Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Jaki interes ma Platforma Obywatelska w zawieraniu koalicji z Ruchem Autonomii Śląska w województwie śląskim?

Piotr Semka: Najprostsze tłumaczenie jest takie, że Platforma lubi RAŚ. Wynika to z różnych czynników. Tomasz Tomczykiewicz, przewodniczący śląskiej PO, to człowiek pochodzący z tego regionu i prawdopodobnie rzeczywiście żywi sympatie do tej części Ślązaków, którzy mają głęboki uraz wobec Polski i idealizują okres niemieckich rządów na Śląsku. Ludzie ci, czy to na zasadzie przekory, czy też chcąc podkreślić własną odmienność, próbują wytworzyć wzorzec śląskości, który miałby zostać narzucony wszystkim. Stawiają znak równości między Ślązakami a sobą. Wykorzystują słabość tej części Ślązaków, którzy wyraźnie podkreślają zgodność między śląskością a polskością. Można tu wymienić choćby pana Jerzego Buzka czy panią senator Marię Pańczyk. Problemem jest to, że ci politycy Platformy Obywatelskiej, którzy są niechętni ideologii ślązakowskiej, milczą w krytycznych momentach. W wypadku głosowania na terenie rady regionalnej tylko kilku polityków PO było przeciwko koalicji z RAŚ. Część milczy, bo boi się Tomczykiewicza, który będzie ustalał listy. Bardzo często spotykam platformersów, którzy po cichu przyznają, że niepokoi ich RAŚ i ten typ ideologii ślązakowskiej. Nie mają jednak tyle odwagi, by mówić o tym głośno. RAŚ jest wprawdzie małą grupą, narzuca jednak swój styl  narracji tak nachalnie, że nawet profesorowie śląskich uczelni wzruszają ramionami. Ślązacy, którzy są za związkami z Polską, działają najczęściej w PiS czy nawet w SLD. Ci z kolei, którzy boją się mówić o tej sprawie albo akceptują ideologię RAŚ, skłaniają się ku PO.  

Mówi się, że koalicja PO z RAŚ była możliwa wyłącznie dzięki klęsce Bronisława Komorowskiego. To prawda?

Jest tu pewna przesada, ale – choć nie jest tajemnicą, że jestem krytykiem Bronisława Komorowskiego – zawsze podkreślałem, że w jednej kwestii należy złożyć mu hołd. Był to człowiek, który wskazywał Platformie, że akceptacja RAŚ wywoła na Śląsku głębokie podziały.

Czy tym razem Platforma Obywatelska rzeczywiście spełni główne postulaty RAŚ? Sam Jerzy Gorzelik głosował przeciwko koalicji, jakby nie wierząc, że może być coś warta.

Gorzelik to chytry gracz i chce zabezpieczyć się na wypadek niepowodzenia tej koalicji. Tłumaczy, że jest przeciw, bo ma złe doświadczenia. Natomiast gdyby rzeczywiście tej koalicji nie chciał, to by ją oczywiście sparaliżował. Gorzelik trzyma się starej zasady RAŚ: brać, nie kwitować i żądać więcej. Ruch chce sprawić wrażenie panny na wydaniu, która kręci nosem, że kawalerowie za mało się starają. I tak właśnie robi Gorzelik: zawsze jest niezadowolony, zawsze żąda więcej. Na zasadzie takiego działania, mówiąc kolokwialnie, „na bezczela”, zazwyczaj wygrywa. Raz tylko zderzył się z osobowością, która potrafiła bardzo szybko sprowadzić go do odpowiednich rozmiarów. Chodzi tu oczywiście o marszałka województwa śląskiego pana Mirosława Sekułę. Choć Sekuła w komisji hazardowej pokazał się od najgorszej strony, to w zarządzie województwa był jednym z tych niewielu odważnych polityków PO, którzy potrafili sprowadzić RAŚ do właściwej skali. To grupa, która w wyborach do Sejmiku w 2014 roku otrzymała 97 tysięcy głosów, a chce rządzić 4-milionowym województwem.

Jednym ze sztandarowych pomysłów RAŚ jest zmiana ustawy o mniejszościach etnicznych, tak, by dopisać tam Ślązaków. Ustawa ma teraz szanse na akceptację w Sejmie?

