„Robiłam śniadanie, a moja siostrzenica trzymała kota na kolanach. Nagle usłyszałam huk i wbiegłam do pokoju” – relacjonuje transseksualista na swoim blogu. Tak miał wyglądać atak na Rafalalę, w którego wyniku miał zginąć kot transseksualisty. –  „Szybko zdejmuje z poduszki poszewkę i chowam w nią Temidę. Temida jest zmasakrowana, jedno oko wypłynęło, pyszczek zmiażdżony. Ja jestem zmasakrowana, zmiażdżona i przybita” – żaliła się Rafalala.

Uciekający napastnik miał wykrzykiwać słowo: „Polska”. – „Jestem przekonana, że to dzieło narodowców”  – mówił transseksualista w tvn24.pl.

Wbrew swoim zapowiedziom, transseksualista wcale nie zgłosił tego wydarzenia na policję. Tak wynika z informacji, którą przekazało biuro prasowe Komendy Stołecznej Policji. Mimo to, policjanci i tak postanowili zbadać sprawę. W tym celu pojechali do mieszkania Rafalali.

Tam nie zauważyli jednak ani wybitej szyby, ani żadnych śladów po martwym kocie. Rafalala tłumaczyła się, że szybę już wymieniła, a kota skremowała. Odmówiła też złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa  – pisze tvn24.pl.

ed/tvn24.pl