Lokalne wydanie „Gazety Wyborczej” z dnia 6 grudnia publikuje artykuł pt. „Gdańsk miastem donosów. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce”. To przerażający obraz korupcji, który pokazuje również totalną ignorancję włodarza miasta odnośnie tego zjawiska.

Wysyp spraw łapówkarskich nastąpił na początku tego roku. Policja przez przypadek wpadła na trop gdańskich urzędniczek, które miały dostawać łapówki. Policjanci „namierzyli dwóch pośredników, którzy przyjmowali pieniądze, powołując się na wpływy w wydziale gospodarki komunalnej gdańskiego urzędu miejskiego. Obietnica: mieszkanie od gminy poza kolejką” - pisze trojmiasto.gazeta.pl. Podczas przesłuchania oboje przyznali się do winy. I w ten sposób rozpoczęła się lawina.

Prokuratura oficjalnie śledztwo rozpoczęła w marcu. Przesłuchania doprowadziły do tego, że w sierpniu Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku aresztowała dwie pracownice wydziału gospodarki komunalnej: 45-letnią Katarzynę M oraz 53-letnią Krystynę W. Obie zostały oskarżone o popełnienie 19 przestępstw polegających na przyjęciu łapówek: łączna kwota to prawie 536 tys. złotych. Po zakończonym śledztwie, prokuratura publicznie poinformowała, że to dopiero czubek góry lodowej. „Mieszkań komunalnych jest 19 tysięcy. Jasne było, że wszystkich najemców nie da się przesłuchać” - mówił gazecie prokurator Mariusz Marciniak. I znaleziono genialny sposób! „Klauzula niekaralności”! Co to jest i do czego doprowadziła?

Od lipca 2003 roku obowiązuje w Polce art.229&6 Kodeksu karnego, który mówi: „Nie podlega karze sprawca przestępstwa określonego w &1-5, jeśli korzyść majątkowa lub osobista albo ich obietnica zostały przyjęte przez osobę pełniącą funkcję publiczną, a sprawca zawiadomił o tym fakcie organ powołany do ścigania przestępstw i ujawnił wszystkie istotne okoliczności przestępstwa, zanim organ ten o nim się dowiedział”. Co stało się po ujawnieniu tej informacji przez prokuraturę w mediach? Lawinę donosów! Od momentu wprowadzeniu „klauzuli niekaralności” do gdańskiego oddziału CBA zaczęły się zgłaszać kolejne osoby. Były to osoby, które przeważnie żaliły się, że dawały łapówki urzędnikom, które obiecały załatwić pomyślnie transakcję, ale za każdym razem transakcja kończyła się niepomyślnie. Najwięcej takich spraw dotyczyło mieszkań komunalnych na gdańskim Śródmieściu, Wrzeszczu, Oliwie, Brzeźnie oraz na Przymorzu. Ile wynosiła łapówka? Od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Jak to możliwe, że wydział gospodarki komunalnej, który – jak mówią wszyscy zainteresowani – jest twardo trzymany za kark przez dyrekcję, stał się jedną z największych machin korupcyjnych w Gdańsku? Jak tłumaczy gazeta „urzędniczki wiedziały co sfałszować, by kandydaci mieli szansę na pomyślne przejście procedury”. Niestety do realizacji ponad 20 mieszkań nie doszło, gdyż rozpoczęto śledztwo w sprawie korupcji przez gdańska prokuraturę.

Od momentu podania informacji o „klauzuli niekaralności” aresztowań przybywa. W październiku aresztowana zostaje emerytowana urzędniczka gdańskiego magistratu Krystyna D. Powód? Miała „powoływać się na wpływy w Urzędzie Miasta i również obiecywać lokale komunalne, a za pośredniczenie otrzymać 107,5 tys. zł”.

Kolejne zatrzymania: aresztowana 61-letnia pracownica magistratu. Obiecywała mieszkanie komunalne i TBS poza kolejką. Miała za to przyjąć 128 tys. złotych łapówki. Na razie w śledztwie zatrzymano 14 osób, które odpowiadają w sumie za 107 przestępstw o charakterze korupcyjnym. „Mechanizm klauzuli” zadziałał piorunująco. Rzecznik prokuratury mówi wprost: „Śledztwo trwa i liczba osób, do których uda nam się dotrzeć, może być spora. Już dziś nie wykluczamy kolejnych zarzutów. Ci, co przychodzą, myślą tak: zgłoszę się, powiem wszystko tak jak na spowiedzi, uniknę kary. Nie zgłoszę się, niewykluczone, że policja zapuka do moich drzwi”. I dodaje, że gdańska prokuratura jest zaskoczona tym, że tak liczna grupa gdańszczan przychodzi do nich z donosem. „Informują nas o sprawach poważnych, jak o podejrzeniu przyjęcia korzyści majątkowych przez urzędników państwowych i samorządowych, jak i o kolejnych – ich zdaniem – nieprawidłowościach w gdańskim magistracie. Wszystko na bieżąco weryfikujemy”.

