Do miotły i do łóżka

Fatalną kondycję polskich rodzin unaocznia projekt intercyzy przygotowany i upubliczniony przez Fundację Ojców Pokrzywdzonych (FOP). Obnaża on duszę współczesnego mężczyzny nad Wisłą. Kogoś, kto marzy, aby być w domu głową rodziny, a nie wie jak to zrobić. Kogoś, kto chciałby być w rodzinie autorytetem i próbuje to wymusić dokumentem. Wreszcie kogoś, kto żebrze o miłość, ale rolę swojej żony sprowadza do roli służącej i prostytutki.

Projekt intercyzy FOP, wykraczający poza standardowe kwestie majątkowe, mający regulować kwestie pożycia, czy codziennego funkcjonowania małżonków, upublicznia bolączki współczesnych mężczyzn. Trzeba to powiedzieć jasno: osób niedojrzałych do małżeństwa. Bo która zdrowo myśląca kobieta będzie chciała wyjść za egoistę, który życzy sobie mieć na piśmie prawo do trzymania pilota i harmonogram seksu na godziny?

Kryzys małżeństwa to przede wszystkim kryzys mężczyzn. Jeśli facet chce mieć z żoną kontrakt, a nie relację, to takie małżeństwo nie będzie udane. Wygląda na to, że mężczyźni nie wiedzą czym jest małżeństwo. Zbudowali sobie jakieś wyobrażenia na podstawie oglądniętych filmów klasy C i rozmów po pijaku. Chcą seksu i świętego spokoju. Tylko, że jest to utopia.

Wzór rodziny z Nazaretu

Rodzina bez problemów nie istnieje. Weźmy choćby Rodzinę z Nazaretu, której wzór podkreśla papież Franciszek w głoszonej przez siebie Wielkiej Katechezie o Rodzinie. Czy rodzina, w której wzrastał Chrystus, była wolna od problemów i cierpień?

Maria przyjmując Chrystusa wiedziała, że jej Syn umrze śmiercią męczeńską. Gdy Józef dowiedział się, że jego przyszła żona jest w ciąży – chciał ją porzucić, ale w końcu przyjął dla siebie upokarzającą rolę ojca zastępczego. Żyli w ubóstwie, prześladowani, zmuszeni do emigracji. Czy to nie są problemy, z którymi borykają się także dzisiejsi ludzie?

Rodzina ma szanse na przetrwanie tylko wtedy, gdy w jej centrum jest Chrystus. Wystarczy rozglądnąć się wokół siebie, aby zobaczyć, że rodziny chrześcijańskie się nie rozwodzą, natomiast małżeństwa pogan zwykle kończą się rozpadem. Zdrowe rodziny wielodzietne można spotkać niemal wyłącznie we wspólnotach.

Gdy Chrystus jest w centrum, małżeństwo ma sens, bo oznacza rezygnację z części siebie na rzecz drugiej osoby. Miłość jest przede wszystkim troską o drugą osobę, a nie o zaspokojenie siebie. Miłość zawsze jest okupiona cierpieniem i łzami. Doskonale wiedzą o tym małżeństwa chrześcijańskie, które zawsze mogą się pojednać i prosić się o wybaczenie.

Niech nigdy nie zabraknie nam wina

Gdy w centrum stawiamy siebie, nie chcemy ustąpić ani na krok, wymagamy a nie dajemy nic w zamian to taki związek rzeczywiście nie ma szans na przetrwanie i trzeba szczęścia szukać u drugiej czy trzeciej partnerki. Najczęściej bezskutecznie, bo żona jest na dobre i na złe, a kochanka wyłącznie na dobre.

Papież Franciszek katechezę o małżeństwie zaczyna przypomnieniem przypowieści o Kanie Galilejskiej. W weselu po raz pierwszy ujawniła się chwała Boga. „Tak więc Jezus uczy nas, że najdoskonalszym dziełem społeczeństwa jest rodzina: mężczyzna i kobieta, którzy się kochają. To jest najdoskonalsze dzieło!”. Ufajmy, że papieska pielgrzymka rozbudzi miłość w tych polskich domach, gdzie najwyraźniej zabrakło już wina.

Tomasz Teluk