Prezydent Andrzej Duda skomentował sprawę swojego zdjęcia z wizyty w Białym Domu, które wzbudzilo tyle kontrowersji. Mowa oczywiście o tym, na którym polski przywódca podpisuje umowę o partnerstwie na stojąco, podczas gdy prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump siedzi wygodnie w swoim fotelu. 

"Donald Trump - jak może - unika niepotrzebnej celebry, dąży do pozytywnego domykania spraw. Ja też. I tak to zbudowaliśmy, tak miało być"-ocenił Andrzej Duda w rozmowie z tygodnikiem "Sieci". Prezydent podkreślił, że w Waszyngtonie doszło do "mocnej, szczerej, konkretnej" rozmowy z Donaldem Trumpem, a jej puentą była podpisana deklaracja. 

"Każdy bierze po egzemplarzu i działamy dalej. Liczyła się dla nas siła tego dokumentu, potwierdzenie strategicznego sojuszu w nowych okolicznościach. Przecież̇ świat po tych 10 latach jest inny"-podkreśla w wywiadzie głowa państwa. Dlaczego jednak polski prezzydent stał przy podpisywaniu ważnej umowy, co tak chętnie roztrząsało wiele mediów w naszym kraju?

Duda wskazał, że rozmowa była na tyle dobra, że znacząco się przeciągnęła. Dlatego też podjęta została decyzja o nieprzechodzeniu do innej sali. 

"Cel osiągnąłem. Jak ktoś woli się skupiać na tym, że nie siedziałem na złotym tronie, to trudno"- podsumował prezydent. Jak dodał rozmówca "Sieci", dotrzymuje słowa danego Polakom:

"Obiecywałem Polakom prezydenturę skuteczną, a nie celebrującą. Słowa dotrzymuję".

yenn/Sieci, Fronda.pl