Rząd Prawa i Sprawiedliwości zamierza przekopać Mierzeję Wiślaną. Obecnie Zalew Wiślany może zostać łatwo zablokowany przez Rosję. Po powstaniu kanału będzie to niemożliwe.

PiS wraca do projektu, który zgłaszał już w 2006 r. Jak podkreśla wiceminister gospodarki morskiej Jerzy Materna, sprawa jest priorytetowa. Po co w zasadzie przekopywać mierzeję? Zalew Wiślany w części jest akwenem polskim, a w części rosyjskim. Jest połączony z Morzem Bałtyckim jedynie Cieśniną Piławską, położoną po stronie rosyjskiej. Utrudnia to rozwój portu w Elblągu, który znajduje się w południowej części zalewu.

– Polska podpisała z Rosją umowę o żegludze przez cieśninę. Jednak przy każdym jej przekroczeniu musimy pytać Rosjan o zgodę. W dodatku umowa nie dotyczy statków państw trzecich. Na Zalewie Wiślanym jest kilka marin, które stoją niezagospodarowane, bo Skandynawowie nie mogą wpłynąć bez wizy – wyjaśnia w były prezydent Elbląga Jerzy Wilk.

Jego zdaniem budowa kanału pozwoliłaby nie tylko zwiększyć zatrudnienie w usługach związanych z żeglarstwem, ale także poprawić możliwości portu morskiego w Elblągu. Andrzej Jaworski dodaje, że w dłuższej perspektywie możliwa byłaby nawet budowa nad zalewem naftobazy albo infrastruktury obronnej. – To dla regionu zupełnie nowa jakość – przekonuje.

Możliwe są cztery warianty umiejscowienia kanału. Za najbardziej prawdopodobne uchodzą dwa: w miejscowości Skowronki (długość kanału 1150 m) lub Nowy Świat (1380 m). Ma to w sumie kosztować 800 mln zł.

Pomysł nie podoba się części mieszkańców miejscowości leżących w okolicy przyszłego kanału. Protesty mogą prowadzić także ekolodzy. Jak pokazała kilka lat temu sprawa obwodnicy Augustowa, obrońcy przyrody potrafili skutecznie zablokować niewygodną dla Rosji inwestycję.  

KJ/rp.pl