Papież apeluje w Turcji o szacunek dla chrześcijan, a muzułmanie robią sobie z nas żarty. Tak można w skrócie opisać przemówienie tureckiego prezydenta Recepa Tajjipa Erdogana, które wygłosił w związku z wizytą Ojca Świętego Franciszka w swoim kraju.

W momencie, gdy to chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną na całym świecie, turecki prezydent ośmiela się w obecności prezydenta atakować Zachód za… prześladowania muzułmanów! Erdogan oskarżył naszą cywilizacją wprost o „islamofobię” oraz utożsamianie islamu z terroryzmem, które „rodzi poczucie krzywdy” i „rani miliony muzułmanów na świecie”.

Rozumiem, że prezydent Turcji to prezydent Turcji i dba przede wszystkim o własne interesy. Byłoby jednak nie od rzeczy, gdyby w obecności Wikariusza Chrystusa Erdogan choć lekko uderzył się w pierś i przyznał: my, muzułmanie jako całość, robimy zbyt mało, by walczyć z fundamentalizmem!

Bo oskarżenie zachodu – a ze względu na wizytę papieża – także i chrześcijaństwa o „islamofobię” to po prostu ponury żart. Fanatyczni mordercy motywowani literalnie odczytywanym Koranem i nakazami szariatu to nie fantastyka, ale smutna codzienność dla tysięcy chrześcijan na całym świecie: w Afryce, niemal jak długa i szeroka, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, a coraz częściej także w Europie czy innych częściach tak zwanego zachodu.

Nie jest tak, że fundamentaliści to jakaś kropla w morzu normalnego, umiarkowanego islamu. Ekstremizm to nie tylko dziesiątki tysięcy pogańskich morderców z Państwa Islamskiego czy separatyści z nigeryjskiego Boko Haram. To także – a może przede wszystkim – z zasady wroga wobec Chrystusa wykładnia islamu, która obowiązuje w wielu wielkich muzułmańskich krajach. To Pakistan, w którym co chwilę fanatyczny tłum bestialsko morduje chrześcijan, nie oszczędzając kobiet i dzieci. To Arabia Saudyjska, gdzie zakazane jest posiadanie krzyży czy Biblii. To Somalia, gdzie skazuje się na śmierć kobietę w ciąży za rzekome porzucenie islamu –a przecież te przykłady to tylko czubek góry lodowej.

Przecież nawet Turcja, choć przyjmuje papieża, to musi wysłuchać z jego strony wielu uzasadnionych zarzutów o prześladowania i dyskryminację katolików i innych chrześcijan. Nie – fundamentalizm muzułmański to nie kropla w morzu. To mniejszościowy, ale bardzo silny i prężny kierunek  islamu.

Dopóki sami muzułmanie się od niego radykalnie nie odetną, o żadnym dialogu nie może być mowy. Chyba, że chcemy by wyglądał tak, jak miało to miejsce na początku czerwca w Watykanie, gdy zaproszony przez papieża na wspólną modlitwę imam prosił Boga zwycięstwo nad niewiernymi. 

Paweł Chmielewski