Nie ustalają spekulacje na temat relacji Stanów Zjednoczonych z Rosją po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na 45. prezydentem USA. Jak w tej sytuacji może ułożyć się przyszłość Ukrainy?

Jak informuje portal Deutsche Welle, politycy w Kijowie obawiają się, że Trump może wspólnie z Putinem, za ich plecami, zadecydować o losach Ukrainy. Największy niepokój budzi kwestia dalszego wsparcia Stanów Zjednoczonych dla naszych sąsiadów ze Wschodu , zarówno politycznego, jak i gospodarczego. Politycy z Kijowa dyskutują nad dalszą sytuacją Ukrainy Pierwsze propozycje okazały się co najmniej kontrowersyjne.

"Jako pierwszy zabrał głos multimiliarder Wiktor Pinczuk, jeden z najbardziej wpływowych ukraińskich oligarchów. W „Wall Street Journal" stwierdził, że wybór Trumpa w USA i wzmacnianie się populizmu w Europie zmuszają Ukrainę do „bolesnych kompromisów”. Jego zdaniem Ukraina powinna zrezygnować z aspiracji wstąpienia do NATO, zobowiązać się do neutralności, ale jednocześnie postarać się o gwarancje bezpieczeństwa. Chwilowo musi też odczekać możliwa integracja z Unią Europejską."- czytamy na DW.com.

Jeśli chodzi o Donbas, Pinczuk proponuje, aby Ukraina odstąpiła od dotychczasowych żądań oraz zaakceptowała wybory lokalne. Nawet w sytuacji, gdy nie będą one wolne, ze względu na obecność rosyjskich wojsk i wywiadu. W ocenie oligarchy Ukraina powinna też wyłączyć z negocjacji zaanektowany przez Rosję w 2014 r. Krym.

"Może za dwa dziesięciolecia Krym dobrowolnie przyłączy się znowu do Ukrainy – tak jak NRD dobrowolnie i z sukcesem przyłączyła się do Republiki Federalnej Niemiec."- zastanawia się Wiktor Pinczuk.

Zdania oligarchy nie podziela Hanna Hopko, niezależna deputowana Rady Najwyższej Ukrainy i przewodnicząca komisji ds. zagranicznych. W jej ocenie propozycje Pinczuka to igranie integralnością terytorialną Ukrainy, czyli przestępstwo.

Również najbliższe otoczenie prezydenta Poroszenki nie zgadza się ze skandaliczną propozycją Pinczuka."Kostiantyn Jelisiejew, doradca prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki ds. zagranicznych kategorycznie sprzeciwił się jakiemukolwiek zrezygnowaniu z euroatlantyckiego kursu czy dążenia Ukrainy do wstąpienia do NATO i UE. Wszystko inne byłoby zdradą „niezależności i suwerenności kraju”. – Byłoby to równoznaczne z powrotem do sowieckiej przeszłości – stwierdził Jelisiejew."- czytamy na DW.com

Z kolei Vasyl Filipchuk, szef kijowskiego think tanku: „Międzynarodowego Centrum Studiów Politycznych” (ICPS), uważa, że Ukraina nie będzie już mogła liczyć na wsparcie Stanów Zjednoczonych, dlatego będzie dążyła do "zaostrzenia sytuacji". Były dyplomata zaznacza, że czasu, aby Ukraina mogła sama napierać na zakończenie konfliktu na wschodzie kraju zostało już bardzo niewiele.

"Filipchuk przedstawił na portalu internetowym „apostrophe.ua" szczegółowy, 9-punktowy program. Podobnie jak Wiktor Pinczuk uważa, że Ukraina powinna zrezygnować z dążenia do członkostwa w NATO, chciałby jednak, żeby pewnego dnia stała się członkiem UE. Dla Krymu zaleca kompleksową procedurę prowadzącą do jego autonomii i także Donbas, po wycofaniu się rosyjskich wojsk, powinien otrzymać regionalne prawa nadzwyczajne. – W setkach maili i sms-ów zostałem z tego powodu zwymyślany jako „zdrajca”- czytamy w tekście Christiana F. Trippe, przetłumaczonym przez Elżbietę Stasik.

Pierwszy prezydent niezależnej Ukrainy, Łeonid Krawczuk w rozmowie z rozgłośnią "Echo Moskwy" zasugerował z kolei "powołanie do życia konwentu ekspertów, swoistej „rady mędrców”. Kreml i Kijów powinny oddelegować każdorazowo „pięć autorytetów moralnych, osób, które nigdy nie były członkami rządu ani partii” i pozwolić im w spokoju pracować nad polubownym rozwiązaniem konfliktu."

Vasyl Filipchuk zastanawia się, które z propozycji mają jakiekolwiek szanse i czy polityczny Kijów podda je pod poważną dyskusję. Jedno jest pewne: społeczeństwo Ukrainy ma już dość tego, co dzieje się w Donbasie oraz konfliktu z Rosją i dojrzało do dyskusji na ten temat.

Czy da się bezstronnie podejść do dyskusji?

Prezydent Petro Poroszenko jak na razie nie zabrał głosu w tej sprawie, choć wielu obserwatorów sytuacji na Ukrainie pod koniec roku oczekiwało jego konferencji prasowej.

ajk/Fronda.pl