W programie "Koniec systemu" w Telewizji Republika Marcin Rey, administrator facebookowego profilu "Rosyjska V kolumna w Polsce" rozmawiał z Dorotą Kanią o tym, jak działa w naszym kraju rosyjska agentura.

Rey opowiadał m.in. o tym, jak powstał jego "blog na Facebooku", bo tak określił profil "Rosyjska V kolumna w Polsce". Pomysł na fanpage pojawił się w grudniu 2014 r. 

"Poziom agresji informacyjnej, wojny hybrydowej w tamtym czasie był bardzo niski. Teraz ten poziom jest o wiele większy"-zauważył gość Telewizji Republika.

"Mieliśmy taki okres, że było coraz gorzej. W pewnym momencie dywersja polityczno-rosyjska w Polsce, tuż po objęciu rządów przez Dobrą Zmianę, była gorsza niż za czasów Platformy Obywatelskiej. To dlatego, że Rosjanie tak bardzo intensyfikowali swoje działania. Teraz, w przeciągu ostatniego roku widać, że sytuacja się uspokoiła"- tłumaczył Marcin Rey. Jak dodał, obecnie widać "pospolite ruszenie", zarówno wśród służb państwowych, jak i internautów. 

"Wtedy było znacznie gorzej, wtedy chociażby Nocne Wilki wjechały do Polski. Żeby ich zatrzymać, trzeba było wtedy poświęcić wiele trudu"- ocenił. Twórca profilu "Rosyjska V kolumna w Polsce" podkreślił, że ekstremistyczne środowiska dywersyjne w Polsce osiągnęły już pewien pułap swoich możliwości. W ocenie Reya, prokremlowskie działanie w sposób otwarty ma w naszym kraju słaby potencjał. Ale...

"Są takie kraje jak Francja, Niemcy czy Włochy, gdzie partia tego typu może w każdej chwili zdobyć władzę, lub de facto te poglądy dobrych stosunków z Rosją są tam dominujące"-powiedział gość Telewizji Republlika. Jak przyznał, choć sam piętnuje wpływy rosyjskie, raczej nie nazywa nikogo "agentem", nie mając dowodów na jego dywersyjne działania. Przykładem jest Mateusz P. "Nigdy go tak nie nazwałem, w żadnym swoim wpisie"- podkreślił Marcin Rey. Zresztą, jak wskazał, świadomy obywatel Rzeczypospolitej, mając dowody na czyjąś współpracę z rosyjskimi służbami, zgłosiłby to odpowiednim instytucjom, a nie pisał na Facebooku.

"Nadużywanie argumentu, że ktoś współpracuje z rosyjskimi służbami (to jest tzw. argument Ad Putinum) jest szkodliwe dla rzetelnej walki z tym zjawiskiem. To widzimy w naszym wielkim polsko-polskim sporze politycznym. Szastanie tym argumentem utrudnia opisywanie tego zjawiska na rzeczywistym poziomie"- tłumaczył. 

Administrator profilu "Rosyjska V kolumna w Polsce" był pytany również o sprawę Anastazji Z., a raczej Katarzyny Cywilskiej, wydalonej niedawno z Polski wraz z czterema innymi Rosjankami, pod zarzutem działań związanych z realizacją interesów Kremla: współpracy ze środowiskami prorosyjskimi w naszym kraju oraz próba ich konsolidowania wokół propagandy historycznej. Rey wspomina, że na Cywilską natknął się w sieci co najmniej dwa lata temu. 

"Była ona administratorką na prorosyjskich grupach dyskusyjnych. Jej aktywność internetowa nie była pierwszoligowa. Nigdy nie uznałem jej na tyle ważną, by poświęć jej odrębny artykuł. W ubiegłym roku ukraińscy działacze internetowi zhackowali skrzynkę pewnego Białorusina, pana Aleksandra Usowskiego, który był pośrednikiem politycznym średniego szczebla"-zwrócił uwagę Rey. Jak dodał, Cywilska była głównym kontaktem Usowskiego w Polsce. 

Gość Telewizji Republika tłumaczył, że rosyjska agentura w dużej mierze jest zlecona- niekoniecznie Rosjanom. 

"Na końcu łańcuszka podwykonawstwa są też Polacy. Na górze są bardzo często rosyjscy oligarchowie, którzy w ten sposób zyskują sobie przychylność Kremla"-mówił Marcin Rey. Twórca profilu "Rosyjska V kolumna w Polsce" zwrócił uwagę, że właściwie system dywersji zorganizowanej mógłby funkcjonować w naszym kraju bez żadnego rosyjskiego oficera będącego w kontakcie z kimkolwiek na miejscu. 

"To wszystko jest robione przez pośredników. To nie jest tak, że ktoś siedzi w rosyjskiej ambasadzie i w tym steruje"-wyjaśnił.

yenn/Telewizja Republika, Fronda.pl