Z adwokatem Andrzejem Turczynem, prezesem stowarzyszenia Ruch Obywatelski Miłośników Broni (ROMB), rozmawia Mateusz Pietrzyk.

 

Na wschodzie bez zmian. Konflikt ukraińsko-rosyjski pochłonął już kilka tysięcy, a dalszego rozwoju sytuacji na razie nie sposób przewidzieć. Siłą rzeczy odżyły też obawy o bezpieczeństwo granic wschodnich. Załóżmy hipotetycznie, że Polska zostaje zaatakowana przy użyciu środków konwencjonalnych. Obronimy się?

Niestety, Polska jest obecnie de facto bezbronna. Wystarczy posłuchać jednej z ostatnich wypowiedzi gen. Skrzypczaka, który stwierdził, że rosyjskiej armii przedarcie się przez polskie linie obrony i dotarcie do Warszawy zajęłoby trzy – a co najwyżej cztery – dni. Nie ma pewności, jak zareagowaliby w takiej sytuacji nasi sojusznicy. Historia pokazała, że bywało z tym bardzo różnie. Niewielka i niedoinwestowana armia to jedno. Od kilku lat nie ma już obowiązkowego poboru do wojska. Brakuje rezerw, samych umiejętności strzeleckich i – co równie istotne – broni palnej. W Polsce na 100 mieszkańców przypada zaledwie 1,3 sztuk broni, a tymczasem w Niemczech wskaźnik ten wynosi ok. 30, na Ukrainie ok. 9, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, gdzie broni jest przeszło 80 sztuk w przeliczeniu na 100 mieszkańców. Nie jesteśmy też Szwajcarią, w której od dawna funkcjonuje dobrze przemyślana, liberalna polityka dotycząca broni. Po prostu nie mamy czym „straszyć”.

Inny generał, naczelny dowódca sił NATO Philip Breedlove, w wywiadzie dla „Die Welt” zalecał ostatnio krajom naszego regionu odpowiednie zabezpieczenie się przed „wizytą” tzw. zielonych ludzików. Jak stwierdził, odpowiednie służby, w tym policja, powinny być przygotowane na taką ewentualność.

Szkolenie policyjne to jeden problem, a praktyczna umiejętność posługiwania się bronią to już inna sprawa. Rozmawiałem z instruktorami zajmującymi się szkoleniem funkcjonariuszy. Oni szkolą, jak tylko potrafią najlepiej. Kłopot w tym, że szkolenie na etapie przygotowania do służby nie jest później w żaden sposób kontynuowane. Policjant w służbie ma jakieś strzelania i wystrzeliwuje przysłowiowe dwanaście pocisków rocznie. Nie można utrzymać umiejętności bezpiecznego posługiwania się bronią, wystrzeliwując dwanaście pocisków w roku…

Niedawno głośno było o strzelaninie na ulicach Gorzowa. Niezrównoważony osobnik z młotkiem w ręku demolował samochody. Dwójka policjantów przybyła na miejsce zdarzenia i – będąc w odległości kilku metrów od owego wandala – wystrzelić musiała kilkanaście nabojów, aż w końcu udało im się trafić w nogę. To jest profesjonalizm, tak to powinno wyglądać?

Wyszkolenie strzeleckie policjantów jest po prostu marne. Nie należy bać się mówienia prawdy. Najsłabszy dynamiczny strzelec sportowy zawstydziłby ogromną większość policjantów swoimi umiejętnościami. Myślę, że dobra i uczciwa diagnoza jest warunkiem uzdrowienia sytuacji. Lipcowa akcja gorzowskich policjantów powinna zedrzeć łuski z oczu tym, którzy mają co do tego jeszcze jakieś wątpliwości. Bezładna strzelanina, nieumiejętność trafienia z kilku metrów, zupełnie niekontrolowane rykoszety i na koniec strzelanie do uciekającego napastnika, a na linii strzału stojący gapie.

Pieniędzy na szkolenie policjantów i umożliwienie im częstszych wizyt na strzelnicy rząd raczej nie znajdzie. Państwo ma w końcu tyle innych wydatków, ważniejszych z perspektywy rządzących. Co zatem można zrobić?

Wszyscy chyba się zgodzimy z tym, że policjant posiadający szerokie uprawnienia do stosowania broni powinien po prostu potrafić się nią posługiwać. Jak już kiedyś publicznie mówiłem, ROMB nie zapewni większych finansów na szkolenia. My możemy proponować zmiany w ustawie o broni i amunicji, które mogłyby znacznie poprawić sytuację. Polepszyć wyszkolenie strzeleckie policjantów może uczestnictwo w sporcie strzeleckim. Do tego potrzebne są jednak konkretne zmiany – przede wszystkim wyeliminowanie patentu strzeleckiego jako warunku uzyskania pozwolenia na broń. Dla policjanta – pilnującego porządku na ulicy – wydatek na patent w wysokości 400 zł, plus badanie lekarza specjalisty, plus kurs, plus składka na klub, łącznie ok. 700 zł, to kwota odstraszająca. Trzeba to niezwłocznie zmienić.

