W krytyce islamu istnieje tendencja do unikania pytania głównego, na korzyść pytań drugorzędnych. Główne pytanie brzmi: Czy Mahomet rzeczywiście miał objawienie pochodzące od Boga? Natomiast pytaniami drugorzędnymi są: Czy islam jest religią pokoju? Czy islam jest zgodny z nowoczesnymi wartościami? Czy prawo szarijatu traktuje kobiety sprawiedliwie? itd. Te pytania mogą być pomocne w uświadamianiu podobnie jak my myślącym  prawdziwej natury islamu, ale nie zdziałają wiele wobec wierzącego muzułmanina. Bojowo nastawiona religia? Niezgodna ze współczesnymi wartościami? Cóż z tego, jeśli tego właśnie chce Bóg, kim my jesteśmy, aby kwestionować Jego wybory?

To jest właśnie powód, dla którego należy postawić pytanie główne: Czy Bóg przekazał jakieś przesłanie Mahometowi, czy Mahomet je po prostu wymyślił? Można by się śmiało założyć, że większość Amerykanów wierzy w to drugie, lecz są zbyt grzeczni i rozważni,  żeby to przyznać. Miejmy odwagę posiadać własne myśli i nie tylko z tego powodu, że nie powinniśmy w naszym myśleniu kierować się strachem przed urażeniem muzułmanów, ale głównie dlatego, że dogmat kulturowego relatywizmu wymusza na nas to, abyśmy przystali na propozycję, iż wszystkie religie są jednakowo wartościowe. Tymczasem, pytanie dotyczące autentyczności  objawienia Mahometa jest wciąż sercem całej sprawy.  Tak długo, jak  muzułmanie wierzą, że Mahomet otrzymywał dyscyplinujące rozkazy od Boga – zagrożenie islamskim dżihadem będzie rosło. Podważając to przekonanie, odbieramy rację dla wojny, jaką islam wypowiedział światu.

Sensowne wydaje się zatem pokazanie, iż objawienie Mahometa jest wysoce nieprawdopodobne. Jednym ze sposobów, aby to uczynić jest poddanie islamu takim samym testom krytycznej argumentacji i dowodów historycznych, jakim poddano Objawienie chrześcijańskie. Przez wiele wieków, zarówno krytycy chrześcijaństwa, jak i chrześcijańscy uczeni poddawali Ewangelie rygorystycznym badaniom. W efekcie wstrząsnęło to wiarą niektórych ludzi, ale także skutkowało wzrostem i umocnieniem się podstaw racjonalnych, opartych na faktach, na rzecz chrześcijaństwa. Jednak, gdy taka sama metoda zostaje zastosowana do objawienia islamskiego, zaczyna się ono rozpadać.

Na przykład, porównajmy obraz Jezusa z Koranu z tym, który wyłania się z kart Ewangelii. Chociaż już bardzo pobieżne spojrzenie ujawnia, że oba te obrazy są ze sobą totalnie sprzeczne, to jednak zwykła ciekawość zachęca do ich porównania. Który Jezus jest prawdziwy? Może lepiej, które z obu źródeł  opisuje faktyczną postać historyczną?

Jezus jest uważany przez muzułmanów za wielkiego proroka, ale właściwie nie wiadomo z jakiego powodu zważywszy, iż na kartach Koranu nie ma On prawie nic do zrobienia lub do powiedzenia. Przemawia On bardzo krótko, sześć lub siedem razy i przede wszystkim po to, aby zaprzeczyć, że kiedykolwiek uważał samego siebie za Boga. Dalej, cały sens umieszczenia Go w Koranie ma służyć podważeniu wiary chrześcijan w Jego bóstwo -  wiary, która jeśli jest prawdziwa, przekreśla cały sens misji Mahometa. Zauważmy, że gdy kiedykolwiek Jezus jest wspominany w Koranie, to prawie zawsze w takim celu, aby pomniejszyć Jego znaczenie, np.: “Był On tylko śmiertelnikiem, którego uprzywilejowaliśmy i uczyniliśmy przykładem dla Izraelitów. (43: 60).

