Marta Brzezińska-Waleszczyk: Ks. Wojciech Lemański, o którym rozmawialiśmy już kilka razy, ma opuścić parafię w Jasienicy i przenieść się do domu emeryta. Patrząc na jego rajd po mediach, trudno to sobie jednak wyobrazić. Jedni bronią proboszcza z Jasienicy, inni atakują zawzięcie abp Hosera, a dziennikarze lewicowych mediów zacierają ręce – nie dość, że mają o czym mówić, to jeszcze przy okazji pokazują, jaki straszny jest Kościół

Marcin Radomski OFM Cap: Sytuacja, do której doszło w Jasienicy, nie służy dobru. Po pierwsze, w trudnych sytuacjach, jakie pojawiają się w Kościele, nie chodzi się na skargi do telewizji. Zwłaszcza, kiedy nikt tak naprawdę nie wie, o co chodzi. Niewłaściwe jest zwoływanie mediów i wydawanie oświadczenie w momencie, kiedy zostało się odwołanym z parafii. Przecież ks. Lemańskiemu z tego powodu nie stała się wielka krzywda. Media, które to pokazują, tracą swoją funkcję informacyjną, a zaczynają mieć realny wpływ na sytuację. To z kolei daje przestrzeń dla tzw. emocjonalnego terroryzmu – telewizja jest wykorzystywana po to, by wpłynąć na decyzję kościelnego hierarchy.

Jaki cel ma ks. Lemański w tym, by rozpowszechniać insynuacje na temat abp Hosera? Czy nie zachowuje się jak małe dziecko, które mówi „wiem, ale nie powiem”, kiedy przez wszystkie przypadki odmienia sformułowanie „niestosowne zachowanie wobec księdza” i nie mówi, o co chodzi? W dodatku, przywołuje postać kard. O'Brien'a, co natychmiast wywoła domysły, że chodzi o molestowanie seksualne.

Ks. Dariusz Oko trafnie skomentował to wczoraj w TVN24, mówiąc o pewnym zaburzeniu osobowości u ks. Lemańskiego. To jest pewien dramat. Jeśli ktoś używa hasła „niestosowne zachowanie wobec księdza”, a jednocześnie przywołuje postać kard. O'Brien'a, o którym powszechnie wiadomo, dlaczego zrezygnował, a później tłumaczy się, że chodziło o sam zwrot, to albo do końca nie wie, co mówi, ale robi to w sposób bardzo przemyślany. A to jest niebezpieczne. Po co przywołać postać O'Brien'a i automatycznie cały kontekst tamtej sytuacji, skoro niby chodzi o samo sformułowanie? Mechanizm psychologiczny człowieka działa na zasadzie skojarzeń. Jeśli człowiek nie chce powiedzieć czegoś otwarcie, mówi obrazami. Ks. Lemański ma „alibi” - przecież niby nic nie powiedział. Skojarzenia jednak są jednoznaczne, tym bardziej, że zbuntowany kapłan przedstawia samego siebie jako ofiarę w programie Moniki Olejnik.

Co w takim układzie powinien zrobić? Mleko już się rozlało. Dziennikarze snują domysły na temat molestowania seksualnego...

Jeśli ks. Lemański zrobił to nieświadomie, to powinien się z tego wycofać i przeprosić. A jeśli świadomie zasugerował, że abp Hoser dopuścił się niemoralnego czynu i nie zamierza odwołać swojego arcynietrafnego porównania, to niech będzie świadomy, że wyrządził poważną krzywdę biskupowi Hoserowi, jeżeli jego insynuacje nie są prawdą.

Parafianie z Jasienicy stoją murem za swoim proboszczem i chyba nie zamierzają go puścić do domu emeryta. Piszą list otwarty do nuncjusza apostolskiego, ale także grożą w „Wyborczej”, że nowego administratora pogonią kijami...

Przecież każdego roku odwołuje się ogromną liczbę proboszczów z różnych parafii i jakoś nigdy nie słyszałem w TVN24, że coś takiego miało miejsce!

Staram się zrozumieć jasienickich parafian. W swoim liście piszą oni, że wielokrotnie próbowali zaprosić do Jasienicy abp Hosera. Bezskutecznie. Podejmowali próby dialogu, jednak kuria warszawsko-praska pozostawała na nie niewzruszona. Rozumiem ich gorycz kiedy jedyną odpowiedzią jest dekret o przeniesieniu ich proboszcza.

