Dziś „Rzeczpospolita” przedstawiła artykuł, w którym anonimowi funkcjonariusze BOR wypowiadali się na temat ochrony prezydenta Dudy podczas meczu mistrzostw Europy w piłce ręcznej, czy na gali „Gazety Polskiej”, mówiąc, że niemożliwym było zapewnienie głowie państwa dostatecznego bezpieczeństwa. Funkcjonariusze BOR twierdzili, że to wina organizatorów imprez. Ale jak jest naprawdę? Rozmawiamy o tym z generałem Romanem Polko.

 

Skąd te doniesienia o złym funkcjonowaniu Biura Ochrony Rządu?

Zacząłbym od źródeł, a źródła są takie, że BOR przez ostatnich parę lat po tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce w Smoleńsku w roku 2010, gdzie nie dopilnowano najważniejszych osób, nie był w najlepszej kondycji. Co dziwne, po tamtych fatalnych wydarzeniach dowódcę BOR jeszcze awansowano. Teraz po paru latach w końcu w tej służbie zaczynają decydować kompetencje przy wyznaczaniu ludzi na konkretne stanowiska. Osobiście ufam nowemu szefowi BOR i podejrzewam, że przyczyną tego typu anonimów krytykujących pracę BOR jest to, że ktoś tam robi porządek w środku, a krety ryją po to, aby podkopać autorytet obecnych struktur. Niektórym jak widać, nie podoba się, że od teraz w BOR to kompetencje mają decydować o tym, co kto robi, a co nie.

I ludzie obdarzeni tymi kompetencjami nie powinni mieć problemu z ochroną nawet w trudnych sytuacjach?

Cóż, BOR nie jest od spraw łatwych tylko od spraw trudnych. Tego typu zdarzenia jak imprezy masowe, czy takie gale jak ta w „Gazecie Polskiej” mają miejsce i będą miały miejsce, a prezydent będzie się pojawiał również wśród zwykłych ludzi, tak jak czynią to wszyscy politycy na świecie. Będzie chodził również na imprezy z udziałem publiczności. To jest problem i obowiązek tych funkcjonariuszy, by zabezpieczyć prezydenta również w tego rodzaju trudnych sytuacjach. Oczywiście w sytuacji skrajnej można np. porozmawiać z prezydentem i powiedzieć, że sytuacja jest trudna i lepiej byłoby, aby w tym czy innym miejscu się nie pojawiał. Znając prezydenta Dudę, z pewnością respektowałby tego typu zalecenia. Do obowiązków BOR należy jednak zapewnienie prezydentowi bezpieczeństwa również w tych najtrudniejszych sytuacjach.

Może warto by podjąć jakieś nowe środki ochrony głowy państwa?

Nie ma co przesadzać, nie będziemy przecież trzymać prezydenta, czy innych ważnych polityków niczym małpy w kuloodpornej klatce. Prezydent będzie chodził między zwykłych ludzi, a BOR ma to zabezpieczać, kierując się wyobraźnią i doświadczeniem oraz dostosowując się do konkretnej sytuacji. A nie tak jak to było podczas tłumaczenia po katastrofie smoleńskiej, kiedy nie dopilnowano bezpieczeństwa głowy państwa. Zasłaniano się wtedy procedurami. Ówczesny dowódca BOR stwierdził, że zgodnie z kwitami było ok. Tylko że wtedy zginął prezydent. Nie procedura, a zdrowy rozsądek, myślę że to tak naprawdę wystarczy do tego, by wykonywać dobrze swoje zadania.

Czy to oznacza, że procedury ograniczają funkcjonariuszy BOR?

Procedury są oczywiście bardzo ważne, muszą być wypracowane rozwiązania na wszystkie negatywne i awaryjne warianty i okoliczności. Jednak tak jak głoszą wszystkie regulaminy w amerykańskich służbach i wojsku, procedura jest jedynie podpowiedzią w sytuacji trudnej i skrajnej, nie zaś Biblią, do której trzeba się bezwzględnie i zawsze sztywno stosować.  Nic nie zastąpi człowieka, jego wiedzy, wyobraźni i zdolności przewidywania oraz dostosowania tychże procedur do sytuacji, która akurat ma miejsce.

A jak Pan ocenia nowe kierownictwo Biura Ochrony Rządu?

Miałem okazję poznać obecnego dowódcę BOR i uważam go za człowieka nadzwyczaj kompetentnego. Jak sądzę, to że robi nowe porządki, powoduje, że budzą się jacyś malkontenci, czy raczej krety, rzucając komentarze o złym funkcjonowaniu BOR i próbując podważać jego pozycję.

A więc informacje o złej ochronie prezydenta podczas mistrzostw Europy w piłce ręcznej, czy na gali „Gazety Polskiej” mogą pochodzić właśnie z owego „rycia kretów”?

Tak właśnie to oceniam. Ludzie odważni i ludzie honoru, jeżeli już coś faktycznie jest nie tak i jeżeli mają na sercu troskę o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie, dzielą się swoimi uwagami odważnie, pokazując twarz i podając nazwisko, nie bojąc się konsekwencji nawet w postaci odejścia ze stanowiska, bo walczą o ważniejszą sprawę. Takie ciche szemranie ma zaś na celu moim zdaniem podkopywanie autorytetu dowództwa BOR.

Mówi Pan, że podstawową rzeczą jest odejście od zasłaniania się procedurami i podejmowanie działań dostosowanych do aktualnej sytuacji. A jakich jeszcze reform Pana zdaniem potrzebuje BOR?

Jak sądzę, program szkolenia Biura Ochrony Rządu jest dobrze skonstruowany. Sam, gdy dowodziłem jednostką GROM, często korzystałem z jego niektórych elementów, ucząc żołnierzy ochrony VIP-ów, czy kursu jazdy szybkiej. W BOR zaburzony został za to proces kadrowy. Szefem BOR w ostatnich latach był człowiek, który właściwie naruszył wszystkie zasady dotyczące ochrony ważnych osób w państwie, a potem awansował jeszcze za to na drugą gwiazdkę generalską. Jeżeli tego typu polityka kadrowa była realizowana, to łatwo stwierdzić, że nie umiejętności, a znajomości decydowały o awansie w tej służbie w ostatnich latach, a tym samym struktura BOR przeżywała regres.

Z tego co Pan mówi, wynika, że nowe kierownictwo BOR podąża w kierunku pozytywnych zmian w polityce kadrowej?

To prawda. W związku z tym miała już miejsce pierwsza awantura związana z weryfikacją osób skierowanych na kurs oficerski. Poprzednie dowództwo BOR przed odejściem rzutem na taśmę wysłało różnych swoich znajomych na kursy oficerskie. Oczywiście nie wszystkich, nie chcę tu krzywdzić tych, którzy trafili tam faktycznie w nagrodę za ciężką pracę, ale niektórych to dotyczyło. Dotychczasowa polityka kadrowa poczynając od tej najwyższej, czyli nominacji generalskiej dla szefa BOR, budzi wiele zastrzeżeń. Na poprzedniego szefa powinien czekać prokurator, a nie generalskie gwiazdki.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW