Stolica Apostolska apeluje o powstrzymanie działalności Państwa Islamskiego. Jednym z aspektów walki z kalifatem ma być odcięcie ekstremistów od dopływów finansowych z zagranicy. Niestety, nie będzie to proste. Według Davida Rigouleta-Roze, francuskiego eksperta ds. analiz strategicznych, ekstremiści są najprawdopodobniej sponsorowani przez kraje Zatoki Perskiej, takie jak Katar czy Arabia Saudyjska. Jednak same państwa oficjalnie odcinają się od kalifatu.

Świetnym przykładem jest tu saudyjska monarchia, która nie dość, że terrorystów potępia i nazywa zbrodniarzami, to jeszcze przekazuje miliony dolarów na walkę z terroryzmem i wsparcie dla prześladowanych w Iraku. Co więcej na własnym terenie Arabia Saudyjska karze nawet dżihadystów, obawiając się wewnętrznych zamieszek.


Zdaniem Rogiouleta-Roze wsparcie dla Państwa Islamskiego państwa Zatoki Perskiej przekazują niebezpośrednio. W tych monarchiach „interesy prywatne, rodzinne i państwowe nawzajem się ze sobą przeplatają. Trudno rozróżnić, co należy do sfery prywatnej, a co do sfery publicznej. Dlatego też część z tych tak zwanych prywatnych sponsorów może zajmować ważną pozycję w rodzinach panujących, co jednak nie oznacza, że samo państwo jest zaangażowane w finansowanie kalifatu” – wyjaśnia ekspert.


Według dr Patrycji Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wystarczy wsparcie finansowe kilkunastu niezwykle bogatych osób, by poważnie wspomóc działalność Państwa Islamskiego. Dr Sasnal podkreśla jednak, że dziś pomoc finansowa zagranicy nie jest już dla kalifatu tak istotna jak w początkach jego działalności. „Od tego czasu przejęto olbrzymie pola naftowe w Syrii, zrabowano liczne antyki, które następnie sprzedawano na czarnym rynku za pośrednictwem Turków” – wyjaśnia w rozmowie z „Wyborczą”.

Dodaje, że bardzo ważne dla ekstremistów okazało się opanowanie Mosulu: okradziono wówczas banki, zdobyto sprzęt wojskowy, opanowano także kilka mniejszych pól naftowych. „Dziś się szacuje, że miesięcznie ze wszystkich swoich pól naftowych są w stanie zebrać około 100 mln dolarów. Oni dziś nie potrzebują zewnętrznych sponsorów. Są samowystarczalni” – mówi dr Sasnal.

pac/radio watykańskie/gazeta.pl/nasz dziennik