W sprawie prześladowania obywateli polskich wyznania mojżeszowego 

Rozmowa z Kanclerzem Adolfem Hitlerem 

Ciekawy dokument historyczny z 2 maja 1933 roku 

Raport posła RP w Berlinie A. Wysockiego do ministra spraw zagranicznych RP J. Becka z rozmowy z kanclerzem Rzeszy Niemieckiej A. Hitlerem. 

W myśl otrzymanej instrukcji prosiłem za pośrednictwem tutejszego Urzędu dla Spraw Zagranicznych o rozmowę z kanclerzem Hitlerem. Odbyła się ona dzisiaj w południe i trwała w obecności ministra spraw zagranicznych barona von Neuratha 40 minut. 

Oświadczyłem kanclerzowi mniej więcej, co następuje: 

Stosunki między Rzeszą Niemiecką a Polską ułożyły się niestety tak, że na skutek rozdzielających oba te państwa przeciwieństw oficjalni przedstawiciele tych państw nie mogą porozumiewać się tak, jak by tego normalne stosunki sąsiedzkie wymagały. Polska i Niemcy stoją zawsze we wrogich sobie obozach. Następstwa tego stanu rzeczy oddziałują na kształtowanie się opinii publicznej, która w obu państwach jest niezwykle podejrzliwa, łatwo alarmująca się i ciągle podniecana czy to przez wystąpienia prasowe, mowy lub działania nie ponoszących odpowiedzialności czynników. Opinia publiczna Polski stale jest np. alarmowana stanowiskiem stronnictwa nacjonalistycznego w Gdańsku, którego prasa i przywódcy starając się we wszystkich wpoić przekonanie, że oddanie Wolnego Miasta Niemcom jest tylko kwestią czasu, i to szczególnie od chwili, kiedy ster rządu w Rzeszy objął Adolf Hitler. 

Jako przedstawiciel Polski w Berlinie muszę zaznaczyć, że nie dopatrzyłem się dotąd w bezpośrednich wystąpieniach kanclerza potwierdzenia owych pogróżek. Uważam je jednak wraz z moim rządem i polską opinią publiczną za niezwykle niebezpieczne nie tylko dla stosunku Polski do Wolnego Miasta Gdańska, ale także dla dalszego pokojowego współżycia między moim krajem a Rzeszą. 

Pozwalam sobie przy tym zwrócić uwagę kanclerza na niezwykłą czujność, z jaką Polska odnosi się w ogóle do całokształtu kwestii łączących się z jej dostępem do morza i prawami, jakie nabyła w Gdańsku na podstawie Traktatu Wersalskiego. Ojcowie nasi popełnili już raz wielki błąd nie popierając należycie rozwoju własnej floty handlowej i lekceważąc sobie stanowisko, jakie Polsce przypadło w udziale na Bałtyku. Tego błędu nasze pokolenie popełnić nie chce i nie może i każdy z nas bez wyjątku uważa nasz dostęp do morza za interes życiowy Polski i jest go gotów bronić do upadłego. 

Byłoby więc niezwykle pożądane, aby kanclerz zechciał w formie, jaką uważa za stosowną, oświadczyć, że ani on, ani rząd Rzeszy nie mają zamiaru naruszać nabytych przez Polskę praw i interesów w Wolnym Mieście Gdańsku. Jestem przekonany, że tego rodzaju oświadczenie wpłynie nie tylko uspokajająco na bardzo podnieconą i zaniepokojoną opinię publiczną w Polsce, ale także będzie wskazówką dla tych niemieckich czynników, które zasłaniając się autorytetem kanclerza działają często przeciwko nam na własną rękę. 

Hitler odpowiedział mi w dłuższym przemówieniu, którego główne ustępy brzmią mniej więcej w następujący sposób: kanclerz nie pojmuje powodów zaniepokojenia opinii publicznej w Polsce. Ani on, ani żaden z członków jego rządu nie uczynili ani nie powiedzieli nic takiego, co mogłoby to zaniepokojenie usprawiedliwić. Rząd Rzeszy pod przewodnictwem kanclerza nie ma bynajmniej zamiaru naruszania istniejących traktatów i uważa je za obowiązujące, respektując te obowiązki i prawa, jakie te traktaty na Rzeszę nakładają. Niemcy nie uznają natomiast żadnych praw Polski do Gdańska, które wykraczałyby poza ramy istniejących traktatów. Uważały też obsadzenie Westerplatte przez wzmocnione oddziały polskie za bezprawne i miały wszelki powód – Niemcy, nie Polska – do zaniepokojenia. 

