„Ślady są na tylnej szybie srebrnego Saaba 9-5, którym jeździł Jarosław Kaczyński. „Jak się przejedzie palcem, to czuć wyżłobienie” - opowiada Dziennikowi.pl obecny właściciel limuzyny. Prawdopodobnie ktoś próbował przestrzelić szybę z wiatrówki. „Snajper strzelał jakimiś seriami, bo trzy ślady są w podobnych odległościach w jednej linii” - opisuje posiadacz auta”- czytamy na portalu dziennik.pl. „Był taki niebezpieczny incydent, ale nie chcieliśmy informować o nim policji. Natychmiast by to obrócono przeciw nam" - komentuje anonimowo polityk PiS. Przy okazji ujawnienia faktu, że ktoś ostrzelał auto prezesa, dziennik opisał inną sprawę. Otóż okazało się, że sprzedając limuzynę, którą wożono prezesa, zostawiono w niej komórkę Kaczyńskiego z niewykasowanymi SMS-ami i kontaktami. W aucie zostały również osobiste przedmioty prezesa, w tym krawat Hugo Bossa.


Czytając takie wiadomości nie można nie odnieść wrażenia, że w PiS-ie rzeczywiście działa kret, który dopuszcza by takie rzeczy pojawiały się w mediach. Takie informacje nie przeciekają do mediów „od czapy”. Teraz komentatorzy i politycy będą mogli dworować sobie ze spisku, który miał wyeliminować Jarosława Kaczyńskiego. Ktoś zacznie pisać o Oswaldzie z wiatrówką i JFK znad Wisły, ktoś inny powie: jaki polityk taki zamach. Ja też miałem ochotę napisać satyryczny komentarz. Jednak przypomniałem sobie, że niedawno skazano już jednego zamachowca za mord na działaczu PiS. I to powoduje, że news o ostrzelaniu z wiatrówki auta prezesa Kaczyńskiego już taki śmieszny nie jest. Nie zmienia to faktu, że takie informacje nie powinny wyciekać do kochających szyderstwo z PiS mediów. Ujawnienie, że na samochodzie są ślady po wiatrówce to naprawdę obciach i jakoś podejrzewam ,że informacje te wyszły z partii Kaczyńskiego albo od byłych polityków partii, którzy chcą wystawić konkurentów na strzał...salw śmiechu. W końcu krawat od Hugo Bossa też nie przez przypadek pojawił się w newsie. 

 

Łukasz Adamski