Współczesny Kościół potrzebuje odbudowy jak jeszcze nigdy dotąd, zwłaszcza Kościół europejski (nigdy nie lubiłem tego podziału, Kościół jest przecież tylko jeden – Chrystusowy, jednak w tym wypadku to podkreślenie jest konieczne), trawiony przez ruchy modernistyczne, lobby homoseksualne i hierarchów lawirujących pomiędzy Rzymem a światem, nie potrafiących przyjąć jednoznacznego stanowiska. Przyglądając się postaci kardynała Bergoglio, dziś już papieża Franciszka, mam niemal pewność, że podoła on temu zadaniu.

Franciszku! Idź i odbuduj mój Kościół! - woła Bóg do swojego namiestnika, który bez zbędnego ociągania przyjmuje rozkaz i idzie. A my wszyscy za nim, bo boże zawołanie także do nas jest skierowane. Królewski nakaz wydany głównodowodzącemu jest rozkazem dla całej armii – nikt, kto nie chce zyskać miana dezertera i krzywoprzysięzcy nie ma prawa się z niego wykpić. To my jesteśmy Kościołem, bez nas nawet najlepszy papież nie zdziała nic, będzie jedynie śmiesznym facecikiem w białych szatach, który pokazuje się w oknie jako turystyczna atrakcja. To od nas zależy, czy papież Franciszek będzie wodzem prowadzącym armię, czy tylko jednym z punktów programu w ofercie biura turystycznego, atrapą mającą bawić wakacyjnych globtroterów...

Alexander Degrejt