Po sukcesie prokuratury w walce z łapówkarzami gdańskiego magistratu, pojawiła się kolejna sprawa. Chodzi o Marinę Gdańsk i nadzorujący ją Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. „Gazeta” publikuje donos od Pana Ryszarda (imię zmienione), który mówi o nieprawidłowościach w przystani jachtowej. „Przystań należy do miasta, działalność nadzoruje Ośrodek. Najpoważniejszy zarzut dotyczy ewentualnego przywłaszczenia pieniędzy za postój żaglówek oraz za korzystanie z natrysków i pralni dla żeglarzy przez szefa mariny”. Prokuratura wszczęła śledztwo. Okazało się, że MOSiR przeprowadził kontrolę, która potwierdziła nieprawidłowości. Ale tylko z lat 2012-2013. Dlaczego tylko za ten okres? Okazało się, że wszystkie materiały świadczące o nadużyciach i korupcji były intensywnie niszczone. Ujawnione informacje przez „Gazetę” doprowadziły do kolejnej kontroli marine. Okazuje się, że doszło tam do licznych uchybień dotyczących płatności i archiwizacji (…) np. po zamknięciu roku kalendarzowego szef mariny nie przekazywał do archiwum MOSiRu ksiąg, tylko je niszczył po sporządzeniu raportów. A główna księgowa MOSiR nie zgłaszała żadnych wątpliwości, nie sprawdzała też, czy kasa zgadza się z rachunkami. Fakt ten nie dziwił również dyrektora MOSiR, a szef nadzorującego ośrodek biura prezydenta ds. sportu Andrzej Trojanowski nigdy nie wnioskował o doraźne kontrole finansowe”. Oprócz mariny kontrowersje występują również w nadzorowanym przez MOSiR basenie miejskim. Prokuratura uważa, że kierownik basenu przez lata miał brać łapówki od chcących prowadzić lekcje pływania. Pieniądzmi z łapówek miał dzielić się z dyrektorem MOSiRu. Niestety śledztwo zostało rozwiązane, bo wręczający pieniądze na łapówki zgłosili się do prokuratury już po śmierci szefa pływalni.

Kolejna sprawa dotyczy Saur Neptun Gdańsk, czyli firmy dostarczającej mieszkańcom Gdańska i Sopotu wody oraz zajmującej się odprowadzaniem ścieków. Miasto ma 49 proc. udziałów w spółce, reszta należy do francuskiego Saur International. Jakie zarzuty padają z donosów do prokuratury? Oto niektóre z nich: prezes SNG od objęcia stanowiska jeździ już trzecim służbowym samochodem; wiceprezes zarządu nominowany przez miasto ma członka rodziny w radzie nadzorczej; przynajmniej od 2001 roku Saur International realizuje usługi techniczne dla SNG.

Wszystkie te afery korupcyjne idą na konto Prezydenta Miasta Gdańsk Pawła Adamowicza. Jak w takim razie odpowiada za nie prezydent? Oto kilka wypowiedzi Adamowicza albo jego ludzi do opisanych afer:

- sprawa SNG: Rzecznik Prezydenta Antoni Pawlak: „Anonimowy donos? Nie sądzę, by prezydent się zajmował takimi rzeczami”.

- o sprawie korupcji w gdańskim magistracie. Prezydent Paweł Adamowicz: (o sprawie dowiedział się z lokalnej „Gazety”) I o to mam pretensje wielką pretensję do moich współpracowników. Odbyłem z nimi rozmowy telefoniczne (SIC) i zapewniam – nie były one przyjemne dla nich”.

- o aferze z marina Gdańsk i MOSiR: Prezydent zasugerował jedynie, że na zwolnienie zasługuje księgowa. I tyle.

Jeden ze współpracowników Prezydenta Adamowicza mówi wprost: „Dotąd nikt anonimami nie chciał się zajmować. Teraz każdy zaczyna dmuchać na zimne. Zaczyna też dominować uczucie, że grunt się pali pod nogami”. I jeszcze jedno. Prezydent Adamowicz w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” uważa, że żadnego „układy gdańskiego” nie ma. I, że będzie kandydował w następnych wyborach na urząd prezydenta Gdańska. 15 lat – tyle już trwa kadencja Adamowicza.

Sebastian Moryń

Na podstawie artykułu "Gdańsk miastem donosów. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce” ("Gazeta Wyborcza"/Magazyn Trójmiejski)