Właśnie opublikowano ważny list Papieża Franciszka do arcybiskupa Agostino Marchetto. Zawiera on następujące zdanie: „Śląc te słowa chciałbym być blisko Ciebie i przyłączyć się do prezentacji książki „Primato pontificio ed episcopato. Dal primo millennio al Concilio ecumenico Vaticano II” (“Prymat pontyfikalny i episkopalny: od pierwszego tysiąclecia do Soboru Watykańskiego II” – książka jest zbiorem esejów, napisanych m.in. przez arcybiskupa Marchetto). Proszę Cię – uważaj mnie za obecnego duchowo (przy prezentacji).

(…)Sprawiłeś, że Twoja miłość do Kościoła wyraziła się na wiele sposobów… ponad wszystkim wyraża się zaś ona w Twojej solidności studiów nad Soborem Watykańskim II. Mówiłem Ci kiedyś, drogi abp. Marchetto, i chcę powtórzyć to dzisiaj, że uważam Cię za najlepszego interpretatora Soboru Watykańskiego II”.

Tą deklaracją, otwartym poparciem dla tej książki oraz decyzją, aby podać do publicznej wiadomości treść tego listu, Papież Franciszek wyraźnie pokazuje swoją własną pozycję eklezjalną, która – jak najwyraźniej tego oczekuje – będzie zauważona przez wszystkich: popiera on wizję Kościoła Benedykta XVI i absolutnie odrzuca tzw. „ducha Soboru” („Spirit of Vatican II”). Teraz już nie da się pisać o tym Papieżu jako o „papieżu liberalnym”: chyba że jest się jednym z tych dziwacznych ekscentryków, którzy próbują tak nazywać Benedykta XVI.

Książka, którą Papież tak entuzjastycznie wspiera opisywana jest przez swojego wydawcę, „The University of Chicago Press”, jako „ważne studium”, które  wnosi istotny wkład w debatę toczącą się wokół interpretacji SVII. Abp. Marchetto krytykuje Szkołę Bolońską, która – jak twierdzi – opisuje Sobór jako rodzaj „rewolucji kopernikańskiej”, transformację do „innego Katolicyzmu”. Zamiast tego Marchetto zaprasza czytelników do bezpośredniego rozważenia zaleceń soborowych, w jego oficjalnych dokumentach, komentarzach, w oparciu o fakty historyczne. [Kard. Koch pisze] że [ta] interpretacja Soboru „podjęła i pogłębiła hermeneutykę reform wspieraną przez Benedykta XVI”.

Wiele można powiedzieć o „Szkole Bolońskiej” i może to być całkiem skomplikowane. Wystarczy jednak powiedzieć, że jest to podejście krytykowane przez Benedykta XVI w jego słynnym przemówieniu z grudnia 2005r.: to „Szkoła Bolońska” wynalazła i rozpropagowała „hermeneutykę zerwania” mówiąc o „duchu Soboru”, a stanowisko to wyparło rzeczywiste teksty Soboru. Abp. Marchetto jest dla twórców „Szkoły Bolońskiej” czarną owcą.

Warto w tym momencie przypomnieć (pamiętając o Szkole Bolońskiej i jej naukach) fragment przemówienia Benedykta XVI:

 „Powstaje pytanie - mówi Papież Benedykt - dlaczego recepcja Soboru w wielu częściach Kościoła dokonywała się do tej pory z tak wielkim trudem? Otóż wszystko zależy od właściwej interpretacji Soboru lub też — jak powiedzielibyśmy dzisiaj — od jego prawidłowej hermeneutyki, od właściwego klucza do zrozumienia i wprowadzania w życie jego postanowień.

