11 - miesięczny Szymonek, który trafił w styczniu do Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie, decyzją lekarzy został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Chłopczyk nie żyje, a decyzja o jego śmierci była podjęta wbrew woli jego rodziców.

- Szymon jest siedmiomiesięcznym chłopcem. Rozwijał się prawidłowo, dając szczęście swojej rodzinie każdego dnia. Poukładane życie rodziny zamieniło się w wielki koszmar w ciągu jednego dnia.Wieczorem 21.01.2019 około godz. 22.00 Szymonek dostał drgawek i sztywności. Znalazł się w szpitalu. Następnego dnia atak powtórzył się, więc zdecydowano się na wykonanie tomografii komputerowej głowy. Po badaniu zaczęto podejrzewać zapalenie mózgu. - pisali rodzice Szymonka

- Jak pisze ciocia chłopca, pani Alina, lekarze odmówili leczenia dziecka twierdząc, że nastąpiła śmierć mózgu. Gdy zebrała się jednak komisja powołana z powodu protestów rodziców, stwierdzono, że dziecko żyje. Po niej jednak lekarze znowu odmówili leczenia dziecka. Czy powtórzy się historia Alfiego Evansa? - pisała o przypadku Szymonka Wirtualna Polska

16 stycznia chłopiec został zaszczepiony w Radomiu przeciw pneumokokom. Kilka dni później chłopiec dostał gorączki i został przetransportowany drogą lotniczą do szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie.

Jak informuje TVP INFO, "lekarze mieli wtedy stwierdzić, że nastąpiła śmierć mózgu chłopca, a rodzice powinni się z nim pożegnać. Kiedy matka nie zgodziła się na odłączenie go od aparatury, miała usłyszeć od lekarzy, że „nie będą wentylować zwłok”." 

bz/TVP INFO/FB