Jezus z Koranu pojawia się głównie jako przeciwieństwo Jezusa z Ewangelii, przy czym słowo “pojawia” to zbyt dużo powiedziane. Ten Jezus nie chodzi na wesela czy na ryby ze swoimi uczniami, nie gromadzi dzieci wokół siebie. Praktycznie nie posiada On ludzkich cech, a to co mówi jest schematyczne i monotonne. Jest On bardziej bezcielesnym głosem niż osobą. Mówiąc bez ogródek, brak Mu osobowości. Jezus z Nowego Testamentu jest postacią wyrazistą, natomiast Jezus z Koranu bardziej przypomina widmo. Kiedy rozpoczął swoją misję? Nie ma tam żadnej wskazówki. Kiedy żył? Ponownie, nie ma tam, żadnego śladu. Gdzie sie urodził? Pod drzewem palmy. To właśnie pokazuje, jak rzeczowy jest Koran. Problem prezydenta Obamy z ustaleniem jego miejsca urodzenia to nic, w porównaniu do próby ustalenia miejsca urodzenia Jezusa z Koranu. Jezus w Koranie jest rozmytą postacią, zdaje się nie żyć, ani w czasie, ani w przestrzeni. Z jednej strony mamy do czynienia z Jezusem z Nazaretu, z drugiej zaś z kimś, kogo najlepiej można by opisać jako Jezusa z Nibylandii.

To, co przede wszystkim odnajdujemy w Ewangeliach, a czego na pewno nie ma w Koranie, to solidny kontekst geograficzny i historyczny. Jeśli historia Jezusa miałaby miejsce w jakiejś mitycznej lokacji, na długo przed wszelkimi zapisami historycznymi, to łatwiej byłoby ją odrzucić...po prostu jako mit. Jednak ta historia nie dzieje się w jakiejś nieokreślonej Nibylandii, lecz w miejscach, które mogą być odwiedzane również dzisiaj, takich jak:  Betlejem, Nazaret czy Jerozolima. Jezus nie idzie na jakiekolwiek przyjęcie weselne, lecz udaje się na wesele do Kany; w Jego przypowieści o dobrym samarytaninie, mówi o konkretnej drodze, która prowadzi z Jerozolimy do Jerycha; rozmawia z samarytanką przy studni Jakuba w mieście Sychem; uzdrawia jednego człowieka przy sadzawce Siloe, innego przy basenie z pięcioma portykami. Tyr Sydoński, Kafarnum, jezioro Galilejskie, rzeka Jordan, góra Oliwna, preatorium, pałac Heroda, Golgota - to specyfikacja i faktyczność, której nie znajdzie się w mitologii.

…Oraz w Koranie. Weźmy na przykład nieporozumienie dotyczące ukrzyżowania. Oto, co w tej kwestii ma do powiedzenia Koran: “Oni Go nie zabili, nawet nie ukrzyżowali, ale myśleli, że to zrobili”(4:157). Zaprawdę, to bardzo interesujące podejście do ukrzyżowania. Można by rzec więcej, Dan Brown ma podobną teorię dotyczącą ukrzyżowania, jednak przynajmniej wymyślił opowieść, która ją wspiera. Tymczasem zaciekawione umysły, które mają nadzieję lepiej rozeznać się w tej sprawie po przez Koran, będą zawiedzione. “Oni Go nie zabili...ale myśleli, że to zrobili?” Dlaczego tak myśleli? Właściwie kim są “oni”? Odpowiedź: Wygląda na to, jakby Mohamet nie wiedział kim “oni” byli. Natomiast, jeśli wiedział, to nie chciał, aby jego naśladowcy mieli świadomość, że pochodzą z całkowicie odmiennego i bardziej konkretnego przekazu o życiu Chrystusa niż ten, który on sam prezentuje. W przekazach Koranu nie ma wzmianki o najwyższych kapłanach, Saduceuszach, nie ma tłumów, nie ma Rzymian, Piłata, Heroda, Piotra, Jakuba i Jana, nie ma Golgoty, ogrodu Getsemani, pokoju na górze, Jerozolimy, Nazaretu, Galilei, nie ma nauczania w świątyni, kazania na górze, uciszenia burzy, ostatniej wieczerzy, nie ma rozprawy sądowej przed Sanhedrynem. Bez tego wszystkiego, nie ma ani historycznego, ani geograficznego kontekstu, nie ma osadzenia w rzeczywistości. Ktoś pewnego razu powiedział o Los Angeles, że “tam nie ma żadnego tam tam.” Dokładnie takie uczucie pojawia się, gdy spotykamy Jezusa z Koranu.

