Fronda.pl: Zaskoczyło Pana takie, a nie inne rozłożenie akcentów w przemówieniu prezydenta Donalda Trumpa?

Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”: Przemówienie Donalda Trumpa zaskoczyło mnie, porównując obraz prezydenta Stanów Zjednoczonych, kreowany w mediach, z tym co faktycznie usłyszeliśmy. W mediach Donald Trump był powszechnie przedstawiany jako człowiek pozbawiony szerszej wizji, w gruncie rzeczy przede wszystkim zajmujący się stroną biznesową polityki. Tymczasem, w swoim przemówieniu w Warszawie wystąpił w roli wizjonera, kogoś, kto zarysował bardzo szeroki plan tego, na czym jego zdaniem polega obrona cywilizacji zachodniej. Mówił również bardzo krytycznie na temat działań Rosji, a przecież w czasie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych i tuż po niej przedstawiano Trumpa niemal jako szpiega Putina. Biorąc pod uwagę to, co do tej pory opowiadano o Trumpie, trudno nie być zaskoczonym z powodu tego, co rzeczywiście mówił na placu Krasińskich.

Czyli jest tak, o czym Pan również pisał, że takiego przemówienia nie mógłby dzisiaj wygłosić żaden inny europejski przywódca?

Moim zdaniem faktycznie żaden europejski przywódca takiego przemówienia by nie wygłosił. Wyobraźmy sobie, że coś podobnego chciałby powiedzieć prezydent Francji Emmanuel Macron. To coś nie do wyobrażenia, żeby mówił o tym, iż na pierwszym miejscu jest Bóg, tradycja, rodzina, a tym co tak naprawdę chroni naszą cywilizację jest przywiązanie do narodu, a przede wszystkim, że opowiadałby o konieczności obrony granic naszej cywilizacji. Nie podejrzewam, żeby takie słowa mógł wypowiedzieć przywódca jakiegokolwiek ważnego państwa UE, dlatego, że tam stałą częścią wszystkich publicznych wypowiedzi jest pewnego rodzaju zachwianie dotyczące wartości. To coś, co odróżnia wypowiedź Donalda Trumpa od wypowiedzi zachodnioeuropejskich przywódców. Trump w swoim przemówieniu przekonywał o wyższości cywilizacji Zachodu i o tym, że owej cywilizacji należy bronić. Słowa o Bogu, tradycji i cywilizacji Zachodu można było wcześniej usłyszeć u Jana Pawła II, czy w dziedzinie polityki u Ronalda Reagana.

Przemówienie zawierało dużo wątków historycznych. To pewnego rodzaju, pewnie nieoczekiwane wsparcie dla naszej polityki historycznej?

To, że jest to wsparcie dla naszej polityki historycznej widać szczególnie po różnych niechętnych reakcjach wobec tego wystąpienia. Nie jest przypadkiem, że akurat tuż po wizycie Donalda Trumpa pojawił się komunikat gmin żydowskich w Polsce, twierdzących, że prezydent Stanów Zjednoczonych nie udając się pod pomnik getta, w pewien sposób zlekceważył ich pamięć. Mam wrażenie dokładnie odwrotne. Według mnie w wystąpieniu Donalda Trumpa przywrócono właściwe proporcje rzeczy. Donald Trump przybywa do Polski, wspominał oczywiście słusznie o powstaniu w getcie i ofiarach żydowskich, ale główny nacisk i punkt odniesienia to cierpienia i martyrologia Polaków. Stąd tyle uwagi poświęconej powstaniu warszawskiemu, potraktowanemu przez niego jako wzór do naśladowania.

Z rozróżnianiem powstania w getcie warszawskim i powstania warszawskiego chyba wśród polityków przemawiających w Polsce nigdy nie było najlepiej?

Tak, zwykle mówiło się o tym, że różni zachodni przywódcy, gdy występują w Polsce i mówią o powstaniu, to nie bardzo rozróżniają powstanie w getcie i powstanie warszawskie, a niektórzy nawet pewnie sądzili, że jedyne powstanie jakie miało miejsce w czasie II wojny światowej w Polsce, to powstanie w getcie warszawskim. Po wystąpieniu Donalda Trumpa tego typu pomyłki będą znacznie trudniejsze i cieszę się, że uwypuklił to, co dla polskiej pamięci narodowej jest najważniejsze, czyli pamięć o polskich ofiarach.

Myśli Pan, że to przemówienie Donalda Trumpa zapisze się w historii?

To, czy coś zapisze się w historii, zależy od tego, jak to jest wykorzystywane. Dlaczego to może się zapisać w historii? Jeżeli popatrzymy na ogólnie panującą atmosferę wśród różnych publicystów, szczególnie lewicowo-liberalnych, którzy wątki wspominane przez Trumpa starają się wyszydzić, albo przemilczeć, używając argumentu, że Polska tylko zapominając o własnej tradycji może stać się pełnoprawnym członkiem Zachodu, to okaże się, że Trump mówił coś przeciwnego. Donald Trump jest żywym przykładem na to, że postęp i modernizacja idą w parze z szacunkiem dla tradycji i z patriotyzmem. W tym sensie, myślę, że to wystąpienie może dalej żyć i być argumentem w polskich dyskusjach politycznych, a mam nadzieję, że również w Europie.

Dziękuję za rozmowę.