Kanclerz jest pacyfistą i wyznaje przekonanie, 
że każdy, kto z bliska, a nie z powieści przypatrzył się grozie wojny, ten będzie zawsze uważał ją za ostateczność, której unikać należy. Wyników wojny nigdy zresztą nie można przewidzieć, nawet w razie zwycięstwa. Ostatnia wojna europejska nie dała nikomu zaspokojenia własnych pretensji i interesów. 

Francja, ltalia, Anglia, Stany Zjednoczone nie są zadowolone z wyników wojny, z której Rzesza Niemiecka wyszła pokonana. Następstwa jej są jeszcze o wiele dotkliwsze aniżeli szkody, które bezpośrednio wyrządziła. 

Traktat Wersalski miał dać szczęście Europie, a stał się jej nieszczęściem. W zupełnie innym tonie rozmawialibyśmy z pewnością – mówił kanclerz zwracając się wprost do mnie – z przedstawicielem Polski, gdyby np. Traktat Pokoju wyznaczył Polsce jej dostęp do morza dalej na wschód od Gdańska, a nie rozdzierał żywe ciało niemieckie. Gdyby nie ten złośliwy i bezsensowny wymysł, byłyby z pewnością stosunki niemiecko-polskie ułożyły się tak, jak tego domaga się prawda życia, sąsiedztwo i wzajemne położenie gospodarcze. 

Ciągły niepokój i troska o jutro polityczne są jedną z przyczyn, dla których 7 milionów Niemców jest pozbawionych pracy i siły nabywczej. Gdyby tego bezrobocia nie było, Niemcy pochłaniałyby łatwo w normalnych warunkach politycznych tę nadwyżkę produktów rolnych, jaką Polska ma do zbycia. Stosunki obu państw oparłyby się wówczas o najrozumniejsze, bo naturalne podstawy. Niemcy sprzedawałyby Polsce własne wyroby fabryczne, kupując w zamian jej produkty rolnicze. 

Kanclerz jest tak zapalonym nacjonalistą, 

że rozumie także nacjonalizm polski i nie przyłoży nigdy ręki do takiej akcji, która by pozbawiała kogoś możności mówienia i uczenia się w jego własnym ojczystym języku. Błędy poczynione w tej dziedzinie mszczą się zawsze, jeżeli nie zaraz, to później, a nawet za 150 lat, jak tego poucza własna historia Niemiec. Kanclerz nie uznaje prawa zmuszania kogoś do zapominania o własnej narodowości, chciałby jednak, aby te same zasady były i gdzie indziej przestrzegane. 

Kanclerz nie podziela zapatrywań wątpiących w prawa do bytu Polski, przeciwnie, uznaje je i rozumie. Polska powinna także ze swej strony starać się zrozumieć prawa i interesy Niemiec. Jeżeli we wzajemnym ocenianiu się zapanuje pewne umiarkowanie, wówczas uwidoczni się także wiele wspólnych obu państwom interesów. 

Kanclerz przeglądał niedawno tabele statystyczne obejmujące liczbę urodzin w Rosji. 
Zdumiewająca płodność tego narodu nasunęła mu wiele poważnych myśli o niebezpieczeństwach, jakie z tego faktu dla Europy, a więc i dla Polski wyniknąć mogą. Kanclerz wspomina o tym dlatego, aby mi dać przykład, jak bez żadnych uprzedzeń odnosi się do naszego państwa. 

Kanclerz mówił bez przerwy, tak że dopiero przy samym końcu naszej rozmowy mogłem zwrócić jego uwagę na cały szereg wypadków ostatniej doby w Niemczech, które usprawiedliwiają w zupełności zaniepokojenie polskiej opinii publicznej. Zaznaczyłem, że stosunek obu państw ocenia się tutaj tylko na podstawie jednostronnego naświetlenia i jednostronnie przedstawianych wypadków. 

