Cześć! To już dziesiąty list do Was. Mały jubileusz! Do napisania listu na powyższy temat zainspirował mnie jeden z tygodników katolickich, który niedawno zamieścił świadectwa młodych nt. czystości. Pytanie brzmiało: „Dlaczego zachowuję czystość przedmałżeńską?” Bardzo ciekawe i piękne wypowiedzi! Zastanawiałeś się kiedyś nad uzasadnieniem VI i IX przykazania? Ten list to podsumowanie mojej medytacji. Będzie tylko kilka myśli, bo więcej chyba nie zmieszczę. List nie może być zbyt długi, ale powrócę jeszcze do tego tematu.

• Zachowuję czystość, bo chcę być wolny

Dokładnie tak! Nie odwrotnie. Niektórzy wprawdzie twierdzą, że są wolni, bo oglądają pornografię, zaliczają dziewczyny jedna po drugiej, jeśli nie w rzeczywistości to w fantazjach, onanizują się itd., ale cóż to za wolność? Myślisz, że potrafią przestać? Jeśli tak się rozumie wolność, szybko staje się niewolnikiem. Zło zniewala. „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” – powiedział Pan Jezus (J 8, 34). Nie może być inaczej.
Mędrzec Syrach tak pisze: „Nie oddawaj siebie na wolę swych żądz, abyś jak bawół nie był nimi miotany” (Syr 6, 2-4). Domyślasz się, o co chodzi? Jak puścisz telewizję po godz. 20:00, możesz mieć 85% pewności, że zobaczysz jakąś ilustrację tej bardzo barwnej sentencji. A im dalej w noc, tym z coraz większą częstotliwością występują osobnicy, jak owe bawoły miotani pożądliwo
ściami. Są oni – nietrudno zauważyć – ulubionymi „bohaterami” obecnie działających reżyserów filmowych i telewizyjnych (nie wszystkich). To akurat nie jest mój ideał życia. Chcę sam kierować swoim życiem, a nie mieć ślepych instynktów za pana. Nie, niewolnictwo nie jest moim ideałem! Czystość to właśnie zdolność kontrolowania owych instynktów. Zachowywanie czystości oznacza ćwiczenie w wolności.

• Czystość prowadzi do udanego współżycia w małżeństwie

Przed małżeństwem seks prowadzi do zniewolenia, a w małżeństwie nie? W jaki sposób?– może zapytasz. Okres przedmałżeński to czas uczenia się czystości, czyli zdolności poskramiania swoich pożądliwości, lubieżności, złych myśli. Tego trzeba się nauczyć (zwłaszcza musi to zrobić chłopak), tak jak trzeba się nauczyć wszystkich innych cnót np. cierpliwości, pracowitości, uprzejmości, łagodności, altruizmu, myślenia o innych z troską, itd.
Jeżeli ktoś nauczył się czystości przed małżeństwem, w małżeństwie współżycie seksualne będzie wyrażało miłość, oddanie się, zawierzenie się sobie, będzie budowało więź małżeńską. Jeżeli zaś ktoś nie nauczył się tego, współżycie będzie po prostu zaspokojeniem pożądliwości, instynktów, nałogu, przy pomocy ciała żony.
Mało ciekawa perspektywa, nie sądzisz? Nie należy niszczyć swojej seksualności przez pielęgnowanie pożądliwości. Pielęgnuj swoją seksualność przez zwyciężanie pożądliwości.
Nawet w małżeństwie trzeba pracować nad utrzymaniem wolności wewnętrznej, aby umieć kochać ciało żony, a nie pożądać. Można ją utracić, a trzeba utrzymać. Okresy wstrzemięźliwości, wymagane przez naturalne metody planowania rodziny, dobrze służą zachowaniu wolności.
 

• Czystość przedmałżeńska przygotowuje do wierności małżeńskiej.

Żeby małżeństwo było udane, musi być wierne. Oczywiście! Ale jeżeli ktoś nauczył się łamać zasady (Boże) przed ślubem, to raczej logiczne, że będzie miał skłonność do łamania ich po ślubie. Jeżeli znajduje sobie usprawiedliwienie na współżycie przed ślubem, znajdzie i na zdradę małżeńską. Powie np. „Seks to rzecz naturalna”, albo „My się przecież kochamy”. Jeżeli ktoś nauczył się robić to, na co miał ochotę przed ślubem, będzie i w małżeństwie podobnie czynił. Przed małżeństwem nauczył się być egoistą, będzie i w małżeństwie. Przed ślubem był zniewolony, będzie i po ślubie.
To, co robię dziś, kształtuje moje jutro. Dziś buduję moją przyszłość. Wiara, że wszystko zmieni się po ślubie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jest naiwna, prawda?.. I odwrotnie, każda pokonana pokusa do nieczystości przedmałżeńskiej wzmacnia wierność małżeńską.
 

