowitej kapitulacji Obamy i jego zupełnego braku zainteresowania realnymi problemami gospodarki amerykańskiej, USA nie mają już innego wyjścia, bo alternatywą jest nieodległe ich zdominowanie przez Chiny i rosnącą grupę ich aliantów. Dlatego atrakcyjnie brzmiące dla niektórych formułki, że w tej grze chodzi o interesy żydowskich finansistów, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Chodzi o życiowe kwestie tego kraju i każdego z jego mieszkańców. Tego oczywiście nie rozumieją lewaccy intelektualni bojówkarze, dla których istotne jest tylko to, czy piekarz ma prawo odmówić zrobienia tortu na „wesele” homoseksualistów. Normalni ludzie mają inne problemy i to w ich interesie jest prowadzona ta polityka.

Dziękuję za rozmowę.