Nie wiadomo. W swoich ostatnich podrygach Platforma może zrobić różne rzeczy. Wydaje się, że ustawa ta raczej szans nie ma, jakkolwiek trudno mi to odkładnie ocenić. Jest natomiast niezwykle groźne to, że Jarosław Makowski, były szef Instytutu Obywatelskiego, radny Sejmiku Województwa Śląskiego, mówi, że postulaty RAŚ to postulaty PO. To wprawdzie nic nowego, jednak ci wszyscy, którzy oburzają się na twierdzenia o lekceważeniu polskiej racji stanu przez PO i krzyczą, domagając się dowodów, mają dowód właśnie tutaj. Do oskarżeń o lekceważenie polskiej racji stanu pod adresem Platformy jest przecież podstawą fakt wspierania autonomistów, którzy wygłaszają skandaliczne z punktu widzenia szacunku dla Polski opinię. Przypomnę tylko wypowiedź Gorzelika o tym, że Polska jest małpą, która dostała zegarek.

RAŚ ma po oficjalnym zawarciu koalicji z PO otrzymać między innymi zarząd nad kulturą. Co to będzie oznaczać w praktyce?

Oznacza to obsadzanie instytucji kultury ludźmi RAŚ, tworzenie świadomości w zgodzie z ich ideologią. To między innymi promowanie podręcznika regionalnego, który, obawiam się, będzie prezentował teorie historyczne RAŚ. W poprzedniej kadencji wykreowano na przykład kwartalnik „Fabryka Silesia”, który stał się w ewidentny sposób miejscem szerzenia głównie ideologii RAŚ. Ruch jest w tej sprawie bardzo konsekwentny. Chce zdominować narrację i korzystać potem ze skłaniania karku ku nowej wizji historii przez rozmaitych naukowców karierowiczów. Obawiam się, że właśnie temu może służyć Wydział Silesianistyki na Uniwersytecie Śląskim. Na wydziale mają być prowadzone zajęcia z historii regionu i oczywiście RAŚ chce mieć wpływ na szkolenie ludzi, którzy będą przeprowadzać takie zajęcia w szkołach.

A co z Muzeum Śląskim? RAŚ liczy, że uda się przywrócić władzę Leszkowi Jedlińskiemu?

Leszek Jedliński znowu zaczął się na nowo odzywać. Przypominam, że to człowiek, który chciał przedstawiać na nowo Kulturkampf – w innym, bardziej „obiektywnym” świetle. Jedliński daje o sobie znać jako o wściekłym krytyku ekspozycji w Muzeum Śląskim. Na swoim blogu zaczyna atakować Andrzeja Krzystyniaka, pełnomocnika Marszałka Województwa Śląskiego ds. współpracy ze środowiskami kombatanckimi, tylko za to, że ten ośmiela się prowadzić inną politykę i polemizować ze ślązakowską wizją historii. To zresztą ich typowa technika. Wykorzystali ją na przykład przeciwko dziennikarce „Dziennika Zachodniego” pani Teresie Semik, właśnie po to, żeby stygmatyzować jej nazwisko i pokazywać ją jako szkodnika. RAŚ w ten sposób zastraszył wiele osób. Nie chodzi o wysyłanie pogróżek, ale o działalność na swoim portalu, pisanie obraźliwych listów do redakcji… Zwiększa się liczba ludzi, którzy nie chcą zadzierać z RAŚ, bo nie chcą stawać się znowu obiektem jakichś wyzwisk na forach internetowych.

Wracając do samego Muzeum, obecna dyrektor pani Alicja Knast ma teoretycznie sprawować swoją funkcję do 2021 roku. Raśowcom uda się ją odwołać?

RAŚ nie kryje swojego marzenia o tryumfalnym powrocie Leszka Jedlińskiego na to stanowisko. Jedliński jest przecież blisko związany z Jerzym Gorzelikiem, to przyjaciele. Odwołanie pani Knast nie będzie łatwe, ale, jak znam RAŚ – a przyglądam mu się już od 10 lat – to ludzie ci potrafią naprawdę długo atakować swoich przeciwników.

Po podpisaniu umowy koalicyjnej w województwie śląskim będzie rządzić koalicja PO-PSL-SLD-RAŚ. W opozycji będzie tylko PiS. Nie ma tu jednak jeszcze Ruchu Kukiza, który, jak można się spodziewać, w przyszłości może otrzymać na Śląsku spore poparcie. Jak może wpłynąć Kukiz na sprawę RAŚ?

