Niedawno pisaliśmy, że czarne scenariusze Marii Kiszczak, wdowy po jednym z "ojców" stanu wojennego, nie sprawdziły się. Po wejściu w życie ustawy dezubekizacyjnej, żona zmarłego w 2015 r. Kiszczaka nadal pobiera rentę po mężu kilkakrotnie przewyższającą miesięczne świadczenie "zwykłego" płatnika ZUS. 

Wdowa po Czesławie Kiszczaku pobiera miesięcznie 7,5 tys. zł renty po zmarłym mężu. W rozmowie z "Super Expressem" sprawę skomentował poseł Prawa i Sprawiedliwości, Stanisław Pięta. 

"Tak wysoka renta nie może przysługiwać wdowie, której mąż był komunistycznym funkcjonariuszem!"-stwierdził polityk. Pięta uważa, że ustawa dezubekizacyjna powinna obejmować również takie sytuacje, jak ta, z którą mamy do czynienia w przypadku Marii Kiszczak. Zdaniem parlamentarzysty, świadczenie wdowy po jednym z "architektów" stanu wojennego powinno zostac obniżone o ok. 5,5 tys. złotych. 

"Minister Joachim Brudziński powinien się nad tym zastanowić. To byłoby całkowicie sprawiedliwe, jeśli wdowa po Kiszczaku dostawałaby nie 7,5 tys. zł, a 2,1 tys. zł"- stwierdził poseł PiS. 

"Super Express" zapytał o komentarz także samą zainteresowaną. Wdowa broni męża i podkreśla, że tak znaczące obniżenie renty bardzo pogorszyłoby jej sytuację finansową, ponieważ na samo tylko utrzymanie domu wydaje więcej niż 2100 złotych. 

"Jeśli obniżyliby mi rentę, nie poradziłabym sobie(...) Byłoby mi bardzo ciężko, nie mogę czegoś takiego sobie wyobrazić"- stwierdziła Maria Kiszczak. 

Cóż. Wielu Polaków nie tylko jest w stanie sobie to wyobrazić, ale taka jest również ich rzeczywistość. Cała sytuacja jest kuriozalna!

yenn/SE.pl, Fronda.pl