Jezus przedstawiony w Koranie, rzeczywiście zdaje się żyć w Nibylandii. W przeciwieństwie do narracji Ewangelii, ze wszystkimi jej obrazowymi szczegółami i troską w przedstawianiu osób oraz wydarzeń, relacja Koranu jest ekstremalnie podejrzana i prymitywna. Zadziwiająco uboga. Jeśliby pominąć powtórzenia, to wszystko, co Koran ma do powiedzenia na temat Jezusa, zmieściłoby się na dwóch lub trzech kartkach Biblii. Z czego połowa,  poświęcona jest udowadnianiu, że nie był On Synem Bożym.

Nie trzeba być chrześcijaninem, aby stwierdzić, że to właśnie Nowy Testament a nie Koran, bardziej przypomina dokument historyczny. Mamy tutaj do czynienia z czymś bardzo osobliwym. Jezus Ewangelii, ogłaszający swoją równość z Bogiem, jest bardziej przekonywujący, niż Jezus z Koranu. Nie tylko dlatego, że trudno jest uwierzyć w postulaty mahometańskiego Jezusa, lecz dlatego, że jest w ogóle trudno uwierzyć w Jego istnienie. Brak tam jakiegokolwiek przekonywującego szczegółu.

Które podanie jest bardziej prawdopodobnym źródłem prawdy o Jezusie? Z jednej strony mamy rozcieńczoną wersję Koranu, z drugiej bardzo szczegółową narrację z licznymi odwołaniami do historycznych faktów i geograficznych lokalizacji. Które jest bardziej wiarygodne? Sprawozdanie spisane w Arabii ponad sześćset lat od czasu ziemskiegigo życia Jezusa,  czy to spisane przez Jemu współczesnych, przy pomocy wielu świadków, którzy byli na miejscu?

Cokolwiek myślimy o Jezusowym roszczeniu bycia na równi z Bogiem, jest bardzo trudno nie wierzyć w Jego istnienie. Dinesh D’Souza napisał w Co jest takiego wspaniałego w chrześcijaństwie, “Czy wierzysz w istnienie Sokratesa? Aleksandra Wielkiego? Juliusza Cezara? Jeżeli ustalono ich historyczność bazując na informacjach pochodzących z dawnych źródeł, spisanych i zachowanych w wielu kopiach, to dowody dotyczące istenienia Chrystusa są bardziej liczne, niż któregokolwiek z nich.” Historyczna wiarygodność? F.E. Peters w swojej książce Harvest of Hellinism ( Żniwo Helenizmu) napisał, że “ Nowy Testament był najczęściej kopiowaną i najszerzej rozprowadzaną księgą antyku.” Co to oznacza? Otóż Nowy Testament przetrwał w około 5.656 ręcznie kopiowanych częściach i kompletnych manuskryptach. To tylko w samej Grecji. Jeśli dodamy do tego łacińską wulgatę i inne wcześniejsze wersje, otrzmujemy ponad 25,000 istniejących kopii rękopisów Nowego Testamentu. Jak to się ma do innych, wczesnych przekazów historycznych? Cóż, posiadamy siedem kopii  Naturalnej Histori Piliniusza Młodszego, dwadzieścia kopii Kronik Tacyta i dziesięć kopii Wojen Galickich Cezara. Wynik: chrześcijaństwo 25,000; Cezar 10. Nawiązując do ewangelicznego wezwania: ,,Oddajcie Cezarowi, co Cezar’’, to  nie otrzymał on zbyt dużo.