W jakimś sensie także RAŚ jest antysystemowy. Nie jest przypadkiem, że wiele osób, które w nim działają, wcześniej działały w UPR. Na terenie województwa śląskiego dużą rolę odgrywa jednak element śląskości rozwijanej w opozycji do Polski. Raśowcy będą mieli problem z ruchem Kukiza. Kukiz bardzo wyraźnie podkreśla swój polski patriotyzm i nie widzi sprzeczności między lokalnością a polskością. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, jak ułożą się ich relacje.

A jak wpłyną na kondycję RAŚ problemy PO?

Platforma, zanim runie jak wielki dąb, otwiera jeszcze drogę do władzy RAŚ. To niezwykle gorzkie. Szkodliwość Platformy jest w tej sprawie tak wyjaskrawiona, że aż kłuje w oczy…

Ale czy ta władza RAŚ będzie trwała, także po ewentualnej destrukcji PO?

RAŚ nie jest silny dzięki poparciu, ale dzięki wpływaniu na zbiorową świadomość. To troszeczkę jak, jak z organizacjami gejowskimi, które narzucają swoje standardy, chociaż jest ich mniejszość. Taka sama jest taktyka RAŚ. Ruch tworzy wrażenie, że popieranie jego postulatów jest politycznie poprawne i wielu ludzi ulega takiemu cichemu szantażowi. Uważam, że to bardzo chytra i groźna taktyka.

Czyli RAŚ będzie zyskiwał wpływy nawet w przypadku poważnego osłabienia PO?

Tak, bo RAŚ rośnie kosztem słabości innych. Jego siłą zawsze było narzucanie przekonań innym, wytwarzanie wrażenia, że nie da się go zatrzymać. To właśnie ten fenomen.

Są w ogóle jakieś pozytyw w działaniach RAŚ, czy ocenia pan tę organizację całkowicie krytycznie?

Są też obszary działania RAŚ, które nie budzą moich zastrzeżeń. Na przykład RAŚ walczy o zachowanie zabytkowej architektury municypalnej. Ja uważam, że to nie jest nic złego. Tam, gdzie RAŚ walczy o zachowanie pewnych tradycji śląskich, sporu nie ma. Spór zaczyna się wtedy, kiedy RAŚ przeciwstawia historię Polaków historii Ślązaków. Gdy sugeruje, że to były dwa obce światy, obce narody, obce języki. Spór zaczyna się wtedy, gdy RAŚ idealizuje okres niemieckich albo czeskich rządów nad Śląskiem. Podkreślam więc, że nie jest problemem zachowanie śląskiej tradycji. Ja sam bardzo tę tradycję lubię. Są też tacy ludzie, jak pan Marek Sołtysik, którzy potrafią ją lansować, unikając wszystkich tych ponurych stron ideologii RAŚ.

A jest jakaś recepta na zatrzymanie tego kierunku?

Muszą zabrać głos ci mieszkańcy województwa śląskiego, którzy się z RAŚ nie zgadzają. To tak samo, jak z obroną wartości chrześcijańskich. Wydają się tak oczywiste, że nie ma komu ich bronić. A ci, którzy tej obrony się podejmują, natychmiast są prezentowani jako ekstremiści. Jest tak samo z tymi, którzy próbują zabierać głos w sprawie RAŚ. „Gazeta Wyborcza” natychmiast przedstawia ich właśnie jako ekstremistów. Choć „GW” zwalcza zwykle wszelki nacjonalizm, to w przypadku nacjonalizmu sugerującego, że istnieje odrębny naród śląski, milczy. Wspomniany Jarosław Makowski, człowiek zawsze przeciwny wszelkiemu szowinizmowi, w przypadku Śląska jest zachwycony RAŚ.

Nie ma więc dobrych widoków, by uporać się z ideologią RAŚ?

Nie ma, gdy zaczyna brakować elementarnego poczucia zagrożenia; gdy nie dostrzega się, jak bardzo RAŚ może podzielić mieszkańców województwa śląskiego. Coś zaczyna się jednak dziać. W tej chwili działacze samorządowi z Częstochowy, Bielska Białej i Sosnowca tworzą koalicję, która zakłada przeciwstawienie się temu stylowi kampanii ideologicznej. Nie chodzi o to, by w województwie śląskim nastąpił podział na części stricte śląskie i te, które są ślązakowcami zaniepokojone. Rzecz w tym, by mieszkańcy Górnego Śląska zaktywizowali się i zaprotestowali przeciwko uzurpacji RAŚ, jakoby ideologia RAŚ była ideologią Ślązaków. Tak przecież nie jest.