Muzeum Sztuki Nowoczesnej (jedno z trzech muzeów, obok Polin Muzeum Historii Żydów Polskich i Muzeum Powstania Warszawskiego, których powstanie wspierał Lech Kaczyński) eksponując kolejną wystawę sztuki lewicowej (tym razem promującej zabijanie nienarodzonych dzieci zwane aborcją), postanowiło jeszcze raz udowodnić, że pieniądze podatników powinny zostawać w kieszeni podatników, a nie być wydawane na sztukę nowoczesną, szerzącą lewicowe zabobony i nienawiść do katolików oraz polskich patriotów.

Od wielu lat opisując wystawy, filmy czy sztuki teatralne, uparcie twierdze, że pieniądze podatników nie powinny być wykorzystywane do finansowania sztuki nowoczesnej tylko zostawać w kieszeni podatników. Niestety mam wrażenie, że nikt nie podziela mojego stanowiska. Ani wolnorynkowcy, dla których sztuka nowoczesna powinna być argumentem na rzecz obniżki podatków i państwa minimum, ani konserwatyści, którzy powinni poprzez ukazywanie sztuki nowoczesnej ukazywać upadek naszej cywilizacji.

Znane z promowania sztuki szerzącej lewicowe zabobony (w tym nienawiść do Polaków i katolików) Muzeum Sztuki Nowoczesnej od 26 listopada do 27 marca eksponuje wystawę „Kto napisze historię łez. Artystki o prawach kobiet". By na nią się dostać i zobaczyć wulgarne psychopatyczne proaborcyjne dzieła sztuki trzeba kasjerce przedstawić swoje świadectwo covidowe – galeria jest tylko dla szczepionych lub ozdrowiałych „Aryjczyków", a nie dla nieszczepionych „Żydów".

Wystawa ma być wyrazem walki „o prawa reprodukcyjne kobiet" z rzekomym klerykalnym reżimem rzekomo dręczącym kobiety. Prezentowane na wystawie dzieła sztuki są wyrazem przeżyć artystek związanych z aborcją, ukazują historię walki lewicy o prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, sukces walki zwolenników prawa do mordowania dzieci na całym świecie.

Na wystawie prezentowane są zdjęcia z pro aborcyjnych demonstracji w naszym kraju, które według Muzeum Sztuki Nowoczesnej pokazują „nowe, bezkompromisowe pokolenie", twórczość artystyczna wspierająca wprowadzenie prawa do mordowania nienarodzonych dzieci w Irlandii (która jest dziś „częścią kolekcji publicznych muzeów w Irlandii") i wielu innych krajów, filmy z działań zwolenniczek aborcji, oraz wiele innych dzieł sztuki propagujących prawo do zabijania nienarodzonych dzieci.

Psychopatyczne i wulgarne dzieła sztuki na wystawie mogą oglądać dzieci za pisemną zgodą rodziców. Wszyscy na wystawie muszą mieć zakryte usta i nosy maseczkami (nietolerowane są nawet chusty).

Proaborcyjna wystawa to nie pierwsza wystawa Muzeum Sztuki Nowoczesnej szerząca lewicowe zabobony, która udawania kolejny raz, że pieniądze podatników powinny zostać w kieszeni podatników, a nie być marnowane przez władze na sztukę nowoczesną.

W 2019 na w Muzeum Sztuki Nowoczesnej na wystawie Daniela Rycharskiego „Strachy" można było zobaczyć różańce z krwi homoseksualistów, krzyże ubrane w ubrania gejów, świętego na tle sodomickiej tęczy, dzieła oskarżające Kościoła katolickiego o współpracę z nazistami, utożsamiające katolicyzm z rasistowskimi mordami.

W czerwcu 2019 w Muzeum Sztuki Nowoczesnej na międzynarodowej wystawie „Farba znaczy krew. Kobieta, afekt i pragnienie we współczesnym malarstwie" wystawiane były obrazy będące dziełem kobiet (ciekawe czy takich genetycznie kobiet, czy też i facetów, którzy ubzdurali sobie, że mają inną płeć, tak jak to bywa w sporcie). Przesłanie obrazów było, według muzeum, bardzo feministyczne (co nie dziwi, bo dziś sztuka nowoczesna jest kanałem propagowania lewicowych zabobonów, od gloryfikacji komunizmu do promocji homo rewolucji).

Opisy wystawy i twórczości artystek napisane były specyficzną lewicową nowomową, która poprzez wodolejstwo, używanie słów nieobecnych w mowie potocznej, ma robić na osobach mających kompleksy i deficyt wiedzy wrażenie obcowania z bardzo inteligenckim przesłaniem.

Według informacji zamieszczonych na stronie muzeum „Wystawa nie jest [...] opowieścią o kobiecym zniewoleniu. Artystki obdarzają bowiem ciało władzą samostanowienia i proponują afirmatywna wersje kobiecości, opartą na autonomii i sprawczości. Tytułowa farba [...] prowadzi tam, gdzie sens się załamuje i rozmywa kategorie władzy i uprzedmiotowienia".