Media relacjonują tą sytuację bardzo jednostronnie – pokazują jedynie „poszkodowanych”: ks. Lemańskiego i jego parafian. Nie kwestionuję tego, że był on świetnym proboszczem, bo go nie znam. Jeśli rzeczywiście tak było, że abp Hoser był wielokrotnie zapraszany do Jasienicy, to i tak nie wiemy, jakie problemy chcieli mu przedstawić parafianie. Ks. Lemański też nie powiedział, o co chodziło. Nie mówiąc już, że „niestosowne zachowanie” pozostawił na pastwę rozdmuchanej wyobraźni dziennikarskiej. Jeśli rzeczywiście ordynariusz miejsca nie reaguje na konkretne problemy i to trwa dłuższy czas, to trzeba reagować. Ale nie przez media. Nie sądzę, żeby Monika Olejnik czy TVN24 rozwiązali problemy, jakie pojawiają się w dziekanacie tłuszczańskim.

Parafianom chyba bardziej niż na rozwiązaniu tamtych problemów zależy teraz na pozostawieniu ks. Lemańskiego w Jasienicy... Media mało mówią o tym, jakie były przyczyny tego konfliktu, skupiając się na rzekomym „pałowaniu” ks. Lemańskiego.

Wszyscy zdają się być zdziwieni, o jakie nieposłuszeństwo chodzi. Jakby zupełnie zapomnieli o tym, że jakiś czas temu abp Hoser po kilkukrotnym upomnieniu, wydał zakaz wypowiedzi w mediach dla ks. Lemańskiego. Proboszcz z Jasienicy całkiem to zignorował, zachowując się, jakby takiego zakazu nigdy nie było. A przecież w dniu święceń ślubował posłuszeństwo swojemu prawnie ustanowionemu przełożonemu.

Mówi Brat o jednostronności mediów, a przecież abp Hoser milczy w tej sprawie...

Dlaczego miałby się tłumaczyć przed mediami? Czy dziennikarze mają być sędziami w sprawie ks. Lemańskiego? Proboszcz z Jasienicy – świadomie czy też nie – uruchomił bardzo niebezpieczny mechanizm. W tym momencie, aby uwiarugodnić swoją postawę, abp Hoser musiałby wystąpić w mediach. Musiałby wytłumaczyć się przed kamerami, aby być autentycznym i prawdziwym. Bzdura! A niestety do tego doprowadził ks. Lemański.

Ale ze strony ks. Lemańskiego padają bardzo krzywdzące sugestie, a abp Hoser pozostawia je bez żadnego dementi. Efekt jest taki, jak wspomniałam – media huczą od domysłów, czy chodzi o molestowanie seksualne...

A może biskup zachowuje klasę? Być może wtedy powiedział, że to rozmowa w cztery oczy i ma pozostać między nimi, więc czemu miałby teraz zdradzać jej szczegóły? Być może abp Hoser po prostu nie chce zniżać się do takie poziomu dyskusji? Poza tym, ks. Lemański wzywa swojego przełożonego, by ten publicznie go przeprosił – czy nie wygląda to co najmniej niestosownie?

Co będzie dalej? Za kilka dni przyjedzie nowy proboszcz, a parafianie – jak zapowiadają – nie zamierzają go serdecznie witać...

Tak działają emocjonalni terroryści. Współczuję ks. Lemańskiemu, bo nie jest to dla niego łatwa sytuacja. Zmaga się on na pewno z czymś dla niego trudnym, ale zdaje się nie widzieć, że działania przez media wcale mu nie pomaga. Jeśli dzieją się jakieś ważne nadużycia, to chyba ks. Lemański wie, jak funkcjonować w Kościele. Wiele przypadków pokazuje, że tego typu poważne problemy można rozwiązywać, niekoniecznie biegnąc od razu na skargę do Moniki Olejnik. Tu pojawia się także kwestia wychowania swoich parafian, przekazania im pewnej miłości do Kościoła, takiego, jakim on jest. Ks. Lemański bardzo pięknie mówi, że Kościół to jego dom i nikt go z niego nie wypchnie. Dlaczego to nie zafunkcjonowało w jego parafii? Można było powiedzieć: „Mamy takiego, a nie innego biskupa, ale zachowajmy jedność. Bez względu na to, co się dzieje”. Taka postawa gwarantuje świętość i zapobiega straszeniu nowego proboszcza grabkami.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk