Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Zaskoczyło pana przedstawione wczoraj orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, tak jednoznacznie krytyczne wobec ustawy Prawa i Sprawiedliwości?

Piotr Semka: Mimo wszystko tak. Nie założyłem, że będzie to tak całkowite pójście na zderzenie. To werdykt, w którym racje są po jednej stronie. To przypomina postawę opozycji: „My przeczekamy ten rząd, nie cofniemy się ani o milimetr, wszystkie racje są po naszej stronie. To my byliśmy świetni, byliśmy ideałem apolityczności, mamy 100% słuszności i zatańczymy na grobie obecnej ekipy”.

Trybunał stawia się więc w jednym szeregu z obecną opozycją?

Myślę, że kluczem do całej sprawy jest osoba prezesa Trybunału, Andrzeja Rzeplińskiego. To on rozpoczął całą sprawę niemal jawnie uczestnicząc w skoku na Trybunał. Potem prezes Rzepliński grał rolę obrońcy demokracji. Dziwię się jedynie, że reszta sędziów tak bezrefleksyjnie za nim podąża.

Co powinno zrobić Prawo i Sprawiedliwość? Może rozwiązaniem jest propozycja pana Kazimierza Ujazdowskiego?

Jest to, oczywiście, pewna próba rozwiązania konfliktu. Jednak uczestnicy sporu po stronie opozycyjnej nie maja ochoty na porozumienie. Zakładają, że konflikt wokół TK będzie zwiększać naciski ze strony instytucji europejskich, a to będzie powoli wykańczać rząd. Krótko mówiąc: Opozycja chce doczekać przedterminowych wyborów albo takiej eskalacji konfliktu, która sparaliżuje rząd. Opozycja nie ma najmniejszej ochoty na kompromis. Mam wrażenie, że ta postawa udzieliła się także Trybunałowi.

Czynniki międzynarodowe, jak choćby Komisja Wenecka, mogą odegrać w tym sporze istotną rolę?

Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie wiadomo już wcześniej, co będzie w werdyktach. Wyciekł najpierw projekt werdyktu Komisji Weneckiej, później werdykt Trybunału Konstytucyjnego… Można założyć, że ocena Komisji Weneckiej będzie krytyczna. Zresztą sam Petru zapowiadał demonstrację na 12., jakby był stuprocentowo pewien, że werdykt Komisji będzie po jego myśli.

Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” wzywa do nieposłuszeństwa rządowi, apelując, by na przykład samorządowcy nie słuchali parlamentu, a jedynie Trybunału…

To jest ton pokazujący determinację opozycji – „Gazetę Wyborczą” traktuję jako jeden z jej elementów, na równi z KOD. Przypominam sobie tyrady w „Wyborczej” mówiące o tym, że Polacy nie mają szacunku dla państwa ani prawa, że powinni oduczyć się sarmackich cech warcholstwa. W momencie, kiedy do rządu nie wchodzą nasi, okazuje się, że nie ma żadnych skrupułów, żeby rozhuśtać państwową łódeczkę.

Dostrzega pan w tym sporze błędy także po stronie Prawa i Sprawiedliwości?

Błędy na pewno były, jak na przykład list ministra Ziobry do pana Timmermanasa czy wystąpienie o opinię do Komisji Weneckiej. Są to jednak błędy, które, moim zdaniem, nie wpłynęły na ogólną sytuację. Można odnieść wrażenie, że czołowi liderzy na Zachodzie uznali, że o ile w wypadku Węgier usamodzielnienie można jeszcze jakoś zaakceptować, bo kraj jest mały i nie znaczy tak wiele, to już Polski wypuścić z uścisku nie można. To jest główny problem: Jaki jest procent suwerenności w podejmowaniu decyzji o kształtach państwa? Właśnie dowiadujemy się, że ten margines nie jest taki duży.

Rząd zapewnia, że nikt z zewnątrz nie będzie dyktował, jak ma wyglądać Trybunał Konstytucyjny. Myśli pan, że ta postawa zostanie utrzymana do końca?

Nie wiem, do jakich środków posunie się Unia Europejska. Mam jednak wrażenie, że gdyby teraz rząd zaczął się wycofywać, to opozycja uznałaby to za przyznanie się do błędu, stałoby się to hasłem do jeszcze ostrzejszych ataków. Dzisiaj wszystko można zamienić w aferę. Widać, jak łatwo można niemal każdego wykreować na bohatera, jeżeli tylko nie zgadza się z PiS. Tak było z Giertychem, z tymi, którzy bronią gimnazjów, z dyrektorami stadnin… Nie jestem ani znawcą koni, ani znawcą gimnazjów, widzę jednak, że każdy, kto wchodzi w konflikt z PiS, staje się bohaterem polskiej wolności. Najlepszym tego przykładem jest Wałęsa. Wydaje się, że sytuacja jest ewidentna: Jest teczka, jak śpiewa Makowiecki - pluton by się nie wykaraskał. KOD jednak broni Wałęsy jak trzeba.

A więc sprawa TK ten nie miałaby aż tak wielkiej wagi, gdyby nie to, jak instrumentalnie wykorzystuje go opozycja?

Ten spór jest elementem wyrazistej acz niedefiniowanej wprost doktryny – nie może w Polsce rządzić ktoś inny, niż lewica albo Platforma.

Podsumowując: Rząd powinien iść na kompromis: 3 sędziów dla nas, 2 dla was, czy nie?

Powinien, ale TK i opozycja tego „kupi”. Petru i Schetyna  zrobią wszystko, by nie doszło do kompromisu. Odpowiedzialność spoczywa na sędziach Trybunału Konstytucyjnego i oni powinni podjąć decyzję, dostrzegając, jak bardzo niszczący jest ten konflikt. Opozycja jest przekonana, że Zachód jest jej silnym sojusznikiem i będzie wciskała gaz do dechy.

Dziękuję za rozmowę.