Polska kojarzy nam się się teraz przede wszystkim z pomocą humanitarną, bo robicie to lepiej niż Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy"- mówi w rozmowie z PAP  szejk Mohammad Awad Murheb, szef organizacji pomocowej z północy Libanu.

W Libanie liczącym sześć milionów mieszkańców przebywa obecnie ponad milion uchodźców z Syrii. 250 tysięcy z nich żyje na północy tego kraju. Polska, współpracując z lokalną społecznością wspiera ich od 2012 roku. 

"Polska bardziej niż inne kraje pomaga uchodźcom w Libanie i zakres tej pomocy humanitarnej znacznie zwiększył się w ciągu ostatnich dwóch lat"- powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową szejk Mohammad Awad Murheb, który jest szefem organizacji pomocowej dzialającej w Bire na północy Libanu. 

Szejk podkreśla, że stara się przekonywać uchodźców, aby nie wyruszali z Libanu do Europy.

"To i niebezpieczne dla nich i niczemu dobremu nie służy"- stwierdza. Szejk Mohammad od 30 lat kieruje w Bire organizacją, która pomaga najuboższym mieszkańcom Dżamia Szabab Itaa al-Dżazil. Od pięciu lat wspiera również uchodźców z Syrii. Do granicy z Bire mają tylko kilka kilometrów, dlatego też chętnie szukają tu schronienia. Mohammad Awad Murheb współpracuje w tym zakresie z Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej.

"Syryjczycy nie powinni wyjeżdżać do Europy z dwóch powodów. Po pierwsze, stąd mają blisko do domu i mogą wrócić, jeśli zmieni się sytuacja, a w Europie to już zostaną na zawsze. Po drugie, tutaj żyją w otoczeniu kulturowym, które jest im bliskie, a tam różnice prowadzą potem do konfliktów. Można tego uniknąć, zwiększając pomoc dla nich tutaj"- tłumaczy szejk. Jak dodaje, ci najbiedniejsi i najbardziej potrzebujący nie wyjeżdżają do Europy, ponieważ nie stać ich na to- "nie mają 20 tys. dolarów na przemytników".

Lokalny partner PCPM powstał w 2012 roku, by pomagać syryjskim uchodźcom, jednak z pomocy mogą korzystać również Libańczycy, którzy przyjęli uchodźców z otwartymi rękami, rozumiejąc ich potrzebę. Zdaniem szejka, wszyscy spodziewali się, że potrwa to jedynie parę miesięcy, a nie kilka lat. Po pewnym czasie zaczęły się problemy. Libańczycy uważali, że Syryjczycy odbierają im zatrudnienie, zaś uchodźcy nie byli zadowoleni, że zarabiają mniej, niż mieszkacy Libanu. Kiedy pojawiły się organizacje humanitarne, istniała obawa pogłębienia konfliktu, ponieważ wielu ubogich Libańczyków uważało za niesprawiedliwość fakt, że na pomoc mogą liczyć tylko Syryjczycy. Jak wyglądały początki współpracy z PCPM? 

Szejm Mohammad wspomina, że po 2012 roku jego organizacja kontaktowała się z wieloma organizacjami z różnych krajów, przybywającymi do Libanu, aby pomagać uchodźcom. 

"Większość z nich wydawała wprawdzie dużo pieniędzy, ale nie miało to wielkich i trwałych efektów. Zupełnie inaczej było z PCPM. To organizacja, która po prostu wiedziała, jak pomagać"- podkreśla. Jak dodaje, ludzie w Libanie nie wiedzieli wcześniej za wiele na temat Polski, znali jedynie ze szkoły trochę jej historii, "tzn. że wasz kraj najechali Niemcy w czasie II Wojny Światowej".

"Teraz Polska tutaj kojarzy się przede wszystkim z pomocą humanitarną, bo robicie to lepiej niż Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy" zaznacza Murheb. 

PCPM zapewnia obecnie dach nad głową ponad 1 tys. rodzin w okręgu Akkar w prowincji Dystrykt Północny na północy Libanu oraz kilkuset rodzinom w stolicy tego kraju, Bejrucie. Organizacja korzysta z rządowego funduszu Polska Pomoc MSZ. Opłaca swoim podopiecznym czynsz w garażach i innych pomieszczeniach gospodarczych należących do Libańczyków, dzięki czemu korzystają na tym zarówno uchodźcy, jak i mieszkańcy Libanu.

JJ/PAP, Fronda.pl