Tomasz Wandas, Fronda.pl: W 18. dzień strajku nauczyciele złożyli broń. Wysuwane przez nich żądania podwyżek płac o 30 procent nie zostały spełnione. Dzień wcześniej rząd zapowiedział zmiany w prawie, dzięki którym nauczycieli nie mogliby zablokować matur, gdyby nadal strajkowali. Czy to klęska ZNP, i czy decyzja Broniarza ma związek właśnie ze zminą prawa w oświecie?

Prof. Antoni Dudek, politolog: Na pewno nie jest to sukces ZNP, tylko porażka: czy klęska, to się jeszcze okaże. Strajk został zawieszony, a nie zakończony, stąd zobaczymy co będzie działo się we wrześniu. Ciekawy jestem czy we wrześniu uda się im wznowić strajk, gdyż do tego czasu nie sądzę żeby żądania nauczycieli zostały spełnione. Natomiast we wrześniu będziemy już w ogniu kampanii do Sejmu, jeśli wtedy doszłoby do strajku, to były on jeszcze bardziej niewygodny dla władzy niż był obecnie. 

Kto wygrał spór?

Doraźnie można powiedzieć, że rząd osiągnął sukces. Postawa przeczekania strajku przyniosła efekt, przepisy, które są, były procedowane wczoraj w Sejmie, umożliwiłyby przeprowadzenie matur mimo strajku. Pytanie brzmi czy wtedy droga, gdzie kończy się granica ustępstw a gdzie zaczyna się dyktowanie nauczycielom warunków na zasadzie „my rządzimy, więc my możemy wszystko a wy jesteście niepotrzebni”?

Czy tak to wygląda?

Tak, skoro sklasyfikować może dyrektor (a jak nie chce) bądź może zrobić to samorząd, tu można zadać pytanie: po co rada pedagogiczna, po co klasyfikacja? Było to ryzykowne posunięcie. ZNP widząc co się dzieje, że dynamika strajku słabnie (mam wrażenie, że mieli oni wewnętrzne dane i mieli świadomość, że w większości szkół nauczyciele są już bardzo zmęczeni oraz czuli zagrożenie związane z maturami) wyciągnęło wnioski. 

Tzn?

Mam wrażenie, że Broniarz trochę się przeliczył, gdyż zaczął strajk w okresie przedegzaminacyjnym sądząc, że skłoni rząd do ustępstw. To nie przypadek, że strajk który mógł zacząć się w marcu bądź lutym rozpoczął się dopiero przed egzaminami. Broniarz liczył, że przymusi tym faktem rząd do ustępstw, jednak to się nie udało. Rząd wykazał się bardzo twardą postawą. 

Co dalej?

Podejrzewam, po tym strajku w środowisku nauczycieli popularność rządu jest bliska zera. Rząd będzie musiał sporo się postarać, żeby odbudować jakiś element zaufania do środowiska nauczycielskiego, które jest bardzo opiniotwórczym środowiskiem, wbrew pozorom ten wątek może mieć duże znacznie jesienią. 

To znaczy?

Zwłaszcza w środowiskach lokalnych nauczyciele mogą starać się przekonywać, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest najlepszym wyborem. Na chwilę obecną, w krótkoterminowej perspektywie rząd odniósł sukces. Strajk, który był ich głównym problem w kampanii przedwyborczej, która się toczy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego kończy się. W tym momencie PiS jest na drodze do bardzo dobrego wyniku wyborczego. 

„Prawda jest taka, że strajk mógłby być prowadzony dalej, strajk trwałby w czasie matur. I nie zdołalibyście, panie premierze Morawiecki, rozwiązać tego problemu. Nie bylibyście w stanie zastąpić nauczycieli, zaryzykowalibyście dobro uczniów, skazalibyście ich na ten stres. Nie wzięliście za nich odpowiedzialności - dlatego bierzemy ją my” argumentował szef ZNP. Czy faktycznie jest tak jak twierdzi Broniarz? Czy jednak nie brzmi to mimo wszystko absurdalnie?

