Polska ma historyczną szansę wygrać z UE. Tylko do tego trzeba mieć…

Po wyborach do UE nadal pozostanie w niezmienionym składzie tzw. Trybunał Sprawiedliwości UE. - I oni będą chcieli nam jeszcze długo szkodzić, a zadba o to osobiście polski (?) członek tego ciała pan Safjan. Tego akurat jestem całkowicie pewien. No chyba że polski rząd zdobyłby się na odwagę i postawił sprawę jasno - TSUE nie ma kompetencji do rozpatrywania ani skargi przeciwko Polsce ze strony KE, ani udzielania odpowiedzi na pseudoprejudycjalne „pytania” polskiej kasty - mówi dla portalu Fronda.pl prof. Grzegorz Górski

Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak ocenia Pan obecną sytuację w zakresie realizacji reformy sądów w Polsce, biorąc pod uwagę coraz mocniejsze ataki lobby brukselskiego - czyli KE i TSUE wraz z polską ,,totalną opozycją''?

Prof. Grzegorz Górski - historyk, prawnik, były sędzia Trybunału Stanu: Nie jestem w stanie zrozumieć opieszałości i kunktatorstwa formacji rządzącej w realizacji tego przedsięwzięcia. Z jednej strony, po potężnej batalii politycznej i niemałym kryzysie społecznym w lecie ubiegłego roku, zdecydowała się ona na daleko idące rozwiązania legislacyjne. Ich celem było stworzenie warunków do radykalnej zmiany personalnej w Sądzie Najwyższym. I wszystko wskazuje na to, że dla takiego rozwiązania było zdecydowane poparcie społeczne. Z drugiej jednak strony, kiedy doszło do realizacji skądinąd wyjątkowo niechlujnie przygotowanych przepisów, okazało się że na wszystko jest czas.

Prezydent A. Duda zamiast wykorzystać możliwość wyznaczenia p.o. I Prezesa SN, z sobie tylko znanych powodów wchodzi w jakieś niejasne układy z obecnym kierownictwem SN. Procedurę mianowania sędziów tak spowolniono, że teraz włączył się w to NSA i podjął próbę zablokowania uzupełniania vacatów. Powstaje pytanie po co była cała ta wojna przez wiele miesięcy, skoro teraz na wszystko jest czas. A do tego otwiera to przestrzeń do ingerencji zewnętrznych. Uzurpacje KE i TSUE do ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski w obszarach, w których nie mają one kompetencji, mogłyby zostać przekreślone, gdyby proces przebudowy SN wykonany został szybko i sprawnie. A tak sami się prosimy, żeby zarówno kasta jak i czynniki zewnętrzne miały otwarte pole do ingerencji.

Ludmiła Kozłowska znów pojawiła się w UE - tym razem w PE w Brukseli, gdzie oczerniała Polskę przy aplauzie Verhofstadta i reszty unijnej ,,elity''. Jaka powinna być na to reakcja, bo chyba wcześniejsze głosy oburzenia i reakcja MSZ nie odniosły skutku?

Ja jakoś nie zauważyłem jakiejkolwiek zdecydowanej reakcji ani MSZ, ani ABW. Zdecydowana reakcja na skandaliczne postępowanie Niemiec, którzy przecież wprost napluli nam w twarz, powinna wyrażać się minimum w wydaleniu z Warszawy niemieckiego szefa warszawskiej placówki BND i równocześnie wycofaniu naszego odpowiednika z Berlina. Przecież Niemcy mając pełną świadomość jakie są motywy naszej decyzji o cofnięciu wizy dla tej agentki wpływu, wydali jej wizę powołując się na swój interes narodowy. To nawet gorzej niż napluć nam w twarz. Tymczasem my udajemy że pada deszcz, a jeszcze inni agenci wpływu w polskojęzycznych mediach tłumaczą, że podobno niewystarczająco wytłumaczyliśmy Niemcom motywy naszej decyzji. W przypadku Belgów, którzy tę wizę ponownie wydali, nie ma już żadnej reakcji. Czyli sami się prosimy, żeby nas inni kopali, a wszystko to w imię jakiejś „europejskiej solidarności”. Zastanawiam się, czy naprawdę mamy ministra spraw zagranicznych.

Czy osłabiona pozycja polityczna Angeli Merkel oraz Emmanuela Macrona i coraz mniejsze znaczenie głównych urzędników brukselskich nie jest doskonałą okazją, aby teraz właśnie pokazać stanowcze i zdecydowane kroki?

Na naszych oczach dzieje się proces gruntownej destrukcji dotychczasowego ‚,porządku” europejskiego. Nikt rozsądny w Niemczech nie ma już wątpliwości, że Angela Merkel to historia, a jej pozycja wewnętrzna jest całkowicie zrujnowana. W Niemczech za chwilę władzę przechwycą albo prawicowi albo lewicowi radykałowie. Jednocześnie trwa kompletna degrengolada pozycji francuskiego prezydenta. Z prędkością niemal kosmiczną traci on poparcie społeczne. I tych dwoje politycznych bankrutów próbuje jeszcze w ostatnich podrygach dyrygować Unią Europejską. A my, zamiast wykorzystywać tę sytuację, zapraszamy do nas Macrona, który wyrządził Polsce w ostatnich dwóch latach niezliczoną ilość szkód. I z powodów całkowicie niepojętych, podtrzymujemy tezy o rzekomej przyjaźni kanclerz Merkel wobec Polski. To jest wprost niewiarygodne.

