Wśród polityków dominuje myślenie „po nas choćby potop”. Nikt nie ma pomysłu na długofalowe rozwiązanie problemu. Liczy się tylko krótkoterminowe działanie, pozwalające możliwie długo utrzymać się przy władzy.

Doświadczenia kryzysu imigracyjnego uczą, że rządy europejskie nie zrobiły zupełnie nic, żeby rozwiązać problem. Ich wysiłek koncentruje się na tworzeniu wygodnej dla siebie narracji i sformułowaniu paru sloganów, które następnie powtarzane będą bezkrytycznie przez dziennikarzy.

Do Europy przybywają uchodźcy; kobiety i dzieci szukają schronienia przed okrutną wojną; przyjeżdżają tu po to, aby móc przetrwać trudny czas i z wdzięcznością w sercu wrócić. Część z nich zapewne zostanie. Będą pracować na nasze emerytury, leczyć chorych czy udoskonalać myśl techniczną. Któż z nas nie pamięta tej nachalnej propagandy lejącej się strumieniami z ekranów telewizorów?

Ikoną dziennikarskiej manipulacji pozostanie relacja z wyspy Lesbos, w której głos komentatora stał w sprzeczności z nagraniem. Kiedy dziennikarz mówił o kobietach i dzieciach, oczom widzów ukazały się łodzie pełne młodych mężczyzn. Ostatecznie internauci obnażyli manipulację TVN24, a ten pospiesznie zadbał o usunięcie materiału z mediów społecznościowych.

Jak ta sprawa wygląda dziś? Wiemy, że nieprawdą jest, iż do Europy przybywały przede wszystkim kobiety i dzieci; wiemy, że nieprawdą jest, iż do Europy przyjechali w większości uchodźcy wojenni z Syrii; wiemy, że nieprawdą jest, iż do Europy przyjechali wykszatłceni ludzie, którzy zasilą szeregi lekarzy, inżynierów i informatyków.

Obywatele płacą za nieudolność polityków

Granice państw europejskich nie są szczelne – w zasadzie każdy może przyjechać do Europy, system selekcji nie działa, zaś służby bezpieczeństwa nie nadążają w pościgu za terrorystami.

Europa staje się zakładnikiem autorytarnego rządu w Turcji. Oprócz nic nieznaczących gestów rządy europejskie muszą akceptować autorytarny przewrót nad Bosforem. Zbyt zdecydowane głosy protestu przeciwko polityce Erdogana spowodują uruchomienie fali uchodźców. Nikt tego w Europie już nie chce. Demokratyczna opozycja turecka pozostawiona jest w istocie sama sobie. Demokratyczny świat bezradnie przygląda się czystkom dziennikarzy oraz politycznym prześladowaniom przeciwników Erdogana.

System selekcji imigrantów z kolei okazał się fikcją. Służby w zasadzie nie dysponują metodami sprawdzenia, czy ten, który podaje się za uchodźcę, jest nim rzeczywiście. Wiele mediów skompromitowało się, budując całkiem fałszywy obraz sytuacji. Propaganda zstąpiła analizę, życzenia wyparły fakty, rzetelna informacja ustąpiła miejsce pustym sloganom w rodzaju „Damy radę”.

Za nieudolność polityków zwykli obywatele zapłacili pomniejszeniem własnej sfery wolności, a kobiety dodatkowo bezpieczeństwem. Prawo zwalczające tzw. „mowę nienawiści” w praktyce służy cenzurze i uniemożliwia krytykę polityki imigracyjnej własnego państwa. Narracja tłamszona i wyszydzana ma tendencję do radykalizowania się, toteż nieprzypadkowo we Włoszech władzę bierze antyimigrancka prawica, zaś w Niemczech zwalczana wszystkimi dostępnymi sposobami AfD depcze po piętach kanclerz Merkel.

Kryzys imigracyjny dopiero się zacznie

Trzeba powiedzieć sobie wyraźnie, że to, co widzimy od 2015 roku, jest w zasadzie zapowiedzią głębszego kryzysu. Dane demograficzne pokazują, że Europa będzie z ogromnym prawdopodobieństwem miejscem, do którego przyjeżdżać będę masy młodych emigrantów z Afryki. We własnym kraju pozbawieni będę jakichkolwiek perspektyw, nie będą mieli więc nic do stracenia. Prognozy demograficzne dla Afryki sprawiają, że włos się jeży na głowie. Dość powiedzieć, że w samym Egipcie co pół roku przybywa milion ludzi.

 

Jak więc przygotowujemy się jako społeczność europejska do nowego kryzysu imigracyjnego – zapewne większego i przybierającego bardziej gwałtowny przebieg niż ten ostatni. Czy jesteśmy w stanie przyjąć 50 milionów ludzi w przeciągu najbliższych dziesięcioleci? Jak mamy zamiar zapewnić bezpieczeństwo granic? Jak skutecznie chcemy pomóc przeludnionym państwom? Ilu ludzi możemy do siebie przyjąć? Kiedy będziemy zmuszeni zamknąć granicę, bo więcej imigrantów nie pomieści żaden europejski kraj? Jak w obliczu wielkiego kryzysu imigracyjnego zachowają się Rosja i Chiny?

Ani żyjące w odrealnionym świecie elity UE, ani lewicowi aktywiści z transparentami w stylu „Żaden człowiek nie jest nielegalny”, na te pytania odpowiedzi nie mają. Mają za to dużo siły, żeby zwalczać tych, którzy owe pytania stawiają.

Piotr Ślusarczyk

dam/euroislam.pl