Oczywiście ma pan rację, jednak w gruncie rzeczy nie wiemy co by było, gdyby nauczyciele rzeczywiście gremialnie odmówili współpracy przy maturach. Wiemy o tym, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o dopuszczenie do matury – pozostałaby tu kwestia także przeprowadzenia egzaminu i sprawdzania prac maturalnych.  Nie jestem pewien, czy rząd miałby możliwość ściągnięcia tak dużej ilość „ludzi z zewnątrz” by zajęli się tym wszystkim. Natomiast jedno jest pewne, Broniarz wolał nie ryzykować i postanowił się wycofać. Starając się wyjść „z twarzą” z tego strajku musiał coś powiedzieć. Natomiast z pewnością nie byłoby normalne, gdyby uczniów klasyfikowali dyrektorzy czy wręcz organy samorządu w ich zastępstwie – nie byłyby to właściwy kierunek i tu Broniarz ma rację. Na poziomie czysto operacyjnym rząd w oparciu o nowe przepisy pewnie byłby w stanie to przeprowadzić. 

Teoretycznie rząd mógł rozpocząć ten proces legislacyjny w momencie rozpoczęcia strajku, natomiast czekał do świąt licząc, że strajk się załamie – ten natomiast po świętach się wznowił. Procedowanie prawa wciągu jednej dobry nie jest dobre. 

Czy rząd nie był jednak pod ścianą?

Tak był, ale sam się pod nią postawił. Moim zdaniem ten strajk nie miałby takiego zasięgu, nauczyciele nie byliby aż tak sfrustrowani gdyby nie „piątka Kaczyńskiego”. 

Co „piątka Kaczyńskiego” mówi nauczycielom? 

„Wy nie jesteście ważni, ważni są emeryci, ludzie młodzi i rodzice dzieci – jak jesteście rodzicami dzieci to dobrze, coś dostaniecie”. Jednak ci, którzy nie mają dzieci do osiemnastego roku życia mogli poczuć się pominięci. Ta koincydencja tych zdarzeń spowodowała, że strajk nauczycieli był szczególnie zdeterminowani. Mieli oni poczucie, że rząd miał pieniądze, ale im ich nie dał, bo wolał dać je na inne rzeczy. Niewątpliwie to różniło ten strajk od innych strajków płacowych gdzie rząd mówił dalibyśmy wam, ale nie mamy. Tutaj jasno zostało pokazane, „mamy pieniądze, ale wam nie damy, wam się te pieniądze nie należą bo pracujecie za mało, macie najniższe pensum w Europie”.  Nie dziwię się, że druga strona czuła się tym rozgoryczona tym bardziej, że podawano zupełnie nieprawdopodobne kwoty (ze strony rządu) zarobków nauczycieli. Powszechnie wiadomo, że nauczyciel w Polsce przeciętnie zarabia  trzy tysiące złotych, a młodszy jeszcze mniej – jest to kwota za którą oni najwyraźniej mają problem by przeżyć. 

„Panie premierze, dajemy panu czas do września. Czekamy na konkretne rozwiązania. My swoje przedstawiamy jako rozwiązanie całościowe - zapowiedział Broniarz, zaznaczając, że w czerwcu związki zorganizują „prawdziwy okrągły stół edukacji”. Czy zapowiadany na wrzesień strajk faktycznie będzie miał miejsce na taką skalę jak miał teraz? Jaki jest sens robienia dwóch okrągłych stołów? Czy to coś wniesie?

Jest to demonstracja obu stron sporu. Sam pomysł okrągłego stołu był próbą odwrócenia uwagi od strajku przez rząd. Strona związkowa teraz to podejmuje. Prawda jest taka, że gdyby miała to być poważna sprawa, to taki okrągły stół odbyłby się na przełomie 2015 i 2016 roku jak PiS przystępował do reformy polegającej na reformie gimnazjów. 

W jednym zgadzam się z rządem, nauczycieli w Polsce jest za dużo i przede wszystkim są oni w części za słabi, ich poziom jest żenująco niski i powinni odejść z zawodu. Temu bolesnemu procesowi powinno towarzyszyć wyraźne, większe niż 30% podnoszenia płac całej reszty. Polska szkoła stoi nauczycielami a nie tym czy jest gimnazjum czy go nie ma. Rząd PiSu uznał, że cały problem kręci się wokół gimnazjów, że gimnazjum to drzazga, która tkwi w systemie edukacji i jak tą drzazgę usuniemy, to nagle cały organizm rozkwitnie, moim zdaniem jest to fałszywa diagnoza. Gimnazja zostały zlikwidowane, problemy zostały i rzeczywiście warto rozmawiać nawet teraz, jednak jeśli obie strony będą robiły swoje odrębne okrągłe stoły to nic nie będzie z tego wynikało. Jest potrzebna poważna dyskusja o edukacji, ale moim zdaniem teraz jest ona niemożliwa.