• Zachowuję czystość, bo chcę szanować dziewczyny

Nauka czystości, to nauka szanowania dziewczyn. Nie powiesz chyba, że taki playboy patrzy na kobiety tak samo, jak mężczyzna czysty, opanowany? Playboy to taki facet, który patrzy na kobiety, jak króliczek w okresie godowym na króliczkę... Otóż, ja nie chcę widzieć w kobiecie tylko ciała i jeszcze niezdrowo podniecać się tym ciałem. Nie chcę bezustannie zastanawiać się, jak tę czy tamtą poderwać, a potem nakłonić do tego czy tamtego, a najlepiej zaciągnąć do łóżka i używać do czasu aż znajdzie się nowy „obiekt”.
Interesują mnie inne relacje z dziewczynami; chcę podziwiać ich piękno, przede wszystkim to wewnętrzne, którego mężczyzna szczególnie potrzebuje; ich ciepło, delikatność, wrażliwość, łagodność, troskliwość. Chcę normalnie z nimi rozmawiać, dzielić się myślami i przeżyciami, bez manipulacji, bez ukrytych intencji, po prostu przyjaźnić się z nimi. Takiego patrzenia na kobiety, czyli patrzenia z miłością trzeba się uczyć. Osiąga się je proporcjonalnie do zdolności zwyciężania w sobie „naturalnej” dla mężczyzn pożądliwości.
 

• Zachowuję czystość, bo chcę żyć pełnią życia

Nie chciałbym przewegetować życia, ale wykorzystać cały dany mi potencjał dobra, możliwości, szans, talentów.
Niektórzy mówią, że żyć na całego, to zajmować się patologią wszelkiego rodzaju: zboczeniami, pornografią, „uprawiać seks” na jakieś dziwaczne sposoby, upijać się, ćpać albo wszystko na raz... Nic błędniejszego! To dokładnie przeciwieństwo pełni życia, a mianowicie rujnowanie swojego życia „na całego”. Trzeba zapytać erotomanów, narkomanów, alkoholików, czy osiągnęli swój ideał, czy teraz już żyją na 100%. Iść na całego, ale w dobrym, a nie w złym.
Ktoś powiedział mi tak: „Oni mieszkają razem bez ślubu, współżyją, do kościoła nie chodzą i mają się bardzo dobrze”. No właśnie, mają się bardzo dobrze, bo dom się nie zawalił, zaraza ani pożar nie wybuchły, anioł z ognistym mieczem z nieba nie zstąpił. Mają samochód, telewizor z 250 kanałami, kotlety i kiełbasą mogą jeść nawet codziennie, w szafie jest duży zapas pigułek, globulek, prezerwatyw... Żyć i nie umierać! Mam nadzieję, że ty masz większe ideały... Oni też zapewne je mieli 3 albo 5 lat temu. Co się z nimi stało? Dlaczego tak zmarniały? Jaka jest teraz jakość życia tych „szczęśliwców”? Nie tego zewnętrznego, ale wewnętrznego. Co czują, co myślą? Jaka jest ich miłość? Nadzieja? Na czym polega sens ich życia? Nie zastanawiają się już, jak mogliby żyć, kim mogliby się stać. Zadowalają się byle czym. To tak, jak gdyby ktoś mógł zdobyć milion przy odrobinie wysiłku, ale zadowala się stówą.
Pan Bóg tak mówi: Ci, którzy popełniają grzech (...) są wrogami własnego życia (Tob 12, 10). (Dla mnie mocne!) A w innym miejscu: (...) oddalili się ode Mnie, a poszli za marnością i sami zmarnieli (Jer 2, 5). Nie marnieje się przez grzech?.. Ja nie chcę zmarnieć! Chcę się rozwijać. Ale bez Chrystusa nie będę się rozwijał. On przyszedł właśnie po to , aby ludzie mieli życie „i to w całej pełni” (J 10, 10). Winna latorośl odcięta od krzewu, albo gałąź od drzewa usycha, marnieje. Życie w grzechu to usychanie, umieranie, a w końcu duchowa śmierć.
Popatrz, jak pisze św. Paweł do chrześcijan w Efezie: „I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata” (Ef 2,1). „Byliście umarłymi” – co ma na myśli?
 
