Eryk Łażewski, Fronda.pl: Opozycja totalna podzieliła się. Wygląda na to, że powstaną trzy bloki. Czy według Pana pomoże to opozycji, da jej więcej głosów, niż przy starcie na przykład w jednym bloku? A może raczej zaszkodzi: spowoduje rozłożenie się głosów tak, że wszystkie trzy bloki zdobędą mniej głosów i mandatów, niż przy startowaniu z jednej wielkiej liście opozycji?

Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie”: Zdobędą mniej mandatów (nie głosów) dlatego, że jeżeliby blok opozycyjny zdobył czterdzieści procent głosów, to by mógł się zbliżyć do tego, co może osiągnąć PiS. Ale te same czterdzieści procent podzielone na trzy, da im co najmniej jedną trzecią mniej mandatów, a może nawet jeszcze mniej. Bo system D’Hondta premiuje największe ugrupowania. Oni więc realnie muszą zdobyć razem dużo więcej, niż PiS, żeby zdobyć tyle samo mandatów, [co on]. Bez tego nie dadzą rady stworzyć większościowej koalicji. A będą mieli silnego kaca, jak się okaże, że zbliżyli się ilością głosów do PiS-u, a nie dali rady i mają dużo mniej mandatów, [niż Prawica]. Będzie więc to przedmiot na pewno wielu oskarżeń i zarzutów pod własnym adresem. PiS-owi zaś, daje owa sytuacja dużą pewność przejęcia większości bezwzględnej.

A więc dla obozu patriotycznego to jest korzystne: ten podział opozycji na trzy bloki wyborcze?

Dla obozu patriotycznego ten podział jest raczej korzystny. On może nawet dać opozycji w pewnym momencie więcej głosów, ale i tak mniej mandatów.

A gdyby PSL przyłączył się jednak do Koalicji Obywatelskiej (co wciąż może się stać), czy to zwiększy jej szanse, czy wręcz przeciwnie?

W tej chwili nie wygląda na to, żeby Koalicja Obywatelska powiększyła się o PSL. Moim zdaniem, to by zwiększyło szanse Platformy, ale bardzo osłabiło szanse PSL-u. To znaczy: Platforma dostałaby tą premię za większą ilość głosów, natomiast PSL – już po kolejnych zwrotach – prawdopodobnie zaniknąłby na wsi. PSL więc, w tej chwili walczy o życie. Chyba większe ryzyko od tego, że oni nie dostaną się do sejmu, jest w tym, że oni przestaną być jakkolwiek wyraźni dla wsi. I dlatego chyba muszą iść jako własny blok i pokazać, że jeszcze mają jakiś program. To nie będzie proste, bo PiS tak naprawdę pochłonął większość programu PSL-u, ale będą musieli udowodnić, że istnieją jako partia, która w ogóle ma coś do powiedzenia na wsi.

A czy ta Koalicja Polska PSL-u, ta nowa chadecja, ma według Pana jakiekolwiek szanse wyborcze?

Ma szanse na przekroczenie pięcioprocentowego progu. Tego bym nie wykluczał (PSL zawsze miał trochę lepsze wyniki w rzeczywistości, niż w sondażach). Natomiast, czy będzie „języczkiem u wagi”, to będzie oczywiście zależało od wyniku PiS-u. Tu trzeba pamiętać, że w nowej chadecji, jeżeli pójdzie z nimi „Kukiz”, będzie wielu ludzi, którym tak naprawdę z tym PSL-em nie za bardzo będzie chciało być w jednym ugrupowaniu. A więc ona [chadecja] raczej rozleci się po wyborach. Chyba, że byłoby jakieś spoiwo, na przykład w całości dołączyłaby do jakiegoś bloku, który dawałby władzę. Ale i tak część posłów „Kukiza” być może nie będzie tym zainteresowana.

A „Lewica Razem”? Czy ona może osiągnąć dobry wynik? Oczywiście biorąc pod uwagę to, że łączą się w niej „kawiorowa”, fałszywa lewica z SLD; prawdziwa lewica Zandberga i progresywna moralnie „Wiosna”.

Wydaje się, że Lewica pójdzie razem tylko do wyborów. Oni mają bardzo różne programy. Oczywiście, gdyby osiągnęła niezły wynik, to być może będzie ją spajało. Ale natomiast –rzeczywiście - dzisiaj te partie radykalnie antykościelne, tworzące nową lewicę, a szczególnie „Wiosna”, idąc na jednej liście z SLD, biorą na siebie „jarzmo”, którego do tej pory nie miały, czyli „jarzmo” postkomunizmu. I tracą twarz takich partii „dziewiczych”, które odcinały się od postkomunizmu. Być może nie mają wyjścia, bo rzeczywiście do tej pory, nie były w stanie nic samemu specjalnie osiągnąć. Ale rzeczywiście ta Lewica zaczyna nasiąkać samymi złymi cechami, mobilizującymi do dawania głosu na prawą stronę. Ona ma pewne szanse zaistnieć, ale nie widzę w tej chwili możliwości, żeby ona była partią, która na przykład przeskoczy Platformę.

A tak załóżmy: gdyby opozycja nawet zdobyła większość miejsc w Parlamencie, to czy zdoła utworzyć koalicję rządową? Weźmy tu pod uwagę różnice programowe i personalne między Koalicją Obywatelską, chadecją PSL-u i tą radykalną, antykościelną lewicą?

To zależy od tego, ile ta większość stanowiłaby. Jeżeliby byłaby to większość zaledwie dwóch mandatów, to - biorąc pod uwagę na przykład posłów partii Kukiza – ja sobie nie wyobrażam, żeby oni chcieli z „Wiosną” tworzyć rząd. To byłoby bardzo trudne. A więc, opozycja musiałaby mieć zdecydowaną większość typu „dziesięć, dwadzieścia mandatów powyżej połowy [wszystkich]”, żeby móc marzyć o rządzie. No i wtedy to jest możliwe: Platforma nie ma żadnego problemy, żeby dogadać się z „Wiosną” czy z SLD. Zresztą to już robiła. W przypadku samego PSL-u, to pewnie większość – jeżeliby nie odbywały się w tym momencie wybory – też by na to poszła. Mogłyby być oczywiście jakieś „odpryski”. Toteż mówię: to musiałaby być zdecydowana większość, zakładając, że PSL i ci, którzy pójdą z PSL-em, częściowo odejdą wtedy od tego bloku.

Ale to [utworzenie koalicji rządowej] jest możliwe, ale tylko zakładając pewne „odpryski”.

Mówiliśmy dużo o „Kukizie”. A więc jeszcze „Kukiz”. Czy naprawdę pójdzie z PSL-em? A może jednak samodzielnie? Jak Pan to widzi? Jakie są obecnie rokowania?

Moim zdaniem, pójdzie z PSL-em. Jest to bardzo prawdopodobne, chociaż „Kukiz” jest nieobliczalny. Ale politycznie on chyba nie ma wyjścia. Jeżeli nie idzie z PiS-em, musi pójść z PSL-em.

Ostatnio była mowa w Platformie o tym, że „PSL wybiera PiS”, startując oddzielnie. Czy tak może się naprawdę stać, że PSL wybierze PiS po wyborach i wejdzie do koalicji rządowej?

Jak do tej pory, nigdy tak się nie stało i złudzenia, że da się współpracować z PSL-em, szybko pryskały. Ale w tej chwili w PSL-u znalazł się nowy „zaciąg”, jak na przykład Władysław Teofil Bartoszewski, czy Jan Filip Libicki, którzy – być może – będą chcieli szukać tu jakiegoś porozumienia. Chociaż im w tej chwili do PiS-u równie daleko, jak do Platformy. Ale kto wie… Tak samo kukizowcy.

Jest więc bardzo prawdopodobne, że w takiej sytuacji, kiedy by PiS nie osiągnął większości, a PSL stałby się „języczkiem u wagi”, to wtedy naprawdę w najtrudniejszej sytuacji znajdzie się właśnie PSL, bo on zacznie „trzeszczeć w szwach”. Niezależnie od tego, z kim by nie negocjował i w końcu się dogadał! Bo część [ludowców] chciałaby iść z Platformą, część z PiS-em. Będą w trudnej sytuacji, a z kolei nie idąc z nikim, no też rozczarowaliby część swojego, takiego średniego szczebla aktywistów. PSL więc, będzie miał bardzo trudną rolę. Mimo tego, że wewnątrz może stać się obrotowy, co on bardzo lubi. Ale wydaje się, że większość PSL-u z PiS-em nie pójdzie, raczej będzie ciążyła do Platformy.

Rozumiem i dziękuję za wypowiedź dla Frondy.pl!