O wiele trudniej jest ustalić autentyczność innych Jezusów, gdyż nie posiadamy żadnych informacji o kimś z dawnych czasów, kto deklarowałby, że nie jest Synem Boga, poza oczywiście obwieszczeniami pochodzącymi od proroka zwanego “Mohametem.” Apologeci muzułmańscy upierają się, że jest jakiś oryginał, dawno zagubionej wersji Ewangelii, która potwierdza obraz Jezusa, jaki pojawia się w Koranie. Mówią, że chrześcijanie sfałszowali oryginał i sfabrykowali skażoną wersję, która czyni z Jezusa Boga, pozostawiając Mahometa na boku, poza liczącą się historią – w rzeczywistości to tylko muzułmański odpowiednik teorii Kodu Da Vinci. Tymczasem naczelna zasada naukowości mówi, że należy pracować z dokumentami, które się posiada a nie z tymi, których istnienie się jedynie hipotetycznie zakłada. Zatem odwołując się do tego, co posiadamy, do Koranu, widzimy Jezusa, który bardziej przypomina postać mitologiczną niż realną. Poddając Go historyczno- krytycznej metodzie badań, jest czymś podobnym do próby poddania takiej samej metodzie Perseusza lub Achillesa.

W Koranie najdłuższy monolog Jezusa ma miejsce w już kołysce, kiedy ma On zaledwie kilka dni. W związku z całą nierealnością, która Go otacza, warto pytać: po co właściwie w ogóle jest On wspomniany w Koranie i dlaczego posiada status wielkiego proroka? Odpowiedź jest prosta: Mahomet czyniąc z niego muzułmańskiego proroka, po prostu Go degraduje a nie promuje. Jan Chrzciciel powiedział o Jezusie: “On musi wzrastaś a ja się umniejszać.” Mahomet preferował odwrotną drogę, bo żeby on mógł wzrastać, to było konieczne, aby Jezus został umniejszony.

Zatem, nawet, jeśli przypuścimy, że Jezus jest jedynie wielkim prorokiem, to, jako taki nie pojawia się w Koranie. Przypomina bardziej jakiegoś podejrzanego urzędnika, któremu w próbnym spektaklu dano do odczytania kilka moralizujących  sprawozdań. W jednym momencie jest On faktycznie przesłuchiwany przez Boga:  I oto powiedział Bóg: "O Jezusie, synu Marii! Czy ty powiedziałeś ludziom: Bierzcie mnie i moją matkę za dwa bóstwa, poza Bogiem?" On powiedział: Chwała Tobie! Nie do mnie należy mówić to, do czego nie mam prawa. Jeślibym ja tak powiedział,Ty przecież wiedziałbyś o tym... Ja im powiedziałem tylko to, co Ty mi nakazałeś powiedzieć. (5:116-117)

Zatem, wszystko rozstrzygnięte. Sami widzicie nigdy tego nie powiedział. Sam to przyznał.

Mahomet szybko się zorientował, że jeśli Chrystus jest tym, za kogo uważają Go chrześcijanie – Synem Boga i wypełnieniem wszystkich proroctw – wówczas nie potrzeba już innego proroka i innego objawienia. Trzeba jednak przyznać, że Mahomet bardzo sprytnie podszedł do problemu Jezusa: podtrzymać Go w narracji, ale jednocześnie zdegradować i użyć Go do obalenia podstaw wiary chrześcijan. Z drugiej strony nie było to zbyt dobrze wykombinowane, ponieważ scenicznie wykreowany Jezus Mahometa jest całkowicie pozbawiony jego własnej, istotowej charakterystyki, i jest to oczywiste, że nie jest On niczym więcej, jak jedynie podporą dla nauk wygłaszanych przez proroka. Chrześcijańscy uczeni i krytycy chrześcijaństwa często zachęcają do poszukiwania “historycznego Jezusa”. Wskazówka, która pomoże zaoszczędzić czas: nie zadawajcie sobie trudu, aby szukać Go w Koranie.


William Kilpatrick (artykuł ze strony: www.frontpagemag.com/ Jesus of Nazareth vs. Jesus of Neverland, 16 czerwca 2010r.)

Tłumaczenie: Mariusz Januszewski