Rząd niemiecki widzi zawsze tylko pewne fakty w Polsce, a nie chce nic wiedzieć o tym, że są one niemal wyłącznie następstwem odpowiednich zdarzeń w Niemczech. 
Prasa niemiecka i tutejszy Urząd dla Spraw Zagranicznych oburzały się np. na ostatnie wystąpienia Związku Powstańców na Górnym Śląsku, a wystąpienia te były tylko bezpośrednią konsekwencją barbarzyńskiego pobicia trzech Polaków we Wrocławiu, ponieważ używali oni w miejscu publicznym języka polskiego. 

Jeżeli w Polsce odbywają się czy odbywały przeciwniemieckie demonstracje, to uważa się je tutaj za bezpodstawne wybuchy nienawiści do Niemiec, kiedy one są naturalną odpowiedzią na pobicie i znęcanie się nad stu kilkudziesięciu obywatelami polskimi w Niemczech, którzy mimo sześciu złożonych przeze mnie w Urzędzie dla Spraw Zagranicznych not nie otrzymali żadnego zadośćuczynienia czy odszkodowania. 

Powiedziałem dalej, że wiem, iż kanclerz jest bardzo zajęty, nie chcę go więc trudzić przytaczaniem dziesiątku wypadków, jakie zdarzają się bez przerwy na terenie Niemiec i są wyłącznie skierowane przeciwko obywatelom polskim lub polskości obywateli niemieckich. 
Aby temu niebezpiecznemu stanowi rzeczy zapobiegnąć, wydaje mi się więc bardzo pożądane wydanie komunikatu, który potwierdziłby pokojowe intencje kanclerza Rzeszy wobec naszego państwa. 

W odpowiedzi na to zwrócił się kanclerz do ministra Neuratha, godząc się na tego rodzaju komunikat. 

Kiedy pożegnałem się z kanclerzem, odprowadził mnie baron von Neurath do drzwi i prosił, abym na niego zaczekał w celu omówienia owej sprawy. Dałem mu tedy przygotowany już poprzednio przeze mnie zasadniczy ustęp projektu owego komunikatu, który chciałem zredagować następująco: 

…der durch die Vertäge geschaffenen Lage Rechnung tragend ist der Herr Reichskanzler einer Tätigkeit, welche sich gegen die Rechte und berechtigten Interessen Polens in der Freien Stadt Danzig richten würde, entgegengesetzt. 

[Pan kanclerz Rzeszy, biorąc pod uwagę sytuację stworzoną przez zawarte układy, przeciwstawia się działaniom, które mogłyby się zwrócić przeciw prawom i uzasadnionym interesom Polski w Wolnym Mieście Gdańsku.] 

Po 10 minutach czekania na ministra Neuratha w salonie kanclerza, otrzymałem od niego tekst komunikatu, który wspólnie z kanclerzem ułożył, mówiąc: Kanclerz ofiaruje Panu znacznie więcej, aniżeli Pan żądał. 

Rzuciwszy okiem na treść notatki ministra zauważyłem, że wykracza ona poza otrzymane przeze mnie instrukcje i że wskutek tego będę musiał telefonicznie zwrócić się do Pana Ministra z prośbą o zatwierdzenie. 

Projekt tego komunikatu brzmiał następująco: 

Der Polnische Gesandte Herr Wysocki stattete heute dem deutschen Reichskanzler einen Besuch ab. Die Unterredung beschäftigte sich mit den schwebenden politischen Fragen, die das Verhältnis Deutschlands zu Polen beriihren. Der Reichskanzler betonte die feste Absicht der Deutschen Regierung, ihre Einstellung und ihr Vorgehen strengstens im Rahmen der bestehenden Verträge zu halten. Der Reichskanzler sprach den Wunsch aus, dass die beiden Länder ihre gemeinsamen Interessen Beiderseits leidenschaftslos überprüfen und behandeln möchten. 

(Poseł polski w Berlinie, Wysocki, złożył dzisiaj wizytę kanclerzowi Rzeszy. Rozmowa obejmowała aktualne zagadnienia polityczne, dotyczące stosunków między Polską a Niemcami. Kanclerz podkreślił zdecydowany zamiar rządu niemieckiego do utrzymywania jak najściślej jego postawy i postępowania w ramach istniejących traktatów. Kanclerz wyraził życzenie, aby obydwa kraje swe wspólne interesy rozpatrywały i traktowały z obu stron beznamiętnie.) 

