Główną zaletą tej książki nie są daty czy opis rzeczywistości II RP. Tu można autorowi wiele zarzucić. Błędy (starannie wychwytywane przez redaktorów nowego wydania dzieł wileńskiego konserwatysty) wynikają tu jednak z czasu, w którym książka powstawała. Był to okres wojny, a autor pracował na emigracji, bez dostępu do polskiej prasy czy książek. Pisanie, jak to zwykle bywa u Cata-Mackiewicza, też odbywało się błyskawicznie. Potężna książka powstała w kilka miesięcy. I pewnie dlatego, pod względem merytorycznym historycy mogliby jej sporo zarzucić. Jednak z perspektywy kogoś dla kogo to kultura jest najważniejsza, ta książka to nieoceniony skarb. Pokazuje ona, w niezwykły sposób, jakie są źródła (najważniejsze bo kulturowe) II RP, jak wielcy tego okresu fundowali swoje poglądy na konkretnych trendach kulturowych, a także kto w istocie określał kierunki polityki tego państwa.

 

„Stosunek dziecka do religii kształtuje się w pacierzu, stosunek dziecka do Polski – na Sienkiewiczu” - podkreśla Cat-Mackiewicz już na początku swojej książki. „Sienkiewicz był siłą ogromną” - dodaje i podkreśla, że to właśnie ten pisarz, zaniesiony pod strzechy przez działaczy narodowej-demokracji spolonizował chłopstwo, określił nasze samorozumienie, sprawił, że staliśmy się w II RP, tym kim wówczas byliśmy. Paradoksalnie zresztą narodowa-demokracja, która wówczas była najgorętszą admiratorką Sienkiewicza (tego ostatniego nie lubił zaś Józef Piłsudski i jego otoczenia, którzy wybierali raczej Stefana Żeromskiego i Stanisława Wyspiańskiego), przynajmniej w wydaniu Romana Dmowskiego, miała zupełnie inną wizję polskości niż pisarz. Dla endeków marzeniem była Polska etnicznie jednolita, a „Trylogia” Sienkiewicza – podkreśla Cat-Mackiewicz – „spopularyzowała i zawlekła pod strzechy szlachecką oryginalność Polski i przez to właśnie była dziełem wielkim, nie miała nic wspólnego z nowoczesnymi konstrukcjami Dmowskiego”. Trudno też dostrzec w Sienkiewiczu polskiego nacjonalistę. On był raczej imperialistą polskim. „Jego Polska musiała mieć obok biskupów katolickich – biskupów unickich i prawosławnych, miała mułłów i Ormian obok Mazurów, Żmudzinów i Kozaków” - podkreśla Cat-Mackiewicz. I właśnie taka wizja pociągała Polaków, polonizowała masy chłopskie i dawała podstawy zaangażowania narodowo nastawionej inteligencji.

 

Jeśli czegoś nam zatem w III RP brakowało (i czego nie próbowała nawet nadrobić IV RP) to właśnie takiego Sienkiewicza, kogoś, kto mocną literaturą (a może nawet bardziej filmem) potrafiłby zbudować nowe mity, które przyciągnęłyby Polaków, nadały im po pół wieku komunizmu, nowy kierunek, wyrwały z właściwego pańszczyźnie postkolonialnego zniewolenia. Nikt taki jednak się nie pojawił, a systematycznie (i zupełnie bez sensu) wyśmiewany Sienkiewicz przestał być nośnikiem polskich historycznych sensów. Jarosław Marek Rymkiewicz nie jest takim twórcą, bowiem jego myśl i poezja oparta jest na zupełnie odmiennych, niechrześcijańskich (w odróżnieniu od głęboko teologicznego Sienkiewicza) wartościach, a jego myśl bywa za mocno apologią krwi, a nie ofiary. Brak jej też nadziei na zmartwychwstnie, paschalnego światła. Wszystko to sprawia, że ewangelizacji postkomunistycznego Polactwa brak mocnego katechizmu, jaki w poprzednich pokoleniach była właśnie „Trylogia”.

 

Zabrakło nam również w III RP, i to kolejny wniosek z lektury Cata-Mackiewicza, Romana Dmowskiego, czyli kogoś, kto stałby się „królem naszych pojęć”, kto stworzyłby spójny (nawet jeśli w pewnych kwestiach niesłuszny) obraz przyszłości Polski i potrafił nie tylko stworzyć formację, która byłaby jego nośnikiem, ale też zaszczepić ją kolejnym pokoleniom, a nawet sprawić, że przeciwnicy polityczni zaczną mówić jego językiem. Lech Kaczyński, choć niewątpliwie stworzył wizję, z którą można było polemizować, nie pozostawił po sobie książek, esejów a jedynie intuicje polityczne, a i to raczej wyrażone w – z natury niezwykle ulotnych – wywiadach.

 

Oczywiście trudno sprowadzić „Historię Polski” Cata-Mackiewicza jedynie do sporów o kulturę. Jest to także gorąca polemika z częścią nurtów piłsudczykowskich z końca lat 30., znajdziemy u niego także sprawną publicystyczną kreską zarysowane dzieje sporu dwóch najważniejszych polskich polityków XX wieku, czyli wspomnianego już Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Nie zabraknie także, i to jest ogromna waga, mocnego wskazania na błędy późnej ekipy sanacyjnej (ale bez przekonania, właściwego na przykład Piotrowi Zychowiczowi, że istniało proste wyjście z polskiej sytuacji końca lat 30.). Tym jednak, co robi największe (przynajmniej na mnie) wrażenie jest próba przyjrzenia się polskiej sytuacji współczesnej z perspektywy tamtego okresu i publicystyki Cata-Mackiewicza. I z żalem trzeba powiedzieć, że wnioski nie są optymistyczne, a Tusk coraz bardziej przypomina generała Rydza-Śmigłego, który propagandą sukcesu przykrywa to, że zmierzamy ku przepaści.

 

Tomasz P. Terlikowski

 

Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012, ss. 546.