Za projekt nowej ustawy o repatriacji odpowiada pełnomocnik rządu do spraw dialogu międzynarodowego i córka generała Władysława Andersa, Anna Maria Anders.
 
 

Wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak zaznaczał na antenie Polskiego Radia, że skala przyjazdu Polaków z azjatyckiej części byłego ZSRR jest znikoma. Zdaniem wiceministra, zasadniczym problemem w obowiązującej ustawie jest to, że odpowiedzialność za opiekę nad rodakami, którzy przyjechaliby ze Wschodu, ustawodawca przerzucił na samorządy.

Jan Dziedziczak dodaje, że w nowym projekcie jest pomysł, by odpowiedzialność za opiekę nad Polakami przyjeżdżającymi ze Wschodu przejęło państwo.

Przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, Michał Dworczyk z Prawa i Sprawiedliwości, mówi - że według projektu nowej ustawy, aby wykazać polskość, będą potrzebne dwa rodzaje dokumentów.

Sposób wykazania polskiego pochodzenia prawdopodobnie będzie podobny do rozwiązań, istniejących w ustawie o Karcie Polaka i ustawie o repatriacji. Jednak, jak zaznacza Dworczyk, przydatne będą również dokumenty potwierdzające represje.

Poseł podkreśla, że są to na razie założenia. Twórcy projektu zakładają także, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat do Polski przyjedzie 10 tysięcy Polaków z Kazachstanu i wschodniej części Federacji Rosyjskiej.

Była przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys popiera pomysł, by ustawą o repatriacji były objęte azjatyckie republiki byłego ZSRR. Borys powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że wśród Polaków na Białorusi na razie nie spotkała się z masową chęcią wyjazdu do Polski.

Nasi rodacy na Białorusi, jak mówi Andżelika Borys, oczekują od polskich władz dalszego wspierania szkolnictwa oraz zabiegania o normalizację sytuacji nieuznawanego przez białoruski reżim Związku Polaków na Białorusi.

bjad/Polskie Radio