Wczorajsza, trwająca aż 9 godzin rozprawa nie przyniosła rozstrzygnięcia. Była też zamknięta dla mediów. Relacjonujący wydarzenie dziennikarze przypominają, że w sprawie chodzi o laureata Oskara, osobę światową, która przyjeżdża do kraju, w którym przeżyła Holocaust. Na dalszy plan schodzi sedno sprawy.

A jest ono dla Polańskiego kompromitujące. Znany reżyser od 40 lat ucieka przed amerykańskimi sądami, które ścigają go za współżycie nieletnią, czyli mówmy wprost – za pedofilię. Nie znamy też argumentów rodzimej prokuratury, ponieważ zostały one utajnione.

Prokuratura twierdzi, że ekstradycja reżysera jest formalnie dopuszczalna i zgodna z prawem. Ostateczna zgoda należy jednak do Cezarego Grabarczyka, ministra sprawiedliwości. Jak nietrudno się domyślić, nawet jeśli krakowski sąd zgodzi się na wydanie Polańskiego Amerykanom, w jego obronie staną zarówno politycy, jak i dyżurne autorytety. Dla nich bowiem, nie jest ważna sprawiedliwość, ale obrona „swoich” za wszelką cenę.

W omawianej sprawie nie chodzi, by domagać się głowy reżysera. Miejmy nadzieję, że prosił o przebaczenie swoją ofiarę, pojednał się zarówno z nią, jak i z Bogiem. Ze sprawy dowiemy się innej ciekawej rzeczy: czy resort sprawiedliwości nie stosuje przypadkiem podwójnych standardów: dla elit i dla zwykłych śmiertelników.

Tomasz Teluk