Portal Fronda.pl: We wczorajszym exposé premier Donald Tusk poświęcił nieco miejsca kwestii polityki prorodzinnej. Przedstawił kilka propozycji rozwiązań dla rodzin wielodzietnych, mówił o ulgach podatkowych, urlopach macierzyńskich, budowie przedszkoli i żłobków... Jak Pani ocenia prorodzinne deklaracje szefa rządu?

Teresa Kapela*: To są dokładnie te same rozwiązania, jakie my proponowaliśmy jeszcze w marcu na konferencji, którą zorganizowaliśmy razem z Ministerstwem Pracy. Myślę, że te kwestie podatkowe zmieniają sytuację rodziny przede wszystkim pod względem godnościowym. Bardzo liczę na to, że te rozwiązania zostaną zaakceptowane i wejdą w życie. Przyznam, że ucieszyły mnie propozycje premiera. Przez długi czas byliśmy jedynym krajem w Europie, który nie uwzględniał wychowania dzieci w systemie podatkowym. Struktura podatkowa, która zaczęła być budowana w 2007 roku (Związek Dużych Rodzin bardzo mocno się do tego przyczyniał) idzie we właściwym kierunku, zaczyna być realnym i sprawiedliwym układem. Zastanawiam się, co będzie z rodzinami rolniczymi, które nie płacą podatku PIT – czy rząd ma tu jakieś rozwiązania?

Premier zapowiedział ponadto, że rząd jeszcze od tego roku podatkowego zaproponuje „umożliwienie każdej polskiej rodzinie z dziećmi pełne wykorzystanie ulg dla dzieci”. Czy Pani zdaniem, jest to realna obietnica? Czy także inne propozycje premiera da się w krótkim czasie wprowadzić w życie?

Są całkiem realne, a co więcej, mogą być nawet tańsze, niż obecne rozwiązania. Kiedyś podjęliśmy się w Związku zrobienia takiego wyliczenia dotyczącego świadczeń, z którego wynikało, że koszty, jakie ponoszą rodziny i urzędy to ok. 1000 złotych, przy świadczeniu wysokosci 400zł. Tu nikt nie bierze pod uwagę kosztów transakcyjnych, które doprowadzają do świadczeń, bo one są coraz bardziej skomplikowane. Weźmy przykład rodziny zarabiającej 1700 złotych na pięć osób – podobne sumy powinny do niej trafiać ze świadczeń rodzinnych i dodatkowych świadczeń socjalnych. W każdej gminie jest to jednak inaczej rozwiązywane. Nie ma stałego algorytmu w przypadku świadczeń socjalnych. Wydaje mi, że przede wszystkim potrzebna jest pewna zmiana mentalnościowa. To nie chodzi o jakieś kolosalne sumy, które zmieniają sytuację rodzin. Faktem jednak jest, że rodzina, zwłaszcza wielodzietna, staje się uboższa, jeśli decyduje się na kolejne dzieci. Większość krajów próbuje to w jakiś sposób neutralizować. W Polsce tego w ogóle nie dostrzegaliśmy, nie zwracaliśmy uwagi na koszty wychowania dzieci.

Mówi Pani o konkretnych kosztach wychowania dzieci. Wczoraj na portalu Natemat.pl pojawił się artykuł o Izabeli Łukomskiej-Pyżalskiej, dla której, choć jest milionerką, wychowanie dzieci to znaczący koszt. Czy to jednak dobre stawianie sprawy? Gdyby tak skrupulatnie zacząć wyliczać co i ile kosztuje, to szybko się okaże, że mało którego Polaka stać na wychowanie dzieci...