Czyli policjant, który chciałby sobie postrzelać rekreacyjnie bronią sportową, musi sobie „zrobić” odpowiednie papiery? Ciężko znaleźć w tym logikę.

Takie jest polskie prawo. I jest to kwestia szersza. Polski Związek Strzelectwa Sportowego to związek, który zajmować powinien się sportem wyczynowym. Przez niefortunne zapisy w ustawie, aby uprawiać sport strzelecki na poziomie rekreacyjnym, konieczne jest spełnienie tych samych wymagań, co sportowiec wyczynowy udający się na międzynarodowe zawody strzeleckie. Dzisiaj, aby uprawiać sport strzelecki, trzeba mieć tzw. patent strzelecki wydawany przez PZSS. Patent ma za zadanie nauczyć obchodzenia się z bronią, przepisów o broni, ale przecież jakby ktoś chciał tym samym wylegitymować się na egzaminie policyjnym, zrobić tego nie może. Każdy chcący otrzymać pozwolenie na broń sportową jest przez ustawę zmuszany do uczestnictwa w PZSS. Moim zdaniem należy umożliwić uprawianie strzelectwa sportowego rekreacyjnego i usunąć z ustawy zapisy o konieczności posiadania patentu strzeleckiego dla uprawiania tego sportu. Jeśli ktoś chce uprawiać sport strzelecki rekreacyjnie, w oparciu o pozwolenie dla celów sportowych, powinien mieć możliwość zdawania egzaminu na policji i – w oparciu o sprawdzenie umiejętności i wiedzy na takim egzaminie – otrzymywać pozwolenie na broń.

Jak oceniacie nastawienie polityków do kwestii związanych z dostępem do broni?

Obecnie jest tak, że nie tyle władza, ale Komenda Główna Policji utrudnia obywatelom na wszelki możliwy sposób dostęp do broni. Chcą nawet zaostrzyć przepisy i zakazać posiadania broni alarmowej, zwanej hukową, której działanie sprowadza się do efektu audiowizualnego.

Mowa o tzw. III transzy deregulacji dostępu do zawodów, przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości?

Tak. W ustawie deregulacyjnej przewidziano deregulację zawodu rusznikarza. Aktualnie jest tak, że aby wykonywać zawód rusznikarza, trzeba posiadać koncesję. Taka koncesja zapewnia rusznikarzowi prawo do dysponowania cudzą bronią w celu jej naprawy, przeróbek, itp. Rząd zamierza wprowadzić pozwolenia na broń dla osób prowadzących działalność rusznikarską. Jednocześnie w art. 11 ustawy o broni i amunicji planuje się zapis, zgodnie z którym pozwolenie nie będzie wymagane od przedsiębiorców dokonujących obrotu bronią i amunicją na podstawie koncesji lub prowadzących działalność rusznikarską. Powstanie więc pokraczny twór prawny, którego istotę trudno zrozumieć. Przy tej okazji do ustawy o broni i amunicji przeniesiona ma być materia, która aktualnie jest uregulowana w rozporządzeniach. Dotyczy to m.in. badań lekarskich, egzaminu dla osób ubiegających się o pozwolenie na broń oraz kontroli przechowywania broni. Kierunek może i słuszny, ale czy to jest deregulacja? Mam poważne wątpliwości. Będziemy świadkami deregulacji przez regulację. Normalne znaczenie słów zostanie odwrócone. Do tego zaproponowano wprowadzenie zmian w definicji kalibru broni palnej, co może w efekcie doprowadzi

do całkowitego załamania obrotu bronią palną.

Ale co ma wspólnego deregulacja z definiowaniem kwestii związanych z bronią? To przecież mija się z celem „deregulacji”.

Zmiany są jednoznacznie wymuszone przez Komendę Główną Policji i dotyczą kalibru broni palnej. Zmiany, które nie zważają na ponad stuletnią historię i praktykę produkcji i znaczenia broni palnej. Z tego sobie nikt chyba jeszcze nie zdaje sprawy. Okaże się następnego dnia po wejściu w życie projektowanych zmian, że nikt nie posiada broni o kalibrze mierzonym jak w ustawie. Daje to też okazję do wprowadzenia definicji kalibru broni palnej alarmowej jako średnicy komory nabojowej.

A w innych krajach jak jest? Też trzeba mieć odpowiedni papier, by móc posiadać taką broń czy jej używać?

