Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Jak odniósłby się Pan do wydarzeń w kościele św. Anny w Warszawie, które, jak się później okazało, mogły być sprawnie przeprowadzoną prowokacją?

Poseł Stanisław Pięta, PiS: Protestujące Panie porozumiewały się na portalu internetowym, gdzie zaplanowały to wydarzenie. Internauci rozpoznali też na nagraniu działaczkę feministyczną, która wypowiadała się dla portalu Pyta.pl na jednym z wydarzeń organizowanych przez środowiska lewicowe. W kościele mogliśmy zobaczyć dobrze przygotowaną ekipę telewizyjną, wyposażoną w profesjonalny sprzęt. Wszystkie okoliczności zdarzenia wskazują na prowokację mającą zakłócić wiernym udział w mszy świętej, wywołać awanturę, sprowokować nerwową reakcję ze strony katolików. Są to niegodne zagrywki, promowane potem przez Gazetę Wyborczą i nie wydaje mi się, by można było przejść obok tego obojętnie. Promowanie tego rodzaju zachowań będzie rozzuchwalało takie osoby. Podobne sytuacje można było zaobserwować na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej. Przypomnijmy sobie tę agresję wobec osób modlących się pod krzyżem postawionym przez harcerzy. Zaczynało się od ordynarnych uwag słownych, a kończyło na aktach przemocy, poszturchiwaniu, kopaniu starszych kobiet, rzucaniu na nie wypalonych papierosów. Pamiętamy tę, pijaną, lewacką zgraję, która przychodziła tam z ukrzyżowanym miśkiem czy krzyżem z puszek po piwie. Tego pokroju zwyrodnialstwo nie może się powtórzyć i nie powinno być przyzwolenia na takie incydenty.

Cała sytuacja została przedstawiona jako spontaniczny protest wzburzonych wiernych. Pojawiły się wypowiedzi, że katolicy zaczną odchodzić od Kościoła, skoro ten, zajmując zdecydowane stanowisko wobec aborcji, „miesza się do polityki”.

Prawdopodobnie taki właśnie był cel tego pożałowania godnego incydentu. Przypuszczam, że chodziło o rozpropagowanie rzekomego wzburzenia wiernych za pomocą portali internetowych. Problem w tym, że ten, kto to obmyślił, nie wykazał się inteligencją ani polotem, bo widać wyraźnie, że to przedsięwzięcie jest wyreżyserowane. Wstyd, że GW przygotowuje relacje z tego zdarzenia. Myślę, że sprawa powinna być wyjaśniona przez prokuraturę.

Jak odniósłby się Pan do samego projektu ustawy antyaborcyjnej. Czy rzeczywiście taka ustawa mogłaby w jakikolwiek sposób ograniczać wolność kobiety?

Staram się dochować wierności nauce Kościoła, pamiętać o przykazaniach, nie ma możliwości, by katolik godził się na zabijanie niewinnych i bezbronnych istot ludzkich. Ani powoływanie się na chorobę, niepełnosprawność, ani okoliczności poczęcia dziecka nie mogą wpływać na złagodzenie stanowiska katolickiego. Nie zabijaj znaczy nie zabijaj. Dziecko, które może urodzić się chore, powinno mieć szansę na leczenie. Z kolei poczęte w wyniku gwałtu nie jest winne temu, w jaki sposób rozpoczęło się jego życie. Nie wolno obarczać dziecka odpowiedzialnością za gwałt. Do wielkiego zła, jakim jest przestępstwo na tle seksualnym, nie można dokładać zbrodni, jaką jest morderstwo. Matka zabijająca swoje nienarodzone dziecko nie przestaje być matką. To rzutuje na całą jej przyszłość. Taka kobieta nadal jest matką, tyle że nieżywego dziecka. W tym rozchwianym świecie musimy trzymać się pewnych fundamentalnych zasad. Warto też zastanowić się nad tym, co wydarzyło się w Europie Zachodniej, gdzie partie chrześcijańsko-demokratyczne zagubiły się w ustępstwach i kompromisach,zdegenerowały się, porzuciły naukę Kościoła, dziś godzą się na zabijanie nienarodzonych dzieci, na „małżeństwa” homoseksualne, eutanazję. Widzimy, do czego prowadzi jakikolwiek kompromis w kwestii ochrony życia i nie możemy się na niego zgodzić, nie powinniśmy tego akceptować.