I chyba do takiego wniosku już dawno doszliśmy. Tak niski stopień dzietności w Polsce z czegoś przecież wynika. Myślę, że Polacy są dość przychylni wobec dzieci, chcieliby mieć ich więcej, co potwierdzają też różne badania. Jednak fakt, że obecnie aż 50 proc. decyduje się tylko na jedno dziecko wynika z odczuwalności tych kosztów, które dramatycznie się zwiększyły. W tej chwili każde zajęcia są płatne; zajęć niepłatnych praktycznie w ogóle nie ma. Szkolnictwo jest wysoko płatne. Sama tego doświadczyłam gdy jedno z dzieci zaliczyło jeden rok w prywatnej szkoły we Francji,  w Polsce szkoła społeczna kosztowała dwa razy więcej. Wszystko skomercjalizowaliśmy w zakresie wychowania dzieci. Mamy jeden z najwyższych podatków VAT. Wychowanie dziecka jest w Polsce opodatkowane. O tych kosztach nie możemy nie mówić. Inaczej te koszty rozkładają się w poszczególnych rodzinach – każdy wydaje tyle, na ile go stać. Jednak w uboższych rodzinach często odbywa się to ogromnym kosztem rodziców, a także dzieci. Koszty jednak są i to całkiem znaczne...

Czyli jednym słowem, Polacy chcieliby mieć więcej dzieci, ale ich na to nie stać, ale gdyby rząd zaczął rzeczywiście realizować politykę prorodzinną, to byłoby lepiej...

Prowadząc polską politykę społeczną w ogóle zapomnieliśmy o koszcie wychowania dzieci. Większość państw europejskich, łącznie z postkomunistycznymi, ma dużo lepsze rozwiązania prorodzinne. Wymienię choćby płatny urlop wychowawczy w Czechach dla każdej matki, która urodzi dziecko, także dla studentek, duże odpisy podatkowe i powszechne świadczenia rodzinne na Słowacji i na Węgrzech, fundusz na zajęcia pozalekcyjne na Węgrzech, dodatki wakacyjne... Przecież koszty wysłania dziecka na wakacje idą w tysiące złotych! A jeśli się ma ich ośmioro, to jak to zorganizować? Wszystko skomercjalizowaliśmy i nie dostrzegamy obciążenia, wynikającego z wychowania kolejnych dzieci...

Sytuacja jednak nieco się polepszyła. Jak wynika z danych GUS, pomimo ujemnego przyrostu naturalnego ludność Polski zwiększyła się o 22 tys. W pierwszym półroczu 2014 na świat przyszło 186,9 tys. dzieci. To o 3 proc. więcej niż w tym samym czasie rok temu. Może nie jest to tak wielki wzrost, ale jednak pierwszy raz od dziesięciu lat liczba rodzących się w Polsce dzieci przestała spadać. Także premier zauważył ten fakt w swoim exposé. Jego zdaniem, przyczyną pozytywnych sygnałów demograficznych jest wprowadzenie rocznego urlopu macierzyńskiego.

Proszę jednak pamiętać, że roczne urlopy macierzyńskie czy rodzicielskie dostają tylko ci, którzy mają pełen etat, a to wśród młodych ludzie naprawdę rzadko spotykane. Z danych z 2011 roku wynikało, że tylko 1/3 korzystała z zasiłku macierzyńskiego, bo reszcie on nie przysługiwał. Te dane w ogóle nie przebijają się do opinii publicznej Urlopy wychowawcze nie są przecież dostępne dla osób, prowadzących działalność gospodarczą. Jest więc jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Kwestia zabezpieczenia finansowego macierzyństwa jest w Polsce najbardziej odległa od rozwiązań przyjętych w innych krajach. Do tego dochodzi jeszcze kwestia zaufania do lekarzy, bo wiele kobiet prowadzi ciąże prywatnie i publicznie (w tym pierwszym przypadku koszty świadczeń nie są refundowane). Te koszty też są przecież ogromne i o tym w ogóle nie rozmawiamy. Jak widać, ta wspomniana 1/3 już spowodowała widoczne efekty, a gdybyśmy objęli ułatwieniami 100 proc., to wtedy może rzeczywiście byłoby lepiej.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

*Teresa Kapela - przewodnicząca Komisji Dialogu d/s Dzieci, Młodzieży i Rodziny M.ST. WARSZAWY,
Związek Dużych Rodzin Trzy Plus