Dlaczego?

Dlatego, że wszystkie tego typu wydarzenia aż do jesiennych wyborów będą miały kontekst wyborczy. Tak naprawdę czas na poważną dyskusję o zmianach są wtedy jak mamy po wyborach nowy rząd (bądź stary ponownie wybrany) i ten zaczyna dyskutować na temat szczegółów zmian. Niewątpliwie taka dyskusja powinna się w Polsce odbyć. 

Co na to opozycja?

Opozycja ma teraz problem. Ich jedynym pomysłem na kampanię europejską był strajk ZNP. Nie było żadnego innego pomysłu na wspieranie tego strajku. Teraz Schetyna i inni mają problem bo nic nie zaproponowali w tej kampanii. Kaczyński zaproponował swoją piątkę, która nie ma związku z Europą i Parlamentem, ale przynajmniej był to jakiś konkret. Opozycja nie zaproponowała nic, „podpięła” się pod ZNP i liczyła, że strajk potrwa do wyborów. Podsumowując, myślę, że kiedy wiosną przyszłego roku (wybory prezydenckie) skończy się cykl wyborczy, wtedy można będzie poważnie usiąść i porozmawiać na temat zmian w edukacji. Oczywiście jeśli obie strony będą tym zainteresowane, (jak na razie mam wrażenie) że wszyscy liczą na to, iż wygrają te wybory, że druga storna przestanie istnieć, a oczywiście nie przestanie. W Polsce coraz częściej myśli się, że druga strona sporu przegra wybory, wyprowadzi się, po prostu zniknie. Tak nie będzie, ta druga strona zostanie i będzie miła prawdopodobnie bardzo silne poparcie społeczne. Jak na razie PiS twierdzi, że skoro ma większość, to nie musi z nikim dyskutować, a opozycja myśli, że już jesienią wygra wybory, zmienią się role i nie będą musieli już więcej przejmować się PiSem. Jest to droga fałszywa, która prowadzi nas do coraz większej polaryzacji, którą obserwujemy conajmniej od dekady, a tak naprawdę znaczenie dłużej. Moim zdaniem ta polaryzacja musi dojść do punktu krytycznego, który spowoduje, że ludzie (politycy) zaczną rozmawiać. 

To znaczy?

Moja diagnoza jest taka, że czas na naprawdę poważne rozmowy o całej reformie (nie tylko o szkolnictwie) w chwili zaistnienia kohabitacji. Krótko mówiąc jeśli wynik jesiennych wyborów parlamentarnych i wiosennych wyborów prezydenckich będzie odmienny (krótko mówiąc jeśli będziemy mieli prezydenta z innej opcji niż ta, która będzie miała większość rządową), wtedy, przy tym poziomie polaryzacji system polityczny ulegnie zablokowaniu. Prezydent będzie wszystko „wetował” drugiej stronie i to moim zdaniem będzie moment do tego, żeby poważnie usiąść i porozmawiać o edukacji ale i o innych bardzo ważnych dla polski sprawach. 

Z wewnątrz ZNP, po dzisiejszej decyzji prezesa związku pojawiają się (czasem) opinie że Broniarz ich zdradził, dlatego, powinien odejść. Czy faktycznie ich zdradził? Czy w Związku Nauczycielstwa Polskiego po tej sytuacji powinno dość do zmiany prezesa? Czy to by go nie odświeżyło? 

Broniarz jest tak długo prezesem, że na pewno wewnątrz ZNP ma opozycję, która próbuje teraz wykorzystać jego porażkę. Nie wiem na ile silna jest to opozycja i czy uda jej się doprowadzić do zmiany prezesa, jednak pewne jest to, że krytyka na pewno będzie. Ciekawy jestem ilu nauczycieli będzie kontynuować strajk mimo decyzji Broniarza. Czy Broniarz powinien odejść? O tym powinien zdecydować zarząd ZNP, moim zdaniem – tak. W organizacjach tego typu nie jest dobrze gdy na ich czele stoi ktoś dłużej niż dziesięć lat. Dziesięć lat zupełnie wystarczy, później można iść i służyć w lokalnej społeczności w inny sposób. Po 10 latach człowiek się wypala, wpada w rutynę i taka zmian dobrze służy. Zobaczymy co teraz będzie działo się w ZNP, niewątpliwie wewnątrz związku zaczną się teraz rozliczenia. 

Dziękuję za rozmowę.