Po odbyciu rozmowy z sekretarzem stanu Bülowem w sprawie prześladowania obywateli polskich wyznania mojżeszowego w Niemczech przedstawiłem ministrowi von Neurathowi propozycję stwierdzenia pokojowych tendencji kanclerza wobec Polski także w rozkazach wydawanych przez niego jako szefa partii narodowosocjalistycznej dla wszystkich formacji i organizacji tego stronnictwa. 

Minister Neurath nie tylko że obiecał to uczynić, ale z góry zapewnił o powodzeniu owej prośby, dla której – jak mówi – znalazł już dzisiaj grunt u kanclerza przygotowany. Nieoczekiwanie wszakże powrócił do zredagowanego przez siebie w południe komunikatu i oświadczył, że ma on poważne wątpliwości, czy można by go w tej formie jako oficjalny komunikat niemiecki ogłosić. Wywierałby on bowiem – jego zdaniem – wrażenie jak gdyby przyznawania się do jakichś nie popełnionych win, na co minister Neurath zgodzić by się nie mógł. Zaproponował on tedy tekst, który od razu odrzuciłem, ponieważ zawierał szereg nic nie mówiących frazesów. 

Po dość długiej dyskusji ze mną minister oświadczył w końcu, że nie będzie miał nic przeciwko ogłoszeniu komunikatu w brzmieniu pierwotnym, jeżeli Pan Minister Spraw Zagranicznych w Warszawie wezwie do siebie posła niemieckiego, który będzie mógł później ogłosić w prasie niemieckiej taki sam komunikat, jaki my ogłosimy w prasie polskiej, z tą tylko różnicą, że będzie w nim mowa o polskim ministrze spraw zagranicznych i polskim rządzie. Komunikat ów, zdaniem p. Neuratha, miałby następujące brzmienie: 

Nachdem der deutsche Reichskanzler gestern den polnischen Gestandten Dr. Alfred Wy.socki empfangen hat, liess der Herr Polnische Aussenminister in Warschau den deutschen Gesandten von Moltke gleichsfalls zu bitten. Die Unterredung beschäftigte sich mit den schwebenden politischen Fragen, die das Verhältnis Polens zu Deutschland berühren. Der Aussenminister betonte die feste Absicht der Polnischen Regierung, ihre Einstellung und ihr Vorgehen strengstens im Rahmen der destehenden Vertäge zu halten. Der polnische Aussenminister sprach den Wunsch aus, dass die beiden Länder ihre gemeinsamen Interessen beiderseits leidenschaftlos überprüfen und behandeln möchten. 

[Po przyjęciu w dniu wczorajszym posła polskiego dr. Alfreda Wysockiego przez kanclerza Rzeszy Niemieckiej, również polski minister spraw zagranicznych zaprosił do siebie posła niemieckiego von Moltke. Przedmiotem rozmowy były nie rozwiązane problemy natury politycznej, które dotyczyły ustosunkowania się Polski do Niemiec. Minister spraw zagranicznych zaakceptował stanowczy zamiar rządu polskiego utrzymania nastawienia i postępowania jak najściślej w ramach obowiązujących układów. Polski minister spraw zagranicznych wyraził życzenie, aby obydwa państwa mogły swoje wspólne interesy poddawać analizom oraz traktować w sposób obustronnie beznamiętny.] 

Oświadczyłem, nie kryjąc mego niezadowolenia, że tę nową propozycję p. Neuratha przyjmuję ad referendum, po czym od razu zacząłem mówić o tych jednostkach niemieckich, które dla zrobienia kariery, dla przypodobania się zwycięskiemu nacjonalsocjalizmowi lub dla ratowania swojej egzystencji, zagrożonej przez żydowskie pochodzenie, występują teraz ogromnie ostro przeciw Polsce i każdej próbie złagodzenia z nią stosunków. Miałem naturalnie na myśli tych urzędników tutejszego Auswärtiges Amt, którzy sprawili, że minister Neurath w przeciągu kilku godzin zmienił swoją opinię o ułożonym przez siebie komunikacie. 

Poseł Rzeczypospolitej 
dr Alfred Wysocki 

Źródło:  Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, pod red. T. Jędruszczaka i M.Nowak-Kiełbikowej, t. II, 1933-1939, Warszawa 1996, s. 17-22.