Na pewno słyszałeś kiedyś o ludziach, którzy żyją tylko biologicznie, na poziomie roślin. Ich mózg został uszkodzony i nie funkcjonuje... Psycholog powiedziałby: „Psychicznie jest umarły”. Ciało natomiast sztucznie karmione żyje. Organy wewnętrzne pracują.
W człowieku istnieją trzy główne sfery: biologiczna, psychiczna i duchowa. I właśnie tę duchową sferę przez „występki i grzechy” można zniszczyć – stać się martwym duchowo. Właśnie dlatego św. Paweł pisze do swoich przyjaciół, że byli umarli. I dlatego też mówi się o grzechu śmiertelnym.
Widzisz, ja tam nie chcę być takim duchowym nieboszczykiem... Albo używając innego porównania, nie chcę (z własnego wyboru, co gorsza) żyć duchowo na poziomie takiego osiołka dardanelskiego, choć to zwierzę bardzo sympatyczne. Chcę mieć życie „i to w całej pełni” (J 10,10).
Zacytuję jeszcze jeden fragmencik listu św. Jakuba, bardzo wiele mi mówiący: „Każdy bowiem doznaje pokusy od własnej pożądliwości, która go pociąga i nęci. Potem, gdy pożądliwość już zapanuje, rodzi grzech, a grzech popełniony sprowadza śmierć” (Jk 1, 15).

 

• Zachowuję czystość, bo chcę mieć dużo prawdziwej radości, przyjemności, rozkoszy

Wyobraź sobie, że dlatego właśnie zachowuję czystość. Z dziewczynami mam relacje przyjacielskie, a nie seksualne, pornografii nie oglądam, erotycznych filmów w telewizji też nie. Dzięki Bogu i tylko dzięki Niemu, całkiem nieźle radzę sobie z pokusami przeciwko czystości... I co, pustka? Myślisz, że nie mam żadnych przyjemności w zamian?
Najpierw taka myśl. Różne są przyjemności, czyż nie tak? Nawet kieszonkowcy, łapówkarze, dealerzy narkotyków, itp. mają swoje. Im grubszy portfel się wyciągnęło, im grubszą kopertę się dostało, im więcej „działek” się sprzedało, tym większa przyjemność – ba, nawet rozkosz. Podobna jest jakość rozkoszy wynikająca z cudzołóstwa. Przyjemności rozpustnika są podobne do przyjemności oszusta. A poza tym zawsze „liczne są boleści grzesznika” (Ps 32, 10).
Lepiej jest zarabiać legalnie. Prawdziwą radość ma się z legalnie zarobionych pieniędzy, prawda? Prawdziwą przyjemność ze współżycia seksualnego ma się dopiero w legalnie zawartym małżeństwie... Jeżeli zaś zrezygnuje się z grzesznych przyjemności, otrzymuje się inne. Myślisz, że czynienie dobra nie daje radości? Tylko czynienie dobra daje prawdziwą radość, czystą, trwałą. Grzech odbiera prawdziwą radość! Popatrz, co mówi Psalmista: „A sprawiedliwi się cieszą i weselą przed Bogiem i radością się rozkoszują” (Ps 37, 11). „Ty Boże wlewasz w me serce radość większą nad tę, jaka panuje wśród tych, co mają pod dostatkiem zboża i wina” (Ps 4,8). Można mieć albo te, albo tamte przyjemności. Nie jedne i drugie na raz. Albo, albo. Wybieram Bożą radość, czystą radość!
A szczęście? Co to jest? Na czym polega? Chciałbym być szczęśliwy... Szczęście to coś znacznie więcej niż przyjemność. Można mieć dużo przyjemności a wcale nie być szczęśliwym. Grzech może dawać szczęście? Nigdy! Może jedynie odebrać je! „Nieszczęście pędzi za grzesznikami, a szczęście nagrodą dla prawych” (Prz 13, 21). „Znajdzie szczęście – kto zważa na przykazania. Kto zaufał Panu – szczęśliwy” (Prz 16, 20). „Szczęśliwi, których droga nieskalana, którzy postępują według Prawa Pańskiego. Szczęśliwi, którzy zachowują Jego upomnienia, całym sercem Go szukają” (Ps 119, 1-2). Nie wierzysz w to?
 

