Wierzyciele chcą, żeby Grecy prywatyzowali co popadnie, m.in. wyspy. Kupiłby pan sobie kawałek Akropolu?

Akropolu może nie, ale gdybym był bogatym człowiekiem, to kupiłbym sobie jakąś wyspę. Wyspy greckie są piękne. Akropol to dziedzictwo tego narodu i nie sądzę, żeby go sprzedawali, ale podobno port Pireus sprzedają Chińczykom. Cała sytuacja jest niejednoznaczna.

Powiedziałbym, że mamy tu zderzenie komuchów – bo partia Aleksisa Ciprasa rządząca Grecją to komuchy – z socjalistyczną biurokracją brukselską. Oni są z tej samej strony. Jedni bez opamiętania dawali kredyty. Drudzy, grecka klasa robotnicza, nauczyli się, że dostają miliardy za bezdurno i nie muszą nic robić, bo wszystko jakoś się toczy. Przyszedł moment sprawdzenia, bo tylko do pewnego czasu tak jest. W końcu przychodzi bezlitosna rzeczywistość rynkowa i wszystko się wywala. To są efekty pobłażliwości dla oszalałych komuchów, bo przypomnijmy, że wcześniej też rządzili socjaliści – partia PASOK. Socjaliści jak mają pieniądze, to je rozdają, zwłaszcza ludziom, których zatrudniają jako swoich urzędników. Duża część pracowników w Grecji to ludzie na etatach państwowych. No i to się po prostu wszystko skichało. Nie wiem, jaki będzie efekt, ale warto przyjrzeć się fundamentom całej tej sytuacji. Dlaczego tak wspaniały kraj jak Grecja nie radzi sobie z biurokratami z Europy. Ważne, żeby oni sami to zrozumieli. Dla Polaków też jest to istotne. Fundament wspólnoty europejskiej jest fałszywy. Za dużo socjalizmu po prostu.

Pojechałby pan dzisiaj do Grecji, czy bałby się pan, że łatwiej pojechać, niż wrócić?

Byłem tam 10 lat temu i było wspaniale. Nie bałbym się, bo bać się nie ma czego. W sensie turystycznym to jest, tak jak był, cudowny kraj. Wspaniała woda, wspaniałe wyspy, wspaniałe plaże, dobre oliwki, dobre wino. Nie ma takiego zagrożenia jak w wypadku państw arabskich, gdzie giną ludzie. Choć oczywiście pewne emocje są, bo nie wiadomo, czy coś się w czasie wycieczki nie wywróci i czy pieniądze będą miały wartość, bo może je skasują.

Europa cały czas pomaga Grecji, choć można dyskutować, czy kredyty, których jej udziela to rzeczywiście jest pomoc. Z tego, co pan mówi, to gra między socjalistami a socjalistami. Warto to kontynuować?

Nie warto. Pieniądze, które przydziela Europa idą na zwrot długów, które Grecy mają w bankach niemieckich i francuskich. To jest samonapędzająca się maszyna. Greków wpuszczono w kołowrót bez wyjścia. Nie wybrną z tego, bo mają tak potworne długi, że wszystko, co będą dostawać muszą przeznaczać na ich spłatę. To system wariackiego przyznawania kredytów bez żadnego pokrycia. Na tym polegała przecież bańka w USA, która spowodowała kryzys na całym świecie: przyznawano kredyty hipoteczne ludziom, którzy nie mieli żadnych szans ich spłacić. Ale banki na tym zyskały. Potem wszystko runęło, a bankierzy swoje pensje biorą. To jest złodziejstwo banksterów, jak się ich teraz nazywa. U nas to w jakimś stopniu odczuwają tzw. frankowicze, którzy zostali wpuszczeni w kanał kredytów, z których nigdy nie wybrną. Spłacają kredyty, a mają coraz większy dług. Tak samo dzieje się z Grecją. Ja jestem za słaby, żeby te mechanizmy wyjaśniać fachowo, ale są ekonomiści jak Janusz Szewczak, którego analizy polecam i który bardzo precyzyjnie i przytomnie to widzi.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor