Kardynał Rainer Maria Woelki z Kolonii jeszcze kilka miesięcy temu ustawił przed tąże katedrą ołtarz z łodzi uchodźców, wzywając do ich przyjmowania. W Wigilię katedrę musiały otaczać uzbrojone kordony policji. Przed tymi samym uchodźcami, którzy niosą Niemcom gwałt i śmierć...

W Wigilię na pasterkę w Kolonii wzywał jak zwykle "Gruby Piotruś", największy wolno wiszący dzwoń na świecie. Tegoroczne święta były jednak specyficzne, bo odbywały się pod wyjątkowym nadzorem policji... Na placu katedralnym zaparkowało kilkanaście samochodów policyjnych a funkcjonariusze uzbrojeni w pistolety maszynowe cały czas stali przy głównym wejściu do katedry. Innych wejść nie było, bo zamknięto je z obawy przed terroryzmem.

Na tym nie koniec, bo do świątyni nie można było nawet swobodnie wejść. Najpierw należało oddać torby do kontroli... "Trzeba się do tego przyzwyczaić" - mówi proboszcz katedry, ks. Gerd Bachner. 

Niemieckie media piszą wprost, że w te święta Bożego Narodzenia kolońska katedra stała się po prostu twierdzą. Gdyby nie masowo sprowadzani do Niemiec uchodźcy, ta twierdza nigdy nie musiałaby powstawać. Jednak politycy popierani przez wielu biskupów niemieckich, w tym kardynała Woelkiego, nie żałują.

W końcu 18-letnim Syryjczykom trzeba pomóc. Nawet, jeśli część z nich potem gwałci, podpala polskich bezdomnych czy po prostu dokonuje zamachów. Przecież to mniejszość.....

hk/welt.de, Fronda.pl