"W europejskich mediach zaczęły się pojawiać informacje, że wśród uchodźców są bojownicy An-Nusry, ISIS, którzy przedostają się do Europy i czekają na właściwy moment. To było ignorowane, bagatelizowane, wyśmiewane. Po czym się okazało, że to jednak prawda, że do Europy weszli ludzie, którzy powinni siedzieć w więzieniach, a mają status uchodźcy" - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Abdo Haddad, chrześcijanin z syryjskiej Maluli.

"Jeśli się spojrzy na ich strony, to okazuje się, że wielu nawołuje do prawa szariatu, odwołuje się do ideologii islamskiej, obraża miejsca i kraje, które ich przyjęły. W miarę moich skromnych możliwości zgłaszam to różnym rządom. Część z tych osób rozpoznałem jako te, które nas zaatakowały w Maluli. Jeden z liderów ruchu, który poderżnął gardło syryjskiemu żołnierzowi, a potem tę głowę kopał jak piłkę, przebywa w tej chwili w Szwecji, ma status uchodźcy" - dodaje Syryjczyk.

Jak wyjaśnia, człowiek ten nazywa się Mohamad Hasan Diab; rodzina jego zajmowała się przemytem narkotyków, zanim przystąpiła do rebelii.

"Inny facet, który był w najbardziej radykalnym odłamie An-Nusry, należał do Zielonych Brygad, czyli był komandosem, teraz jest w Niemczech. Też uzyskał status uchodźcy. I trzeci, który podaje się za dziennikarza. Ma na nazwisko Al-Shoom. Jego pseudonim to Saria al-Qalamoni. Był uczestnikiem ataku na Malulę, również jest w Niemczech. I on ma wiedzę, co się stało z naszym materialnym dziedzictwem, bo podczas ataku na moje miasto fotografował zabytki z naszego kościoła. Niektóre z nich miały 1500 lat. Zniknęły, zostały przez nich ukradzione. Mam nadzieję, że nie są zniszczone" - opowiada Haddad.

bbb/Dziennik Gazeta Prawna, Dziennik.pl