W Europie dostępna jest bez pozwolenia, u nas będzie na pozwolenie. Dodam, że broń alarmowa to oczywiście broń nie stanowiąca dla nikogo zagrożenia.

Ilu osób może to dotyczyć?

Tysięcy. Szacuje się, że co najmniej kilkanaście tysięcy osób w Polsce posiada aktualnie broń alarmową, której dotyczy problem. Dziwi mnie to dążenie do restrykcji posiadania tej niegroźnej kategorii broni. Dziwi, bo mamy przecież doświadczenia jak najbardziej pozytywne w zakresie odpowiedzialności posiadania broni palnej. Od 10 lat istnieje niczym nieskrępowana możliwość posiadania broni palnej czarnoprochowej. W żaden sposób nie zwiększyło się zagrożenie bezpieczeństwa publicznego z tego powodu. Setki tysięcy sztuk takiej broni znajduje się w posiadaniu Polaków.

Policja chce mieć więcej władzy, więcej kontroli? Pieniądze z tytułu wydawania pozwoleń chyba też się przydadzą…

Dokładnie. Komenda Główna Policji nieustannie czyha na sposobność wprowadzenia do ustawy o broni i amunicji takich zmian, które przywrócą im niczym nieskrępowaną uznaniowość w wydawaniu pozwoleń na broń. Społeczeństwo na urzędniczą wszechwładzę się jednak nie zgadza i my, członkowie ROMB, musimy to jednoznacznie komunikować i podejmować działania, które temu zapobiegną.

Wróćmy jeszcze do początku. Jako Ruch Obywatelski Miłośników Broni prowadzicie działalność już od trzech lat. Skąd w ogóle pomysł, by stworzyć w Polsce organizację opartą na założeniach podobnych do amerykańskiego National Rifle Association, zrzeszającego ok. 5 mln osób?

W styczniu 2011 roku nastąpiły bardzo poważne zmiany w ustawie o broni i amunicji. Zmiany, których celem było wyeliminowanie tego, co dotychczas nazywane było uznaniowością. Innymi słowy nastąpiła liberalizacja dostępu do broni palnej. ROMB został pomyślany jako społeczny strażnik zachowania tych zmian i organizacja, która będzie promowała pozytywny obraz strzelectwa w Polsce.

Krytycy liberalnego podejścia do kwestii dostępu do broni wskazują, że grozi to wzrostem przestępczości.

To argumenty niepoważne. Rzeczywistość pokazuje, że jest wręcz przeciwnie. W amerykańskich stanach, gdzie posiadanie broni palnej jest ograniczone, znacznie częściej dochodzi do przestępstw z jej użyciem. A nasze polskie doświadczenia z bronią palną czarnoprochową pokazują, że wraz ze wzrostem ilości broni nie wzrasta przestępczość. Od 2011 roku obserwujemy wzrost ilości broni w Polsce i jednocześnie spadek przestępczości. To są fakty. Nie zwracajmy uwagi na mity. Zresztą środowisku posiadaczy broni zależy na tym, aby broń była w rękach praworządnych i zdrowych psychicznie obywateli. Do tego także ma służyć ROMB. W Polsce nie istniało dotychczas stowarzyszenie podobne do amerykańskiego NRA czy niemieckiego GRA. Te ogólnonarodowe organizacje tworzą zaplecze dla posiadaczy broni palnej, ale też pilnują tego, by istniały społeczne mechanizmy zapewniające, że broń trafia wyłącznie w ręce ludzi odpowiedzialnych.

Ilu członków zrzesza aktualnie ROMB?

W sumie jest nas dzisiaj ponad 2200 osób. Ta liczba stale i dość dynamicznie rośnie. Wiadomość o istnieniu ROMB dociera do coraz większej grupy osób. W Polsce jest mała świadomość konieczności angażowania się w sprawy publiczne przez społeczników. Jednak pomimo tego wierzę, że ROMB stanie się wielkim sukcesem w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, w szczególności w dziedzinie dostępu do broni palnej.

A priorytety na bliską i dalszą przyszłość? Jakie cele stawia przed sobą ROMB?

Główny cel to utrzymanie aktualnego stanu prawnego odnośnie uzyskiwania pozwoleń na broń palną. Wolność nie jest dana raz na zawsze i aby ją utracić wystarczy nic w tej sprawie nie robić. Kolejny cel na teraz to budowanie struktur terenowych. Mamy wielu członków, rozproszonych po całej Polsce. Teraz musimy stworzyć struktury Ruchu – koła ROMB, które pozwolą nam działać sprawniej w terenie. Cel długotrwały to umieszczenie naszego stowarzyszenia na stałe w świadomości społecznej.

Dziękuję za rozmowę.