Problemy z recepcją - kontynuuje Papież - wzięły się stąd, że doszło do konfrontacji i przeciwstawienia sobie dwóch sprzecznych hermeneutyk i sporu na tym tle. Jedna wywołała zamieszanie, druga zaś — w sposób dyskretny, ale coraz bardziej widoczny — zaczęła przynosić, i nadal przynosi, owoce. Z jednej strony istnieje interpretacja, którą nazwałbym ”hermeneutyką nieciągłości i zerwania z przeszłością” (to właśnie o Szkole Bolońskiej mówi Papież w tym miejscu),  (…) która nierzadko zyskiwała sympatię środków przekazu, a także części współczesnej teologii (…) Hermeneutyka nieciągłości może doprowadzić do rozłamu na Kościół przedsoborowy i Kościół posoborowy. Głosi ona, że teksty Soboru jako takie nie są jeszcze prawdziwym wyrazem ducha Soboru, ale rezultatem kompromisów, które trzeba było zawierać w celu osiągnięcia jednomyślności, w ramach których wiele starych elementów ostatecznie  bezużytecznych musiało być zachowanych i potwierdzonych na nowo. Jednak nie w tych kompromisach miałby się objawiać prawdziwy duch Soboru, ale w dążeniach do tego co nowe leżących u podstaw tych dokumentów. Rzekomo tylko owe dążenia wyrażają prawdziwego ducha Soboru, a zatem zaczynając od nich, w z zgodzie z nimi, należałoby pójść do przodu. Właśnie dlatego, że dokumenty są rzekomo jedynie niedoskonałym odzwierciedleniem ducha Soboru i jego nowości, należy śmiało wychodzić poza nie, stwarzając przestrzeń dla nowości, w której wyraża się ponoć najgłębszy, chociaż nadal jeszcze nie do końca określony, zamysł Soboru. Jednym słowem: należy iść nie za tekstami Soboru, ale za jego duchem”.

Trudno byłoby być bardziej entuzjastycznym niż Papież Franciszek w jego poparciu dla naukowego rozwinięcia nauczania Benedykta XVI przez abp. Marchetto, dla odrzucenia hermeneutyki zerwania z jej wskazówkami, że „należy podążać nie za tekstami Soboru, lecz za jego duchem”.

„Jestem Ci wdzięczny”, konkluduje Papież, za całe dobro, które czynisz dla nas Twoim świadectwem miłości Kościoła i proszę Boga, żeby obficie błogosławił Tobie. Proszę Cię pamiętaj o mnie w modlitwach. Niech Jezus Tobie błogosławi i niech Dziewica otoczy Cię płaszczem swej opieki”. Wnioski z tego żarliwego poparcia, mówi Father Zuhlsdorf, są OGROMNE, przez wielkie „O” i wielkie „GROMNE”.

Ta deklaracja nie będzie zauważona przez świeckie media: kogo to obchodzi? Ale zauważona zostanie przez Hans’a Kung’a i jego załogę, jak również przez Tabletystów  (czytelników liberalnego katolickiego „Tableta” w UK, przyp. tłum.). Media nadal będą pozytywnie reagować na zalecenia pastoralne Papieża Franciszka, tak jak powinniśmy reagować wszyscy. Powinniśmy zauważyć również entuzjazm wielu letnich [„na wpół praktykujących”] katolików - według „Daily Mail”: „Po latach recesji katedry  w Wielkiej Brytanii zanotowały 20 –procentowy wzrost uczestnictwa we Mszy św. odkąd argentyński kardynał wybrany został na głowę Kościoła Katolickiego 8 miesięcy temu. „Efekt Papieża Franciszka” odczuwany jest na całym świecie: nowi i  i niepraktykujący katolicy ruszyli do konfesjonałów  „setkami i tysiącami” , według Włoskiego Centrum Studiów Religijnych. W samych Włoszech połowa księży zanotowała znaczący wzrost poparcia dla Kościoła”. I tak dalej. Nawet najbardziej sceptycznemu krytykowi Papieża Franciszka  z trudnością przyjdzie  twierdzić, że to wszystko jest niedobre: najgorszą rzeczą, którą może on powiedzieć jest to, że prawdopodobnie nie będzie to trwało w nieskończoność. Ale może część z tych rzeczy przetrwa. Szczególnie interesujący jest wzrost spowiedzi: to wygląda naprawdę poważnie i jest potencjalnie trwałe.

Ostatni mój post zakończyłem mówiąc, że pewien jestem, że „w trakcie rozwoju tego pontyfikatu niepokoje dotyczące Papieża Franciszka uspokoją się i znikną. Myślę, że Ojciec Święty dokona tego”. Moja pewność teraz się utwierdziła dzięki papieskiemu jasnemu poparciu dla abpa Marchetto. Ten pontyfikat właśnie przekroczył swój istotny kamień milowy.

William Oddie/www.catholicherald.co.uk

tłum. Teofila Bepko.