Państwo Islamskie to nowa, zdegenerowana generacja islamizmu: dżihad 2.0 uważa Tomasz Otłowski, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Na łamach "Wp.pl" wskazuje, że dotąd to Al-Kaidę uważano za terrorystyczne wcielenie zła. Okazuje się jednak, że to, co zaproponowało i wcieliło w życie Państwo Islamskie jest o wiele skuteczniejsze i  - groźniejsze.

Otłowski przypomina, że geneza Państwa Islamskiego sięga pierwszy lat amerykańskiej operacji w Iraku. Już w 2004 organizacja „Monoteizm i Dżihad”, pierwsze wcielenie ISIS, nawiązała współpracę z Al-Kaidą właśnie. Po wielu latach umiarkowanego rozwoju prawdziwy przełom przyszedł jednak w roku 2013. Wówczas, wiosną, organizacja o której mowa przyjęła nazwę „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu”. Doprowadziła do konfliktu z kierownictwem Al-Kaidy; wkrótce ISIS zaczął odnosić poważne sukcesy w regionie Lewantu. Wiosną i latem akcję militarną przeniesiono z Syrii do Iraku. Zajęto ogromne obszary tego kraju, w tym drugie co do wielkości miasto, Mosul. Bojownicy ISIS proklamowali wówczas kalifat i przemianowali swoją grupę na „Państwa Islamskie”. Jej przywódca, al-Baghdadi, ogłosił się kalifem Ibrahimem.

Tomasz Otłowski wskazuje, że Państwo Islamskie cechuje się „ściśle zhierarchizowaną i scentralizowaną strukturą, z jasno rozdzielonymi szczeblami kierowania (dowodzenia)”. To zupełnie inna sytuacja niż w Al-Kaidzie, która była bardzo luźną strukturę.

Co więcej Państwo Islamskie nie przykłada w przeciwieństwie do grupy bin Ladena większego znaczenia do rozważań teologicznych i filozoficznych. IS „opiera swe działania na prostej interpretacji "czystych" norm koranicznych. W tym sensie Kalifat działa dzisiaj dokładnie tak, jak afgańscy talibowie w pierwszym okresie ich rządów w Afganistanie” – pisze Otłowski. Państwo Islamskie zdołało dokonać tego, do czego Al-Kaida jedynie dążyła w bliżej niesprecyzowanej przyszłości – do utworzenia kalifatu. Fakt ten dał „Państwu Islamskiemu natychmiastową przewagę propagandową, duchowo-religijną i psychologiczną nad mocno "przeintelektualizowaną" Al-Kaidą”.

„Kolejnym istotnym czynnikiem, wpływającym na ostatnie sukcesy Państwa Islamskiego, jest jego zdolność do wykorzystywania współczesnych narzędzi masowej komunikacji, w tym zwłaszcza internetowych mediów i portali społecznościowych. Zalew propagandy i informacji IS w internecie wielokrotnie przekracza skalą dotychczasowe działania Al-Kaidy i jej sojuszników w tym zakresie. Aktywność IS w świecie wirtualnym ma za zadanie zarówno klasyczne propagowanie własnej sprawy (m.in. w celu werbunku nowych adeptów dżihadu), jak też czysto terrorystyczne oddziaływanie psychologiczne ("terror medialny") na odbiorców danych przekazów (służą temu m.in. szokujące nagrania i zdjęcia z masowych egzekucji, czy też morderstw dokonywanych w barbarzyński sposób na zachodnich obywatelach)” – pisze dalej ekspert Fundacji im. Pułaskiego.

Wskazuje także, że ogromną wagę dla pozycji i siły IS ma samowystarczalność finansowa tej grupy. Została osiągnięta dzięki rabunkom, rekietowi, porwaniom, przemytowi oraz eksploatacji pól naftowych. „Finansowa niezależność Państwa Islamskiego, przekładająca się na niezależność polityczną, również odróżnia go od Al-Kaidy, która finansuje swą działalność głównie z datków i darowizn” – twierdzi Otławski. Dzięki takiemu modelowi Państwo Islamskie nie jest narażone na zbyt duże wpływy swoich sponsorów.

Ekspert wskazuje, że przekonali się o tym na przykład Saudyjczycy i Katarczycy, którzy tradycyjnie starali się „trzymać w rękach wodze kierujące (choćby pośrednio) światowymi strukturami dżihadu”. Tymczasem kalifat al-Baghdadiego okazał się „absolutnie niesterowalny z zewnątrz i jako taki jest śmiertelnym zagrożeniem także dla samych reżimów arabskich i muzułmańskich w regionie. Szczególnie dla Królewskiego Domu Saudów - pieczętującego się oficjalnie mianem Strażników Świętych Miejsc Islamu. Kalif Ibrahim już zapowiedział publicznie, że jego kolejnym celem będzie właśnie "wyzwolenie" Mekki i Medyny” – czytamy na Wp.pl.

Otłowski konkluduje, że nie widać obecnie siły, która byłaby w stanie pokonać Państwo Islamskie. Na pewno nie będzie to żadne mocarstwo regionalne, a tym bardziej Syria czy Irak. Odpowiedzialność za powstrzymanie ekstremistów spoczywa więc na NATO i Unii Europejskiej.

„"Koalicja chętnych", sformowana w oparciu o członków NATO, powinna jak najszybciej podjąć zdecydowane działania militarne, zapobiegające dalszemu umacnianiu się IS. Operacji wojskowej przeciwko IS musi jednak towarzyszyć również kompleksowa strategia polityczna, zakładająca m.in. próbę normalizacji relacji z władzami w Damaszku oraz uznanie ważnej roli Teheranu w zwalczaniu Państwa Islamskiego. Elementem tej strategii powinno być także zweryfikowanie przez Zachód bezwarunkowego do tej pory wsparcia dla wszystkich ruchów politycznych w regionie bliskowschodnim, walczących o "demokrację i prawa człowieka". Kilkuletnie doświadczenia, m.in. z Arabskiej Wiosny, pokazują dobitnie, że większość tych ruchów ma w rzeczywistości charakter mniej lub bardziej ekstremistyczny” – kończy Otławski.

cały tekst dostępny TUTAJ

bjad/wp.pl