• Zachowuję czystość, bo w ten sposób buduję cywilizację miłości

Popatrz, gdyby wszyscy zachowywali czystość przedmałżeńską i zależną od niej w dużym stopniu wierność małżeńską, jak inaczej wyglądałby świat... Zniknęłyby choroby przenoszone drogą płciową (niektóre z nich, nie tylko AIDS, są śmiertelne). W ostatnich czasach, natomiast, nie tylko nie zniknęły, ale pojawiły się nowe, np: chlamydia, brodawczak, (HPV), opryszczka genitalna, rzęsistkowica. Najnowszy raport amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych podaje informację, że prezerwatywa nie zapobiega skutecznie wyżej wymienionym chorobom. Przed rzeżączką chroni mężczyzn, ale nie kobiety. Nie chroni przed zarażeniem wirusem HIV w 100%, ale tylko w nieznacznym stopniu redukuje ryzyko.
Te dane – nawiasem mówiąc – będą trzymane w tajemnicy przed Wami przez tzw. „edukatorów seksualnych młodzieży”, ateistyczne czasopisma dla młodzieży, zajmujące się propagandą tzw. „wolnej miłości”, czyli rozpusty itp. Mówią, że nie chcą „straszyć młodzieży seksem”. Planują zmienić podręczniki szkolne i już od września uczyć, że „seks to rzecz naturalna, zabawna i bezpieczna, byle tylko mieć przy sobie prezerwatywę... Osiołki dardanelskie!.. Ilu młodych poważnie zachoruje, ilu umrze na AIDS i inne choroby w wyniku tej propagandowej kampanii?
Gdyby wszyscy zachowywali czystość zniknęłaby pornografia i prostytucja. Czy wiesz, że około 10 tys. polskich dziewcząt „pracuje” w zachodnich agencjach towarzyskich i pornograficznym biznesie? Wiele z nich znalazło się tam wcale nie z własnej woli. Zwabiono je, proponując zupełnie inną pracę. Powstała nawet w Warszawie organizacja pod nazwą „La Strada”, starająca się im pomóc. Jeżeli się buntują, są bite, więzione, gwałcone, sprzedawane jak towar z jednego domu publicznego do innego. Ile zginęło bez wieści? Niewolnictwo najgorszego gatunku. Niewiarygodne w XXI wieku i to w krajach podobno cywilizowanych... A ile dziewcząt z Ukrainy czy z Bułgarii zarabia dla polskiej mafii, bo nasi panowie mają swoje „naturalne potrzeby”?
Gdybym Ci opowiedział (chyba nawet sam wiesz), co to jest „turystyka seksualna”, „pornografia dziecięca”, handel nieletnimi, jeszcze wyraźniej zobaczyłbyś, że pożądanie nie poskramiane, a przeciwnie – usprawiedliwiane (a nawet chwalone), pobudzane, karmione, może zrobić z mężczyzny już nie zwierzę, ale demona.
Jeśliby zachowywano czystość przedmałżeńską i wierność małżeńską, a więc życie układano według Bożych przykazań, nie byłoby chorób przenoszonych drogą płciową, uzależnień seksualnych, dzieci wykorzystywanych seksualnie, kobiet gwałconych, molestowanych, oszukiwanych, zdrad małżeńskich, matek i ojców samotnie wychowujących dzieci, małżeństw zawieranych w pośpiechu, bo „dziecko w drodze”, cichej aborcji, czyli zabójstwa dzieci nie narodzonych. Nie byłoby też wielu snujących się obecnie wszędzie i straszących duchowych nieboszczyków.
Popatrz, tyle niepotrzebnych cierpień, poniżania, śmierci. Nie sądzisz, że aby ich uniknąć trzeba ludzi zachęcać do zachowywania czystości, uczyć ją zachowywać? Im więcej zaś zachęty do tzw. „wolnej miłości” (która nie jest ani wolnością ani miłością), im więcej karmienia pożądliwości przez zmysłową modę, nagość, erotyzm, pornografię, tym więcej będzie cierpień? Logiczne? Oczywiście! Tak się buduje cywilizację śmierci, przemocy, poniżenia. Niektórzy mają na sumieniu bardzo, bardzo wiele... Lepiej może powiedzieć „mają na koncie”. No bo jedni mają sumienie, inni natomiast raczej konto. Wszystkim sprawiedliwie odpłaci Pan Bóg.
A więc zachowuję czystość, by innym dać dobry przykład. Wszystko, co robię – mówię – ma wpływ na kogoś w otoczeniu. Chciałbym być dla kogoś przeciwwagą propagandy cywilizacji śmierci, diabelskiej propagandy. Chcę budować cywilizację życia i miłości. Dlatego zachowuję czystość!
 
Wystarczy na dziś. Sporo już napisałem, ale wiele jeszcze chciałbym Wam powiedzieć. O tym np. jak czystość przygotowuje do właściwego wyboru współmałżonka, jak sprzyja nie tylko rozwojowi duchowemu, lecz także emocjonalnemu, intelektualnemu, jak zapobiega zranieniom emocjonalnym, jak kształtuje człowieka silnego i odradza charakter, jak chroni przed zbanalizowaniem seksu i stępieniem wrażliwości, jak pozwala oglądać Boga. Czystość ubogaca nas na wiele, wiele sposobów. Po prostu opłaca się – że tak powiem – ją zachowywać. A że trudno to czynić... Wszystko, co wartościowe kosztuje. A im wartościowsze, tym więcej, prawda?
 
Do następnego razu – cześć!
 
Wasz brat, Jan Bilewicz
Miłujcie się 3/2002
lang 1