Czy miłujesz Mnie? (J 21,16). To kluczowe pytanie, jakie Pan Jezus zadał Piotrowi. Pozytywna odpowiedź na nie stała się podstawą jego posługi dla wiernych: Paś owce moje (J 21,16). Takie postawienie sprawy jest konsekwencją orędzia Pana Jezusa. W ostatnich dniach podczas liturgii słowa czytaliśmy „arcykapłańską modlitwę” Pana Jezusa. W niej Pan Jezus troszczy się  właściwie o jedno dla swoich uczniów i ich następców: o jedność w miłości. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś (J 17,23). Przy czym ta miłość musi mieć bardzo konkretny wymiar. Nie sprowadza się  do deklaracji, ale musi stawać się prawdą w życiu wspólnym. Wcześniej Pan Jezus dał nam siebie za wzór dla naszej miłości: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem (J 15,12). A Jego miłość była konsekwentna do końca, aż do oddania życia za przyjaciół. I taka jest perspektywa naszej miłości,  o czym pisze św. Jan w swoim liście: Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci (1 J 3,16).

Tak stało się w życiu św. Piotra, co Pan Jezus mu zapowiedział w dzisiejszej Ewangelii:

 

Gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga (J 21,18).

 

Śmierć na krzyżu była świadectwem danym prawdzie. W sytuacjach kompletnego pomieszania panującego na świecie takie świadectwo bywa jedynym argumentem, który może  przemówić. Tak było w cesarstwie rzymskim, gdzie dla rozrywki zabijano ludzi na arenach. Gdzie można było we wszystko wierzyć, byleby dla lojalności wykonać gest boskiej czci oddawanej cesarzowi. Gdzie bardzo wnikliwie dyskutowano o prawdzie, pięknie i dobru, ale jednocześnie nie potrafiono wyciągnąć konkretnych wniosków, jakie z tego wynikały dla życia w wymiarze społecznym. Nie odkryto jeszcze praktycznie prawa każdego człowieka do wolności.

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 25, 13-21; J 21, 15-19

 

Wobec takiej sytuacji oddanie życia za prawdę, jaką się wyznaje, bez jakiegokolwiek kompromisu było jedynym możliwym świadectwem. Niestety, historia lubi się powtarzać. Dzisiaj także mamy podobną sytuację. Ogromnemu rozwojowi cywilizacyjnemu i kulturowemu nie odpowiada wzrost duchowej dojrzałościczłowieka. Jesteśmy bardzo niekonsekwentni w życiu. Głosimy szczytne wartości moralne i duchowe, ale w życiu społecznym dominuje prymitywny egocentryzm, cwaniactwo, kumoterstwo, bezguście, brak podstawowego rozeznania wartości. Brak nam powagi w podejmowaniu życia. Prześlizgujemy się po jego powierzchni. Taka jest ogólna atmosfera w społeczeństwie, która niestety wciska się w życie chrześcijan i nawet osób szczególnie poświęconych Bogu.

Dlatego potrójne pytanie: Czy miłujesz Mnie? Trzykrotne powtórzenie tego pytania oznacza nie tylko, że jest ono najważniejsze i rozstrzygające, ale także jest apelem, aby uprzytomnić sobie jego powagę: „Zanim odpowiesz, zastanów się, czy rozumiesz, o co pytam”. Pozytywna odpowiedź na nie: Ty wiesz, że Cię kocham, oznaczała gotowość dawania świadectwa prawdzie do końca. Jeżeli nas nie stać na taką konsekwencję, to jeszcze nie rozumiemy głębi tego pytania i powagi samejsytuacji w świecie, w którym toczy się śmiertelna walka o życie i jego prawdziwy sens. Wydaje się, że coraz bardziej potrzeba świadectwa poważnego traktowania życia i swojej wiary. Niekonsekwencja chrześcijan jest dzisiaj ogromnym antyświadectwem.

Ostatnie wezwanie Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Pójdź za Mną!, pozostaje aktualne dla każdego z nas. Warto może przypomnieć, że wcześniej w spotkaniu z tak zwanym „bogatym młodzieńcem”, zanim Pan Jezus powiedział te słowa, dał warunek wstępny:

 

Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mk 10,21).

 

Różnie będzie wyglądał warunek wstępny dla różnych osób. Inny dla żyjących w świecie i małżeństwie, inny dla osób samotnych, inny dla osób konsekrowanych. Dla wszystkich jednak pozostaje ważne jedno: trzeba dla Chrystusa oddaćwszystko. Nie dużo czy mało, ale wszystko. To właśnie oznacza poważnie potraktować Jego samego i Ewangelię. Jedynie wówczas, gdy oddajemy wszystko, sami otrzymujemy w zamian wszystko, to znaczy Jego samego i wszystko, co do Niego należy.

Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi/WWW.PS-PO.PL