Wciąż spore kontrowersje w Polsce budzi wprowadzenie do podstawy programowej nowego przedmiotu szkolnego „historia i teraźniejszość”. Na antenie Radia Wrocław szef MEiN wyjaśnił, że polscy uczniowie potrzebują tego przedmiotu, aby nie można było manipulować nimi w kwestii roli komunistów w Polsce.

Prof. Przemysław Czarnek wyjaśnił, że do tej pory młodzież kończyła edukację historyczną często na etapie II wojny światowej. Nowy przedmiot ma uzupełnić ich wiedzę o zagadnienia z zakresu drugiej połowy XX wieku i początku XXI wieku.

Nie brakuje w Polsce środowisk, którym pomysł ten bardzo się nie podoba. Uchwałę w tej sprawie przyjęła nawet Rada Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

- „Jak może Rada Wydziału Historii krytykować coś czego jeszcze do końca nie ma, co jest właśnie w tym momencie tworzone?”

- pytał minister.

Odniósł się też do zarzutu sformułowanego w uchwale dot. rzekomej „jednostronnej wizji wydarzeń i procesów historycznych”.

- „W którym zakresie jest to jednostronna wizja? Może w tym zakresie, o którym mówił pan redaktor Morozowski w TVN-ie, że gdyby nie komuniści to w Polsce po wojnie nie byłoby elektryfikacji i walki z analfabetyzmem?”

- pytał.

Gość Radia Wrocław zaznaczył, że nowy przedmiot ma pomóc „skończyć z manipulacją dzieci i młodzieży co do roli komunistów po II wojnie światowej”.

- „Komuniści zniszczyli ten kraj przez 40 lat i dla nich miejsca pozytywnego po prostu nie ma. Trzeba mówić o Polsce takiej jaka ona była. A jeśli ktoś się denerwuje, że będziemy mówić również o Stefanie Wyszyńskim, o Prymasie Tysiąclecia, również o przełomowym zdarzeniu jakie miało miejsce w 78. roku, 16 października, no to jego problem. To są fakty z którymi walczyć się nie da”

- podkreślił.

kak/Radio Wrocław, DoRzeczy.pl