Pojawia się więc nie lada okazja - proszę więc nam przybliżyć, jak można by to przekuć dla naszych celów?

Polska ma historyczną szansę także dlatego, że w kolejnych krajach europejskich z tygodnia na tydzień rosną w siłę formacje sprzeciwiające się tyranii francusko - niemieckiej oraz rządom brukselskich komisarzy ludowych. Mamy realną szansę by stać się sui generis liderem tego europejskiego ruchu odporu wobec dyktatury lewackiej soldateski wywodzącej się z pokolenia’68. Tymczasem nasz minister spraw zagranicznych gawędzi sobie z Timmermansem jak gdyby nigdy nic i jeszcze mówi o jakimś dialogu. Trzy dni po tym, jak tenże po raz kolejny próbował nas zlinczować pozwem do TS.

W sytuacji, w jakiej jest dziś Polska, to faktycznie niewytłumaczalne zachowanie.

Dyplomacja ma oczywiście swoje wymogi, ale są sytuacje w których trzeba grać twardo. A teraz jest najlepszy czas. Cała ta rządząca Unią lewacka kasta już doszczętnie skompromitowała się swoją pseudo polityką migracyjną. Teraz dziarsko prowadzi Unię do potężnego zderzenia z Wielką Brytanią, a jednocześnie bredzi coś o jakichś konfrontacjach z Ameryką. Za chwilę równie dziarsko sprokurują oni kolejny kryzys strefy Euro, wskutek poczynań Macrona i twardniejącej postawy Włoch. Wybory europejskie, ale też kolejne wybory w poszczególnych krajach wymiotą ich radykalnie. A my zamiast wyprzedzać swoją aktywnością i postawą te nieuchronne wydarzenia, korzystając z faktu iż mamy potężnego sojusznika po drugiej stronie Atlantyku, który postawił na nas jak nigdy dotąd, gawędzimy z Macronem i Timmermansem. Niepojęte.

Jest jeszcze jeden problem - narastające blokowanie działań wymiaru sprawiedliwości przez wysyłanie do TSUE pytań prejudycjalnych. To osiąga coraz bardziej kuriozalną skalę. Jak Pan to ocenia?

Totalna opozycja, teraz do spółki z sędziowską kastą, demolują państwo polskie. Oni przekroczyli już wszelkie granice, zniszczyli wszelkie standardy. Niestety inni po nich, oczywiście poza PiS-em, który także w opozycji nie przekraczał granic, pójdą jeszcze dalej. Odbudowa polskiej państwowości będzie bardzo trudna.

Totalna opozycja, nazwijmy ją dla odmiany - brukselska - nie zajmuje się już kryzysem uchodźczym, nie interesuje się bezpieczeństwem swoich obywateli - kobiet, dzieci czy starców w krajach, do których zjechali muzułmanie, a ich policja nie radzi sobie z migrantami. Czy ten unijny projekt przetrwa do maja 2019?

Do maja 2019 r. na pewno przetrwa. Nawet trochę dłużej. Ale widać wyraźnie, że to wszystko trzeszczy już w szwach. Moim zdaniem coraz bliższy jest moment, w którym trzeba będzie sobie postawić pytanie, co z Unii da się uratować. Bo na pewno jest wiele obszarów, które mogłyby dalej trwać. Ale ten kształt Unii, z rosnącą uzurpacją brukselskiej rady komisarzy ludowych i mającego coraz większe uzurpacje do wykraczania poza uprawnienia traktatowe luksemburskiego trybunału sprawiedliwości ludowej, jest nie do utrzymania. I w moim przekonaniu trwanie w takim projekcie nie leży w najmniejszym stopniu w interesie Polski, .

Czy zatem Pana zdaniem sytuacja Polski ulegnie zmianie? Bo przecież pozostanie wciąż ten sam skład członków Trybunału Sprawiedliwości UE?

Zmieni się skład Parlamentu Europejskiego, zmieni się kształt rady komisarzy ludowych, może nawet będą one mniej uciążliwe dla Polski (choć nie jest to pewne). Ale TSUE będzie trwał i co więcej, będzie to jeszcze przez wiele lat - z uwagi na inną rotację składu tego ciała - ostatni bastion tej bolszewicko-federalistycznej jaczejki. I oni będą chcieli nam jeszcze długo szkodzić, a zadba o to osobiście polski (?) członek tego ciała pan Safjan. Tego akurat jestem całkowicie pewien. No chyba że polski rząd zdobyłby się na odwagę i postawił sprawę jasno - TSUE nie ma kompetencji do rozpatrywania ani skargi przeciwko Polsce ze strony KE, ani udzielania odpowiedzi na pseudoprejudycjalne „pytania” polskiej kasty i dlatego Polski rząd nie będzie respektował jego rozstrzygnięć. To zamknęłoby sprawę, bo ci bohaterowie z obawy przed popadnięciem w śmieszność, z pewnością by przyhamowali. No ale na to trzeba mieć po prostu …

Dziękuję za rozmowę