Baltic Pipe ma zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne i być może niższe ceny surowca. Realizacja inwestycji oznaczałaby możliwość pokrycia blisko dwóch trzecich zapotrzebowania na gaz ziemny, które wynosi obecnie około 15 miliardów metrów sześciennych, ze źródeł innych niż rosyjskie.
 

Decyzja w sprawie gazowego korytarza norweskiego powinna zapaść w pierwszej połowie przyszłego roku - poinformował podczas Forum Przemysłowego w Karpaczu wiceprezes PGNiG, Janusz Kowalski.

Jak wyjaśnia wiceszef gazowej spółki, do czerwca powinna być znana finalna decyzja w sprawie połączenia gazowego z Norwegią. Budowa samej linii Baltic Pipe, między Polską i Danią, zdaniem Janusza Kowalskiego nie ma sensu, jeżeli nie będzie połączenia między Danią a Norwegią, gdzie znajdują się złoża PGNiG. Wiceprezes spółki przypomniał, że ma ona obecnie 18 licencji na wydobycie surowca w tym jedną na morzu Barentsa.

Według niego, realizacja gazowego połączenia Polski z Danią, a następnie Norwegią będzie oznaczała wzrost wydobycia tego surowca przez PGNIG na wodach północnej Europy. Obecnie, spółka wydobywa na północy około 0,5 miliarda metrów sześciennych gazu. Do 2023 roku spółka chce wydobywać 2,5 - 3 miliardy metrów sześciennych surowca. Docelowo wydobycie z tego regionu mogłoby sięgnąć 7 miliardów metrów sześciennych błękitnego paliwa.

Do końca roku ma się wyjaśnić los połączenia Baltic Pipe, między Polską a Danią. Terminal gazowy w Świnoujściu jest w stanie przyjąć około 5 miliardów metrów sześciennych surowca, a krajowe wydobycie sięga ponad 4 miliardów metrów sześciennych gazu. To oznaczałoby możliwość pokrycia blisko dwóch trzecich zapotrzebowania na gaz ziemny, które wynosi obecnie około 15 miliardów metrów sześciennych, ze źródeł innych niż rosyjskie.

ol/Polskie Radio - IAR