"Publiczne krytykowanie mnie przez kolegów z naszego obozu jest bardzo nie w porządku" - mówił Patryk Jaki nie kryjąc żalu do ludzi z obozu Zjednoczonej Prawicy, którzy jego zdaniem, działali przeciwko zwycięstwu PiS w Warszawie.

Polityk pytany był między innymi o słowa Adama Bielana, który stwierdził, że nie należy zbytnio angażować się w warszawską kampanię.

"Myślę, że tu powinna nastąpić jakaś refleksja. Co to znaczy, że ktoś nie inwestował w Warszawę? Czy to oznacza, że zarzuca nam się, że cokolwiek robiliśmy? Gdybyśmy nic nie zrobili i nic nie zainwestowali, to zarzucano by nam, że przez bezczynność przegraliśmy. Jest też taka teza, którą rozsiewają nasi, tzw. analitycy, czyli Adam Bielan i prof. Paruch, z której wynika, iż nasza kampania była aż taka dobra, że elektorat liberalny się przestraszył i ruszył do wyborów głosować" - komentował Jaki.

Polityk Zjednoczonej Prawicy zauważył, że w Warszawie spotkał się z ogromnym problemem w postaci kłamstw medialnych.

"Ja z kolei natrafiłem na ścianę i nie miałem żadnego wpływu na to jak manipulował taśmami Onet oraz nic nie mogłem zrobić w kwestii manipulacji TVN Polexitem" - wspominał i dodał - "To te kwestie, które zrujnowały pół roku naszej pracy. To może należało wystawić Adama Bielana lub prof. Waldemara Palucha? Na 100 proc. wygraliby".

mor/wpolityce.pl/Fronda.pl