„Ale nikt nie zatrzymał mnie za przekroczenie prędkości! Ja nawet wtedy nie prowadziłem, tylko kierowca” - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl poseł Eugeniusz Kłopotek. Zdaniem parlamentarzysty, policja „poluje na kierowców”, bo jadąc ze Strzelna w stronę miejscowości Miradz zauważył dziwne ograniczenia prędkości - w Mogilnie do 60 kilometrów, a w lesie - do 40 kilometrów.

Na końcu lasku miał stać patrol policji, więc Kłopotek poprosił kierowcę, by ten zawrócił. „Powiedziałem policjantom, że znak jest absurdalny, że to zwykła łapanka, bo wiadomo, że mało kto będzie przestrzegał takiego dziwnego zakazu. Panowie się ze mną zgodzili, ale sami w sprawie znaku nie mogli wiele zrobić” - relacjonuje parlamentarzysta.

Kłopotek zwrócił się więc do starosty i znak, ograniczający prędkość miał zniknąć.

MaR/Dziennik.pl/Gazeta.pl