W rozmowie z portalem Niezależna.pl posłanka PiS, prof. Krystyna Pawłowicz wyznała, że czuje się "zasmucona" propozycjami prezydenta dotyczącymi reformy sądownictwa.

Zdaniem posłanki, prezydenckie projekty są jedynie "blokadami o charakterze proceduralnym". Reforma sądownictwa zostanie w ten sposób jedynie- kolejny raz- odłożona w czasie. Pawłowicz zwraca uwagę, że realizacja tych projektów wymaga bardzo długich terminów: "przedstawienie projektu, poddanie ich pod obrady Sejmu i Senatu, potem do prezydenta – tylko po to, żeby wejść w życie mogła ustawa o KRS". A kiedy ustawa wejdzie już w życie, niesie za sobą kolejne zmiany, takie jak "np. większość 3/5 głosów, a wiadomo, że takiej większości nie uzyskamy i tak musi się to skończyć, a trwać będzie to dwa miesiące." To jeszcze nie wszystko, bo po dwóch miesiącach przyjdzie czas na kolejną procedurę i zmiany zapewne wejdą w życie tak naprawdę pod koniec bieżącej albo nawet w połowie przyszłej kadencji Sejmu. 

"Propozycje, które przedstawił pan prezydent, są zaporowe w realiach polskiego Sejmu"- stwierdziła polityk. Profesor Pawłowicz zwróciła uwagę, że prezydent poprzednio zarzucał projektom PiS niezgodność z konstytucją w kilku miejscach, a dziś sam składa propozycję wymagającą natychmiastowych zmian w Konstytucji.

"Uważam, że w naszych projektach nie było nic niezgodnego z konstytucją, a nawet jeżeli, to mógł to ocenić Trybunał Konstytucyjny"- powiedziała w rozmowie z portalem Niezależna.pl. Zdaniem posłanki, w praktyce oznacza to, że reforma może nie wejść w życie. Krystyna Pawłowicz stwierdziła również, że prezydent na tych propozycjach nie zyska, a całą sytuację wykorzysta totalna opozycja. 

"Do wyborów, zamiast cieszyć się sukcesami owocami pracy tego dobrego rządu – będziemy siedzieć na rozżarzonych węglach. Na pewno wykorzysta to totalna opozycja, uważam też, że pan prezydent na tym nie zyska"- oceniła. Jak dodała polityk, PiS może zgodzić się na te projekty, ma jednak z tyłu głowy, że pojawiają się w nich niekoniecznie dobre rozwiązania, dlatego może zaistnieć konieczność wprowadzenia poprawek, a wówczas Andrzej Duda znów może zawetować te ustawy. 

"Wtedy wyjdzie trochę głupio, bo w końcu to jego ustawy, ale jeśli podejdzie do tego ambicjonalnie to na pewno je zawetuje i znów będziemy mieć stracony czas"- stwierdziła Pawłowicz. Jak dodała, jako posłowi i sympatykowi rządu PiS oraz wyborcy prezydenta Andrzeja Dudy, jest jej po prostu przykro, ponieważ jako prawnik dostrzega konieczność wprowadzenia reformy w możliwie najszybszym czasie. 

"Należało wprowadzić te trzy ustawy jednocześnie, żeby to wszystko zagrało i wtedy skutek reformy byłby widoczny"- podkreśliła polityk, dodając, że mimo wszystko wierzy, iż Prawo i Sprawiedliwość podejmie jak najlepsze decyzje, choć sama jest w tej kwestii "pesymistką". 

yenn/niezależna.pl, Fronda.pl