Jak można się dowiedzieć ze strony muzeum „z początkiem lat 90. trzecia fala feminizmu wprowadziła nowy, niekiedy autoironiczny, nieskrępowany i ekshibicjonistyczny ton dyskusji na temat wizerunków kobiet w kulturze, ich ról społecznych, pragnień, fizjologii ich ciał, tożsamości. Wystawa pokazuje, że – pomimo postępującej cyfryzacji i dematerializacji poprzez media społecznościowe – malarstwo, tak silnie osadzone w ciele, jego rozkoszach i traumach, pozostaje wyjątkowo sugestywnym medium do reprezentacji ludzkiego doświadczenia. Dzięki swej afektywnej i performatywnej charakterystyce malarstwo jawi się przede wszystkim jako skok w podświadomość i praktyka służąca do refleksji nad tym, co wyparte, perwersyjne, wstydliwe, objęte zakazem. Współczesne malarki coraz częściej tworzą obrazy prywatne i oparte na introspekcji, nasycone niepokojącą seksualnością, niekiedy obsceniczne, zuchwałe, a jednocześnie niepozbawione humoru czy efektów groteskowych. Afekt służy zaproszonym artystkom do namysłu nad szczególnym splotem znaczeń: nadmiaru, przyjemności, ale i doświadczenia przemocy, przemocy często o niejednoznacznym wektorze".

Muzeum na swojej stronie informuje, że wystawa prezentowała „twórczość polskich artystek w szerszym kontekście międzynarodowego malarstwa kobiet [...] W kontekście aktualnych przemian społecznych, wysuwanych postulatów równego dostępu do polityki reprodukcyjnej i seksualnej czy walki z nierównościami na tle rasowym oraz ekonomicznym, twórczość malarska kobiet stanowi kluczową dziś refleksję na temat przemocy wpisanej w porządki widzenia i konsumowania obrazów – tego, jak patrzymy, co dostrzegamy i jak inni patrzą na nas. Nie jest to jednak malarstwo, które na siłę instruuje, uprawia publicystykę czy poucza – raczej domaga się alternatywnych scenariuszy, a przede wszystkim swobodnej ekspresji i obecności mnogich, krzyżujących się tożsamości".

W 2018 w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie można było z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, w 2018 roku, można obejrzeć wystawę „Niepodległe. Kobiety a dyskurs narodowy". Na wystawie przedstawiono prace o: rzekomym prześladowaniu lesbijek przez katolicyzm w Nigerii, przemocy seksualnej wynikającej z kolonializmu w Mozambiku, seksualnym wykorzystywaniu przez Polaków murzynek, szkodliwość religii, dzieła propagujące idee lewicowe, gueerowe i feministyczne, antykapitalistyczne, idee walki z kolonializmem, gloryfikujące Róże Luksemburg, Salvadora Allende, aborcje, komunistów z Afryki, potępiające Donalda Trumpa.

Jedna z artystek w cyklu kolaży „Ochotniczki Wolności" „przypomina o żydowskich Polkach, które walczyły w wojnie domowej w Hiszpanii (1936–1939) [...] w szeregach Brygad Międzynarodowych w obronie ideałów republikańskiej Hiszpanii, opowiadając się za demokracją".

W marcu 2016 w dotychczasowej siedzibie warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, którą za parę miesięcy muzeum musiało opuścić, można było obejrzeć trzy ostanie wystawy, w tym jedną przedstawiającą twórczość artystów zaangażowanych w różne ekstremistyczne lewicowe inicjatywy, i drugą, zdecydowanie ciekawszą przedstawiającą twórczość osób osadzonych za przestępstwa kryminalne i osób chorych psychicznie.

Pracę twórców zaangażowanych w inicjatywy skrajnej lewicy można obejrzeć na wystawie „Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych". Wystawa ewidentnie była formą nobilitacji artystów zaangażowanych w lewicowy dyskurs oraz docenienia lewicowych przesądów. Jak do każdej wystawy, a nawet do każdego dzieła sztuki nowoczesnej, tak też do tej, była przez organizatorów dorabiana ideologia, w stylu marksistowskich frazesów, które mają na celu u oszołomionych bełkotem odbiorców wywołać nabożny pokorny szacunek.

Na wystawie można było zobaczyć prace między innymi takich artystów jak: Ivána Argote organizatorka anty kapitalistycznych warsztatów dla dzieci i syna kolumbijskich komunistycznych partyzantów, który dokumentował w swoich pracach działalność różnych lewackich organizacji terrorystycznych. Koalicji Robotników Sztuk (Art Workers Coalition) z Nowego Jorku, których celem jest reforma instytucji sztuki w duchu lewicowej kontrkultury lat sześćdziesiątych, powołanie związku zawodowego artystów, potępienie rasizmu, seksizmu, imperializmu amerykańskiego i antykomunizmu. Deterritorial Support Group, radykalnie lewicowego think-tanku, który jeszcze niedawno zajmował się tworzeniem lewicowej propagandy w Londynie. Rafała Jakubowicza, pracownika Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, który w swej pracy gloryfikuje działalność anarcho trockistowskiego związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Christiana Jankowskia, który wykonał pomnik na podstawie projektu meksykańskiego komunisty. Magdaleny Malinowskie, artystki związanej z trockistowską Inicjatywą Pracowniczą i skrajnie lewicowym środowiskiem poznańskiego Rozbratu. Adriána Melisa, który za Karolem Marksem krytykuje gospodarkę kapitalistyczną.

W grudniu 2013 w Muzeum Sztuki Nowoczesnej eksponowano zakupioną przez muzeum dzieło rzeźbę P. Uklańskiego „Deutsch-Polnische Freundschaft" przedstawiająca połączenie godła Polski z godłem nazistowskich Niemiec.

W 2012 roku Muzeum Sztuki Nowoczesnej urządziło wystawę „Nowa Sztuka Narodowa — Realizm narodowo-patriotyczny w Polsce XXI wieku". Był to głównie pokaz smoleńskiego kiczu.

Jan Bodakowski