Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy sądownictwo, niezmieniane przez dziesięciolecia nie stało się prawdziwą ,,chorobą zakaźną'', która wyczerpuje na wielką skalę siły społecznie i wszystkie działania, zmierzające do poprawy sytuacji w Polsce?

Prof. Grzegorz Górski, prawnik, wykładowca akademicki: Ustrój dzisiejszego sądownictwa ukształtowany został przy „okrągłym stole” i potwierdzono go w Konstytucji z 1997 roku. Jest on hybrydą modelu PRL-owskiego z idealistycznymi założeniami jakie reprezentowane były przez część ówczesnej opozycji. Minęło już zatem 30 lat od tego czasu i już tylko z tego powodu należałoby dokonać poważnego przeglądu stanu sądownictwa. A przecież skala napięć jakie generuje nasze sądownictwo w ostatnich latach dodatkowo woła o poważne zajęcie się tym zagadnieniem.

Dzisiaj obserwujemy skutki patologicznego i nie występującego w żadnym cywilizowanym systemie konstytucyjnym rozwiązania, w którym sui generis samorząd sędziowski jest całkowicie wyalienowany z jakiejkolwiek demokratycznej kontroli. Taka patologia jest właśnie całkowitym zaprzeczeniem zasady trójpodziału władzy i ich wzajemnej kontroli. Bo zasada ta obejmuje nie tylko separację władz – znacznie bardziej istotnym elementem demokratycznego państwa jest wzajemna kontrola trzech władz. Sądownictwo w Polsce ciągle jest poza kotrolą, więc trudno się dziwić temu, że jest grupa sędziów którzy uważają się za „nadzwyczajną kastę”.

Proponowana przez rząd reforma sądownictwa, zdaniem niektórych zbyt kosmetyczna i powierzchowna,  wywołuje popłoch wśród opozycji, która w swoich protestach przekroczyła już dawno granice absurdu i rzec można ,,śmieszy, tumani, przestrasza'' - cytując Adama Mickiewicza. Skąd taka determinacja opozycji, żeby nic  w tym zakresie nie zmieniać?

Przepisy Konstytucji wykluczają dziś możliwość zrealizowania poważnej przebudowy sądownictwa. Mamy do czynienia rzeczywiście z „reformą”. Reforma to przecież nic innego jak tylko zmiany, które nie prowadzą do naruszenia istoty rzeczy. Tak jest z proponowanymi obecnie zmianami.

Ale skoro nawet taka powierzchowna operacja prowadzi do tak histerycznych zachowań, to można tylko domyślać się, jakich interesów ona dotyka. Zmusza to zatem do przemyślenia, dalej idących ruchów, bowiem tolerowanie podobnych sytuacji w demokratycznym państwie nie może być akceptowane.

Dlaczego  nadzwyczajna kasta obawia się o swoje uprawnienia i zmiany kadrowe aż tak bardzo? Przecież nie będą wybierani Marsjanie, tylko tak samo jak dotychczas - sędziowie. Czy chodzi o to, że  ci nowo wybrani czy też wylosowani mogą być spoza wieloletnich, misternie plecionych układów?

Wydaje się że tego typu konkluzja jest w pełni uprawniona. To co jest uderzające to na pewno to, że owa wyższa „kasta” tak naprawdę obawia się dopuszczenia do realnego głosu olbrzymiej większości swoich koleżanek i kolegów z niższych szczebli. To potwierdza, jak bardzo boją się oni demokracji nawet we własnych szeregach i jak w istocie gardzą większością swoich koleżanek i kolegów.

Czy donoszenie na Polskę do Brukseli pomoże opozycji i unijni biurokraci mogą w jakiś sposób zadziałać, aby zablokować reformę sadownictwa?

Opozycja zrobiłaby znacznie więcej dla Polski, gdyby zamiast histerycznych gestów oraz standardowego donoszenia na swój kraj do ośrodków zagranicznych, podjęła walkę metodami parlamentarnymi o kształt konkretnych rozwiązań. Jeżeli jedyną odpowiedzią na każdą inicjatywę są wnioski o odrzucanie projektów przed pierwszym czytaniem, to trudno się dziwić że i strona większościowa nie widzi sensu podejmowania jakichkolwiek prób szukania lepszych rozwiązań. Ale na tym polega właśnie różnica pomiędzy mądrą opozycją i głupią opozycją. Wolą palić świeczki niż proponować lepsze rozwiązania. W rezultacie tracimy my wszyscy.

Dziękuję za rozmowę